22

783 96 34
                                    


W nocy Minho nie był w stanie zasnąć. Obracał się z boku na bok, marszcząc brwi w niezadowoleniu i wzdychając ciężko. Nie mógł znaleźć sobie miejsca ani komfortowej pozycji do spania, co niezmiernie go irytowało. Jak miał się wyspać, jeśli przez kilka godzin kręcił się bezradnie w łóżku, które tej nocy było wyjątkowo niewygodne?

W pewnym momencie otworzył oczy, by zacząć wpatrywać się w sufit. Światło Księżyca wpadające przez okno delikatnie oświetlało pokój. Pełnia. Nic dziwnego, że nie był w stanie zasnąć, zawsze miał z tym problem gdy Księżyc był pełny. Jęknął załamany pod nosem, chowając twarz w poduszce.

— Wprost cudownie... — westchnął, skopując z siebie pościel.

Nie było możliwości, żeby mógł zasnąć tej nocy, chyba że padłby ze zmęczenia, a do tego było mu daleko. Przez dłuższą chwilę leżał bez ruchu na łóżku, po czym zrzucił poduszkę z twarzy, by zaczesać włosy do tyłu. Następnego dnia miał stawić się w karczmie dopiero popołudniu i to tylko na chwilę, więc nie było tak źle, ale wiedział już, że się nie wyśpi.

W końcu położył stopy na deskach, siadając, i oparł dłonie na brzegach materaca. Nie wiedział co mógłby ze sobą zrobić, dlatego wstał, by wyjść do kuchni i napić się wody. Był pewny, że zastanie tam śpiącego Jisunga, dlatego bardzo powoli i cicho otworzył drzwi od swojego pokoju.

Ku jego zdziwieniu kuchnię oświetlał blask świecy, a sam Han siedział przy stole z podkulonymi nogami, które tulił do klatki piersiowej, i spoglądał przed siebie. Zaskoczony Minho stanął w miejscu, przechylając głowę w bok. Dwudziestodwulatek szybko wyczuł na sobie jego wzrok, więc skrzyżował ich spojrzenia ze sobą.

— Czemu nie śpisz? — spytał szeptem, a Lee powoli podszedł do niego, by usiąść obok.

— Jakoś nie mogę zasnąć. — przyznał, spoglądając na blondyna, który bawił się swoim wisiorkiem.

Minho już dawno zauważył, że młodszy sięgał dłonią do srebrnego naszyjnika za każdym razem, gdy coś było nie tak. Przechylił więc głowę w bok, marszcząc brwi.

— Coś cię gryzie. O co chodzi? — spytał wprost czym zaskoczył Hana.

— Skąd pomysł, że coś mnie gryzie? — mruknął zdziwiony, jednak nie zaprzeczył.

— Bawisz się naszyjnikiem. Jak zawsze gdy coś jest nie tak. — wzruszył ramionami i oparł wygodniej plecy o ścianę za nimi. — O co chodzi? — ponowił pytanie.

Młodszy opuścił wzrok w dół, wzdychając ciężko. Widocznie nie zamierzał zaprzeczać i upierać się, że wszystko było w porządku, co Lee przyjął z ulgą. Uśmiech dwudziestodwulatka zniknął, a na jego miejscu pojawiły się zaciśnięte usta i ściągnięte brwi. Wyglądał na bardzo przejętego.

— Szczerze... Cały czas przeżywam to z dzisiaj. — przyznał po dłuższej chwili ciszy, zerkając na swoje dłonie, które lekko drżały. — Zostałem nieco dłużej u stolarza, żeby zarobić trochę więcej, bo długo chorowałem. Wracałem sobie spokojnie, chociaż stolarz zaproponował, że pożyczy mi konia. Musi mi ufać. — przyznał ze słabym uśmiechem.

— Zdecydowanie tak. Konie są bardzo cenne. Widocznie świetnie się spisujesz. — odparł Lee, chwaląc przy okazji Jisunga.

— Tak... Ale odmówiłem, bo nie chciałem sprawiać kłopotu, poza tym nigdy nawet nie siedziałem na koniu. Więc ruszyłem do domu na nogach i na początku było wszystko w porządku. Gdy bardziej się zagłębiłem w las, nieco się zamyśliłem i nie zauważyłem ogniska, które było przy drodze. To byli oni, zauważyli mnie. — westchnął ciężko, kładąc ręce i głowę na blacie stołu, przy czym twarz miał zwróconą w stronę Minho. — Od razu zacząłem uciekać, dlatego udało mi się zdobyć przewagę zanim udało im się wsiąść na konie i ruszyć za mną. Byłem pewny, że mnie dopadną. Gdyby nie ty... — mamrotał coraz ciszej, przyciskając policzek do ramienia.

Opuścił wzrok na blat, czując lekkie pieczenie w oczach. Naprawdę miał okropnego pecha, skoro tyle razy był już w niebezpieczeństwie. Na szczęście zawsze zjawiał się Minho, który go ratował, za co był mu niezmiernie wdzięczny.

Starszy zaś uniósł lekko brwi, gdy oczy Jisunga zaczęły bardziej połyskiwać w blasku świecy. Od razu dostrzegł zbierające się w nich łzy, dlatego bez wahania przyciągnął do siebie młodszego i po prostu go przytulił z całej siły. Widok smutnego Hana sprawiał mu fizyczny ból, nie mógł tego ścierpieć.

— Nie płacz, jest w porządku. — szepnął łagodnie, gładząc go po plecach. — Zawsze cię uratuję. Zawsze ci pomogę, gdy tego będziesz potrzebował. — oparł policzek na głowie blondyna, który mocniej się w niego wtulił, pociągając nosem.

— Dziękuję hyung. — odszepnął łamiącym się głosem.

Serce Minho pękło na brzmienie jego głosu. Odsunął się delikatnie, by chwycić mokre policzki w swoje dłonie i spojrzeć w zapłakane oczy chłopaka. Chciał go chronić za wszelką cenę przed całym światem, był tego pewny.

— Bo zaraz zacznę płakać z tobą. — ostrzegł ze słabym uśmiechem, na co Han zaczął energicznie kręcić głową. — Więc ty też nie płacz. — zaśmiał się, ocierając jego policzki z łez i spoglądając mu głęboko w oczy.

— W porządku... — mruknął niewyraźnie, wręcz topiąc się przez czuły dotyk Minho. Mimowolnie zarumienił się i przygryzł dolną wargę. — Hyung... Przytulisz mnie jeszcze raz? — spytał nieśmiało, bojąc się wyśmiania.

— Oczywiście. Mogę cię tulić tyle ile chcesz. — zachichotał delikatnie Lee, by ponownie zamknąć go w swoich ramionach.

Szczerze? Jeśli mógł tulić do siebie Jisunga to mógł nie spać całą noc.

Fairytale | Minsung [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz