34

669 93 30
                                    

Seungmin nie mógł patrzeć na zasmuconego Jisunga, który starał się robić dobrą minę do złej gry. Doskonale widział, że chłopak cały czas był przygnębiony, przez co w myślach wyklinał Lee Minho za sprawianie mu przykrości. I mimo że wyzywanie dwudziestopięciolatka w myślach było bardzo przyjemne, to jednak musiał skupić się na czymś innym. A raczej na kimś.

Westchnął pod nosem, spoglądając na blondyna, który szedł obok niego, wpatrując się tępo w ziemię. Nie wiedział jak mógłby poprawić mu humor, ponieważ próbował już wszystkiego, co przychodziło mu do głowy. Że też musiał aż tak lubić Lee. Co on w nim w ogóle widział?

Nagle w jego głowie pojawił się pewien pomysł.

— Sungie... — zaczął ostrożnie, od razu zyskując uwagę chłopaka, który uśmiechnął się do niego słabo. — Jeździłeś kiedyś konno? — spytał wprost, mając nadzieję, że jego plan się powiedzie.

— Nie. Czemu pytasz? — mruknął zdziwiony chłopak, przy czym przechylił uroczo głowę w bok.

Chociaż Seungmin miał wrażenie, że wszystko co robił Jisung było wyjątkowo urocze.

— A chciałbyś spróbować? — uśmiechnął się zachęcająco do blondyna, który zamrugał kilkakrotnie.

Przez chwilę wyglądał jakby się poważnie nad tym zastanawiał, jednak ostatecznie skinął twierdząco głową, na co Kim uśmiechnął się jeszcze szerzej. Chwycił łokieć chłopaka, po czym zaczął go prowadzić w kierunku posiadłości, w której mieszkał. Czekał ich krótki spacerek, jednak ruch to zdrowie!

Po drodze tłumaczył swojemu towarzyszowi podstawy, by nie stresował się na zapas. Widział, że był lekko poddenerwowany.

— Spokojnie. Będziesz ze mną, więc będziesz bezpieczny. — zaśmiał się ciepło.

Nie zabieraj ręki z bardzo prostego powodu. Potrzebował komfortu, a Seungmin dawał mu go naprawdę dużo. Samo spojrzenie ciemnowłosego i słowa, które wypowiadał, sprawiały, że czuł się troszkę lepiej. Chociaż w myślach cały czas żałował, że nie był to Minho. Najchętniej by się z nim powylegiwał.

Na widok miejsca, w którym mieszkał Seungmin, Jisung wziął głęboki wdech i aż przystanął. Posiadłość była gigantyczna w porównaniu do domku braci Lee, poza tym ogród wokół niej był przepiękny. Fontanny, krzewy i miliony kwiatów, głównie róż. Widać było, że jego rodzina należała do bogatych.

— Wszystko w porządku? — spytał niepewnie Kim, widząc, że chłopak znieruchomiał.

— Tak... Mieszkasz w przepięknym miejscu. — wymamrotał niewyraźnie, chłonąc widok przed sobą, na co Seungmin zaśmiał się lekko i pociągnął go w kierunku stajni.

Posiadali aż pięć koni, co jedynie utwierdziło Jisunga w przekonaniu, że jego przyjaciel był naprawdę bogaty. Aż było mi dziwnie, ponieważ on właściwie nie posiadał nic. Jedynie pokój w chatce braci Lee, a nawet on tak naprawdę nie był jego. Kim był z zupełnie innego świata. I to nawet podwójnie.

— Możesz wybrać którego chcesz. — rzucił wesoło jego rówieśnik, popychając go ostrożnie w stronę koni.

Dwa z nich były idealnie białe, a reszta gniada, dwa jasnogniade i jeden ciemnogniady. Jisung oczywiście nie znał się na koniach, dlatego nie widział między nimi żadnej różnicy poza kolorem umaszczenia. Przyglądał się więc zwierzętom z namysłem, nie mając pojęcia którego wybrać. Na szczęście nie on podjął ten wybór, ponieważ jeden z białych koni sam podszedł do niego, obniżając głowę, by trącić jego dłoń.

Zaskoczony Han uniósł brwi, jednak niepewnie pogładził konia, który parsknął zadowolony.

— No cóż, sam cię wybrał. — zaśmiał się Kim, obserwując całą sytuację z zaciekawieniem.

Sam był odrobinę zdziwiony, ponieważ akurat ten koń miał wybrane osoby, którym pozwalał się dosiadać, a reszty nie lubił. Widocznie Jisung należał do tego pierwszego grona, mimo że to był pierwszy raz, gdy mieli ze sobą kontakt. Bez wahania poszedł po siodło, czaprak i resztę wyposażenia.

Skoro Jisung nigdy nie jeździł konno to doszedł do wniosku, że to nie jest dobry pomysł, by zabierać go na przejażdżkę na dwa konie. Chwilę wahał się czy siodło nie jest złym wyborem, jeśli mieli siedzieć na wierzchowcu razem, jednak uznał, że tak będzie bezpieczniej dla jego uroczego towarzysza.

Sprawnie przygotował konia na przejażdżkę, czemu przyglądał się zafascynowany Jisung. Nieco stresował się całą tą jazdą, jednak uspokajał się myślą, że przecież Seungmin miał cały czas być przy nim. Skoro był z nim to nic mu nie groziło.

Chłopak pomógł mu wsiąść na konia, po czym sam usiadł za siodłem, układając dłonie na jego talii. Policzki Hana od razu pokryły się rumieńcami, jednak nic nie powiedział, za to posłusznie wziął w dłonie wodze.

Chwilę później już powoli przemierzali ścieżkę, a wniebowzięty Jisung uśmiechał się od ucha do ucha. Z początku było mu ciężko przystosować się do ruchów konia, jednak dosyć szybko załapał podstawy i mógł się cieszyć jazdą. I co prawda nie przemieszczali się szybko, ale to wcale nie było ważne. Ważne było, że jechał konno i naprawdę mu się to podobało.

Jednak pewna rzecz nieco mu przeszkadzał.

— Mógłbyś... ? — spytał cicho przyjaciela, wzrokiem wskazując na jego dłonie.

Nie chciał urazić Seungmina, jednak wolał, by nie trzymał swoich dłoni na jego talii.

— A tak, jasne. Wybacz. — zaśmiał się cicho Kim, układając dłonie na ramionach chłopaka, a w myślach strzelił se w twarz.

Ale przynajmniej humor blondyna widocznie się poprawił, więc chociaż z tego powodu mógł sobie pogratulować. Chłopak uśmiechał się szeroko i co chwilę głaskał konia po szyi, słodząc mu. Uważał, że było to niezwykle urocze, dlatego nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu.

I Jisung faktycznie miał frajdę z jazdy konnej, chociaż zastanawiał się czemu Seungmin nie wziął dla siebie konia, skoro mieli ich tak dużo. To nie tak, że miał co przeciwko niemu, po prostu było mu odrobinę niezręcznie z Kimem za plecami. Postanowił jednak rozluźnić się, chcąc chociaż przez chwilę się czymś cieszyć. W tym wypadku przejażdżką.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
nie bijcie mnie proszę
musi być źle, żeby było dobrze
zaufajcie mi
~ lia

Fairytale | Minsung [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz