❀ 𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑰.

1.2K 66 25
                                    

— Przejebane.

Krótkie westchnięcie opuściło usta Gojo słysząc kolejne wulgarne słowo w twoim wykonaniu. I chodź sam dużo wyklinał, to do ciebie nie mógł się porównywać. Zignorował twoją postawę i przykucnął przy martwym już od jakiegoś czasu ciele. Smród roznosił się w całym holu, i mimo że nieraz narażona byłaś na ten zapach, to i tak nie mogłaś się przyzwyczaić, bowiem jak można było pogodzić się z zapachem śmierci? Białowłosy zamknął powieki martwego za pomocą dłoni i dokładniej przyjrzał się nieznajomemu czarownikowi szukając jakichkolwiek poszlak.

— Dobrze, kurwa, że nie ma z nami uczniów. — pokiwałaś nerwowo głową obserwując teren starej stodoły, w której się znajdowaliście. — Przejebane jest być zaklinaczem. 

— Y/n-chan. — odezwał się do ciebie tak, jak zwykle Gojo i pozostawił po sobie długą przerwę. Cisza.

— Hm? — odezwałaś się spoglądając na jego sylwetkę.

— Dlaczego zostałaś zaklinaczem? — zadał ci pytanie błękitnooki.

Zaskoczenie pojawiło się na twojej twarzy, na co wskazywały wysoko uniesione brwi i szeroko otwarte oczy. Skrzyżowałaś ręce na piersi.

— Dlaczego dopiero po tylu latach zadajesz mi to pytanie? — zasugerowałaś, bacznie przyglądając się mężczyźnie. — Chodziliśmy razem do jednej klasy, teraz jesteśmy oboje zaklinaczami rangi specjalnej i pracujemy w tej samej budzie. Pojebało cię? 

Satoru westchnął i podniósł się na równe nogi obracając w twoją stronę. Włożył ręce do kieszeni i popatrzył się na ciebie przez opaskę, którą na sobie aktualnie miał.

— Serio się ciebie pytam; dlaczego zostałaś czarownikiem jujutsu? — mówił śmiertelnie poważnie, co do niego nie pasowało, lecz warunki nie sprzyjały głupkowatemu zachowaniu. W końcu umarł jeden z waszych. 

— Daruj kurwa sobie, co? — wzruszyłaś ramionami i obeszłaś partnera, aby przyjrzeć się zabitemu mężczyźnie. — Wiemy coś o nim? — zmieniłaś temat.

Atmosfera nie była zbyt miła, jeszcze ten smród, który ulatniał się z trupa przyprawiał o mdłości. Musiał tu spędzić naprawdę wiele tygodni. Przykucnęłaś przy zaklinaczu, którego skóra wręcz poszarzała, a jego ciało było zimne jak lód. Zapewne był młody, ale śmierć odebrała mu to piękno. Stodoła nie była używana pewnie od dłuższego czasu, gdyż nie było tu żadnych maszyn rolniczych ani zbóż. Jedynie na starych deskach leżały pozostałości pszenicy, a ze starej rynny kapała woda do metalowego wiaderka. 

— Myślisz, że przybył tu na misję? — zapytałaś znając odpowiedź.

— Na pewno. Tylko pytanie; na jaką? Raczej też zauważyłaś, że to nie robota klątwy. — odezwał się Gojo. — Widzisz przecież jak umarł. 

— Jebane pociski. — rzekłaś krótko i zerknęłaś na dziury postrzałowe w ciele mężczyzny. — Pistolety już dawno wyszły z mody ze świata jujutsu. Napastnik nie potrafił korzystać z żadnej z technik?

Silny powiew wiatru otworzył jedno ze skrzydeł drzwi do stodoły, co spowodowało, że swoją uwagę przenieśliście właśnie w tym kierunku. Na horyzoncie wschodziło słońce, które oświetlało pola i osamotnioną szopę, w której doszło do tajemniczego morderstwa. Szelest przeraźliwego wiatru wkradł się do środka, a jego cmentarna melodia przyprawiła was o dreszcze, jakby sama Śmierć przyszła po dusze zmarłego, który spoczywał oparty na starym stogu siana. Po chwili morderczy chichot ustał, na powrót zamykając drzwi stodoły.

— Ja pierdole, jesteśmy na planie filmowym jakiegoś jebanego horroru? — zapytałaś, lecz tak naprawdę pytania do nikogo nie kierowałaś, po czym wstałaś i otrzepałaś swój mundur.

— Nic tu po nas. Za dużo pytań, a śladów brak. — wzruszył ramionami Gojo. — Trzeba go zabrać i zidentyfikować. — dokończył wypowiedź i podniósł umarlaka.

— Na chuj nam jego tożsamość? I tak jest już martwy. Lepiej znajdźmy tego kto go zabił. Rozumiesz Satoru, że ścigamy Zabójcę Czarowników Jujutsu? Ktokolwiek to jest musi mieć silne umiejętności skoro zdołał go postrzelić. Nie jesteś podekscytowany? Nas się prawie nie da zabić, o tobie to już nie wspominając, a jednak ktoś tego dokonał. Nie uważasz, że walka z kimś takim nie byłaby zabawna?

— Oj, naprawdę odpowiedz mi, dlaczego zostałaś tym zaklinaczem? Dla zabawy? Dla pieniędzy?

— Wiesz jak jest Satoru... Przecież mnie znasz. 

Mężczyzna bez słowa pokierował się w stronę wyjścia, nerwowo rozglądając na boki. Ukrywał coś. Wiedziałaś o tym. Ale skoro ci nie powiedział, to nie było sensu go o to wypytywać. Domyślałaś się, że mógł znać zabójcę albo wpadł na pewien trop, lecz nie był go pewny i wpierw musiał to sprawdzić. Nie byłaś więc nachalna. Wiedziałaś, że przyjdzie pora aż w końcu białowłosy ci powie. Byliście przecież przyjaciółmi. Byliście partnerami, którzy wykonywali tą samą robotę. Po raz ostatni rzuciłaś szybkie spojrzenie na starą stodołę i wyszłaś z niej podążając za białowłosym, który na plecach niósł zmarłego czarownika. Szliście w ciszy, dosyć niezręcznej. Zdecydowanie to nie był wasz dzień. I choć słońce dopiero wschodziło, a jesienny wiatr szeleścił wśród pól, to i tak wiedziałaś, że do wieczora żadne z was nie zapoda żadnego żartu. Twoje myśli były zawładnięte jednym — osobą, która była w stanie zabić zaklinacza.

*.:。✿*゚゚・✿.。.:*

𝑩𝒊𝒕𝒄𝒉, 𝒄𝒐𝒎𝒆 𝒉𝒆𝒓𝒆 ❀ 𝑻𝒐𝒋𝒊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz