Jej oddech był spokojny. Jak fale na morzu podczas pięknego, słonecznego dnia. Lecz za murami panował sztorm. Wiatr obijał się o szyby, deszcz nie przestawał padać, a ona mimo to była, jak wyciszona harmonia. Przymknęła oczy, nabrała do swych płuc powietrza, po czym mocniej zacisnęła swoje drobne dłonie na rękojeści sztyletu. Nie bała się, chociaż miała dopuścić się radykalnego czynu. Zaczęła wdrapywać się po schodach, stąpała powoli, bez pośpiechu. Następnie stanęła pod tymi drzwiami i pchnęła je lekko, by zakraść się do środka. Oczywiście to wszystko działo się podczas, gdy korzystała ze swojej przeklętej techniki - iluzji, no bo musiała zawładnąć umysłem swojej ofiary, aby nie wybudziła się ze snu. Jednak kosztowało ją to dużo energii. Mimo to, dalej dzielnie kroczyła, aż zatrzymała się przed jego łóżkiem. Przed jego śpiącym ciałem. I wtedy, gdy dostrzegła srogą twarz ojca, zlękła się. Nawet jeśli to ona miała teraz nad nim przewagę, to chyba jednak nie miała siły, aby tego dokonać. Bo jak mogłaby zabić swojego jedynego rodzica, który ją wychował? Co z tego, że był tyranem? Co z tego, że nie zasługiwał na miano ojca? Wciąż był żyjącą istotą, i y/n nie chciała tego życia mu zabierać. Nie chciała się stać nim. Nie chciała być jego młodszą wersją. A jednak mimo to, uniosła na swoją głowę srebrny sztylet. Gojo i Geto pomagali jej się do tego dnia przygotować. Bo ten dzień, już na zawsze był zapamiętany, jako "ten dzień", po prostu... Dzień, w którym wszystko miało się zakończyć, a jednocześnie rozpocząć. Dziewczynce zadrżały dłonie. Przełknęła ślinę, a gdy pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, wbiła sztylet w jego gardło. Przecięła mu tętnicę, a krew prysnęła jej na twarz. Najmroczniejszy Klątwiarz w całej historii jujutsu, właśnie był martwy. Zamordowany z rąk własnej córki. Dziewczynka spanikowana odrzuciła na bok sztylet. Jej oddech przyśpieszył, gdy patrzyła na uchodzące życie z ciała jej ojca. Zabiła go. Pokonała... Upadła na ziemię, ale przerażona od razu wstała i wybiegła z sypialni, po czym znalazła się na dworze. Rzuciła się w ramiona Satoru, który wraz z Suguru czekali na nią pod murami zamku. Pomogli opracować jej plan, obiecali po nią przyjść i na nią czekać. Dali jej nadzieję, dali jej "wolność".
— Satoru... — wyszlochała, cała się trzęsła, a deszcz padał na ich głowy. — Ja...
— Cii... — uspokoił ją chłopak i zaczął delikatnie ich kołysać, gdy mocniej ją objął. — Postąpiłaś słusznie. Teraz będzie tylko lepiej. — Gojo uchwycił ją ostrożnie za ramiona i delikatnie odsunął by mogła spojrzeć mu w oczy. Uśmiechał się lekko, a kciukiem starł jej z policzka krew. — Teraz możesz szukać swojego szczęścia. Teraz możesz sama zdecydować kim chcesz być. My nigdy ci niczego nie zabronimy. Nigdy nie zadecydujemy za ciebie. Chcę żebyś odnalazła frajdę w swoim życiu, y/n. A my będziemy cię przy tym chronić, abyś już na zawsze była bezpieczna.
Dziewczynka rozpłakała się i ponownie wtuliła w białowłosego. Dziękowała bogom, że w końcu ktoś był w stanie ją z tego uwolnić. Nie chciała być dłużej klątwiarzem. Nie chciała być dłużej mordercą. Chciała poznać czym była przyjaźń, czym była miłość, zabawa, a przede wszystkim wolność... Lecz dalej miała krew na rękach... Widziała przed sobą twarz ojca powyginaną w grymasie... A obok ucha wciąż słyszała jego głos, mówiący "zostaniesz przeklęta".
— Kurwa! — wykrzyczałaś, gdy za oknem uderzył piorun, a ty wybudziłaś się ze złego snu. — Dlaczego?...
Zapytałaś bezradnie samą siebie, a twarz schowałaś w dłoniach. Tamten dzień nawiedzał cię w koszmarach, ale czułaś jakbyś przeżywała to od nowa, jakbyś dokładnie pamiętała każdy postawiony krok i wagę sztyletu, którym zabiłaś ojca. Czułaś krew, widziałaś jego odbicie za szybą, prześladował cię, straszył, ukazywał twoje lęki. I mimo, że byłaś odważną zaklinaczką, to nawet po śmierci twój ojciec wciąż wywoływał w tobie panikę. Zerwałaś się z łóżka i starałaś się opanować oddech, którego łapczywie przed chwilą nabierałaś. W pokoju panował półmrok, bo jedynie od czasu do czasu niebo rozrywała błękitna błyskawica. Pojedyńcze łzy spłynęły ci po policzkach uświadamiając sobie, jak okropnie bałaś się postaci twojego rodzica oraz jak bardzo zawiodłaś Satoru. Tak. Tamtego dnia uratował cię, przygarnął pod swoje skrzydła, a ty teraz zamiast przy nim być, folgowałaś sobie z Tojim. Gojo zapewne się zamartwiał i wściekał, niepokoił się i denerwował, ale co mogłaś na to poradzić? Spojrzałaś na zegarek, który wskazywał godzinę trzecią i ponownie przetarłaś zmęczoną twarz. Wyszłaś ze swojej niewielkiej sypialni i poszłaś rozejrzeć się po domu, ponieważ musiałaś uspokoić myśli, a nie dałabyś teraz rady zasnąć. Było cicho, spokojnie. Willa, którą wynajął wam Toji była bardzo tradycyjna, ale właśnie to powodowało jej urok. Znałaś ją już na pamięć. Na prawo była biblioteczka, bardzo dobrze ci znana z samego początku, kiedy się tu znalazłaś, a prosto prowadził korytarz do sypialni Tojiego, którą też dobrze znałaś...
CZYTASZ
𝑩𝒊𝒕𝒄𝒉, 𝒄𝒐𝒎𝒆 𝒉𝒆𝒓𝒆 ❀ 𝑻𝒐𝒋𝒊
Fanfic❦ 𝐓𝐨𝐣𝐢 𝐱 𝐟.𝐫𝐞𝐚𝐝𝐞𝐫 ❦ - Wyniszczymy się nawzajem. - Wiem. - Podoba mi się to.