❀ 𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑿𝑰𝑽.

839 54 29
                                    

     Byłaś tak zdezorientowana, że nie wiedziałaś co się działo, ale biegłaś na wysokich obcasach ciągnięta przez Fushiguro.

— Nie spodziewałem się, że samego miecza będzie pilnował zaklinacz, więc teraz leci za nami pościg. — mówił uśmiechnięty, a ty dopiero co oprzytomniałaś.

— Ha?! S-stój. Nie rozumiem!

W całym budynku włączyły się alarmy, a krzyki za wami i broń palna rozniosły się po korytarzu.

— Jesteś, kurwa, pierdolnięty!

— Za takie komplementy powinnaś dostać nagrodę. Albo karę...

—Hm, co masz niby na myśli?!

— Będę się dzisiaj z tobą pieprzyć tak mocno, że na drugi dzień nie wstaniesz.

Zamilkłaś nie dowierzając w to, co właśnie usłyszałaś. Pomrugałaś oczami i już miałaś zamiar coś powiedzieć, ale Toji cię wyprzedził.

— To od ciebie już zależy czy potraktujesz to jako nagrodę bądź karę.

Jego opryskliwy śmiech spowodował, że krew w tobie zawrzała. Wyrwałaś swoją rękę z jego uścisku, lecz dalej biegłaś. 

— Nie będę się z tobą ruchać, wybij to sobie z głowy.

— Po udanej misji zawsze trzeba się zrelaksować.

Przewróciłaś oczami, nie miałaś w planach komentować jego głupich tekstów. Musiałaś uciec, jak najszybciej z tego miejsca, bo jeżeli ktoś by was złapał byłoby całkiem nieciekawie. Jeden z ochroniarzy wyskoczył od twojej lewej strony, kopnęłaś go więc w brzuch, że aż poleciał na plecy. Toji zagwizdał, a kiedy inny ochroniarz pojawił się tuż przed wami, czarnowłosy zamachnął się błyszczącym mieczem i w ułamku sekundy strażnik leżał rozdwojony na podłodze. Wyhamowałaś i spojrzałaś na przecięte w pół ciało. Przełknęłaś ślinę i dopiero teraz zwróciłaś uwagę na zrabowaną broń. Piękna czarna rękojeść, wysadzana kamieniami szlachetnymi oraz mieniące się w świetle ostrze pobłyskiwało i cięło, jak brzytwa. 

— Hej! Nie stój tak! — wtrącił i szarpnął cię, abyś zaczęła biec.

Oprzytomniałaś i zaczęliście zbiegać po schodach, jednak na parterze roiło się od straży. Uderzyłaś pierwszego pięścią, drugim rzuciłaś o ścianę, a trzeciemu przywaliłaś z kolana w szczękę. Toji zaś urządził prawdziwą rzeź. Mordował każdego, kto stanął na jego drodze i nie wiedziałaś, czy to dlatego, że chciał wypróbować nową broń, czy może raczej taki był z natury?

— Toji! — krzyknęłaś do mężczyzny. — Nie bawmy się z tymi karaluchami. 

Z tymi słowami przeturlałaś się do czarnowłosego, złapałaś go za ramię i resztkami przeklętej energii uaktywniłaś swoją technikę. Iluzja opanowała umysły ochroniarzy, a ty wybiegłaś z Tojim i rzuciliście się do samochodu, który ruszył z piskiem opon. Oparłaś się o siedzenie i odetchnęłaś z ulgą, a następnie odgarnęłaś włosy z czoła. Spojrzałaś na mężczyznę, który zadowolony z akcji wymijał na drodze samochody. 

— Co cię tak bawi? — zapytałaś poirytowana.

— Twoja iluzja super nadaje się do tej roboty. Zostałabyś super złodziejką! Może ogłosimy cię moją partnerką?

— Nie igraj ze mną. Pobiłam dzisiaj ludzi, rozumiesz to? Bo zachciało ci się skraść jakiś miecz! Jestem zaklinaczką, ja mam chronić ludzi, a nie powodować uszczerbki na ich zdrowiu!

— Kto ci powiedział, co masz robić, a czego nie możesz? Teraz jesteś wolna. — wzruszył ramionami, a te słowa zakodowały się w twojej pamięci. Czy naprawdę byłaś wolna? — A po za tym ukradliśmy miecz warty dziesięć miliardów.

𝑩𝒊𝒕𝒄𝒉, 𝒄𝒐𝒎𝒆 𝒉𝒆𝒓𝒆 ❀ 𝑻𝒐𝒋𝒊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz