❀ 𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑿𝑽𝑰𝑰𝑰.

609 42 32
                                    

— Nie.

— Oj, tak!

— Nie kurwa! Jesteś pierdolnięty!

[pół godziny wcześniej]

   Jechaliście zatłoczonymi ulicami miasta, nie wiedziałaś która była godzina, ale wycie karetki obudziło cię z pijackiego snu.

— Czy ja właśnie zaliczyłam zgona?

— No dobre dwie godziny, myszko.

Uniosłaś zażenowana brwi i przetarłaś zmęczone oczy, po czym zerknęłaś na wyświetlacz w telefonie. Było po północy.

— Dlaczego nie wróciliśmy do domu?

Toji nie odpowiedział, lecz uśmiechnął się pod nosem, a ten uśmieszek zwiastował wyłącznie kłopoty. Popatrzyłaś się na niego z udawanym strachem, a potem przypomniałaś sobie o czym wspominał zanim odleciałaś. I naprawdę zaczęłaś się bać...

— Czy ty serio krążyłeś po mieście przez dwie godziny?

— Tak, słodko spałaś. Nie miałem serca cię obudzić. Nawet zrobiłem ci zdjęcie.

Fushiguro odblokował swój telefon i pokazał ci twoje własne zdjęcie, na którym leżałaś z opadniętą głową i otwartą buzią, a ręce miałaś skrzyżowane na piersi.

— Skasuj to.

— Prędzej sobie na tapetę ustawię.

— Skasuj to, ty chochole jebany!!!

Rzuciłaś się na niego ze szponami, ale on w porę odsunął rękę i zaśmiał się na twoje agresywne ataki. Przez chwilę zachwiał kierownicą i momentalnie wysunęliście się na lewo, lecz od razu naprostował ją z powrotem jedną dłonią.

— Oddaj kurwa, albo wybije ci wszystkie zęby.

— Czym cię będę później gryzł, maleńka? — zapytał patrząc się na ciebie i poruszając jedną brwią.

— Gryźć to ty możesz zaraz, kurwa, piach od spodu.

Ponownie zaśmiał się, a ty opadłaś zrezygnowana na fotel. Ten koleś działał ci na nerwy, jak mało kto, ale słysząc jego piękny śmiech sama nie mogłaś powstrzymać kącików ust, które lekko się uniosły.

— A więc? Co masz zamiar robić? — zapytałaś po paru sekundach ciszy, a w między czasie poprawiałaś w lusterku swój rozmyty makijaż. Mimo wszystko wciąż zależało ci tam, aby wyglądać przy nim atrakcyjnie.

— O! Właśnie jesteśmy na miejscu. — ucieszył się, jak dziecko i zatrzymał samochód, a tobie opadła kopara. — Zaraz wracam.

— S-stój. — wyjąkałaś niepewnie, ale od razu chwyciłaś go za ramię, gdy mężczyzna otworzył już drzwi. — Chyba nie zamierzasz pójść tam gdzie myślę?

— Ależ właśnie taki miałem zamiar. — uśmiechnął się, a ty jedynie przełknęłaś ślinę.

— Po jaką cholerę idziesz na komisariat? KOMISARIAT POLICJI?! — podkreśliłaś wyraźnie ze zmartwieniem w oczach i byłaś pewna, że w ciągu tych paru sekund byłaś trzeźwiejsza, jak nigdy dotąd. — Przecież Toji, jesteś poszukiwany po całym kraju i...

— Cii. — jego wielka dłoń zatkała ci usta. — Ale ty nawijasz dwadzieścia cztery na siedem. — przewrócił oczami, a następnie posłał ci spojrzenie z boku — Policja nie tyka się spraw paranormalnych, to raz, a dwa, w każdej takiej instytucji jest przynajmniej jeden insekt, z którym załatwiasz sprawy na boku.

𝑩𝒊𝒕𝒄𝒉, 𝒄𝒐𝒎𝒆 𝒉𝒆𝒓𝒆 ❀ 𝑻𝒐𝒋𝒊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz