Z gramofonu wydobywała się muzyka. Spokojna, delikatna, która wywoływała na ciele dreszcze z powodu swojego piękna. Przymknęłaś oczy, wspięłaś się lekko na palcach i nucąc pod nosem melodię obróciłaś się wokół własnej osi. Poczułaś zapach bzu, który znajdował się w wazonie. Otworzyłaś oczy. Oprócz pięknej piosenki i kwiatów nie miałaś nic, byłaś w posiadaniu niczego. Pozostawiona sama sobie, bez słów drugiej osoby, tylko ty i twoje odbicie w lustrze. Nic więcej. Założyłaś włosy za ucho i na bosaka podeszłaś do gramofonu. Zmieniłaś płytę. A gdy po raz setny usłyszałaś ten sam kawałek, wyłączyłaś urządzenie. Westchnęłaś. Byłaś znudzona, zmęczona przebywaniem w samotności. Tojiego nie było w domu od paru dni, nie miałaś pojęcia gdzie był, kiedy wróci i czy o ile w ogóle wróci. Ale cierpliwie czekałaś. Bo czekanie na niego było jedyną rzeczą, na którą miałaś ochotę. Miałaś ochotę na niego. Zobaczyć go, usłyszeć, powąchać, dotknąć, pocałować. Zacisnęłaś usta. Uświadomiłaś sobie, że za nim tęskniłaś... Tak, tęskniłaś za tym mężczyzną, bo bez niego twoje życie było jednak nic nie warte. To on sprawiał, że czułaś radość, że twoja egzystencja była czegoś warta. Bo przy nim mogłaś się uśmiechać, mogłaś szaleć, mogłaś odkrywać, a gdy go nie było żyłaś tylko dlatego, aby ponownie się z nim zobaczyć. Położyłaś swoją dłoń na klatce piersiowej, czując słabe bicie bolącego serca. Nie mogłaś zrozumieć, dlaczego tęsknota aż tak cię zżerała, wyniszczała od środka. Dlaczego tak bardzo pragnęłaś by Fushiguro tu był. Zamknęłaś oczy. Zasnęłaś. I dopiero po długim czasie przebudziłaś się, gdy ktoś zaczął głaskać cię po głowie.
— Księżniczka tak się rozleniwiła, że śpi od rana do wieczora? — rzekł z kpiną w głosie i zabrał swoją dłoń. Automatycznie się uśmiechnęłaś. — Myślałem, że jak przyjadę to zastanę godne przywitanie.
— Nie jestem twoją żoną, bym miała witać cię w drzwiach, a w jadali czekał gotowy obiad. — odparłaś złośliwie i podniosłaś się do siadu. Toji się zaśmiał, a ty widząc jego osobę i słysząc ten śmiech, sama uniosłaś kącik ust. — Po za tym nie wiedziałam kiedy wrócisz. Zostawiłeś mnie tu samą. Znowu...
— Aż tak ci źle beze mnie? Myślałem, że mnie nie cierpisz. — uśmiechnął się pod nosem i podszedł do komody, aby odstawić jakieś rzeczy.
— To prawda, Toji. Nie cierpię cię. — w pokoju zapadła cisza, a mężczyzna posłał ci obojętne spojrzenie. — Nie cierpię cię, bo opuszczasz mnie, powodując że zapadam się pod ziemię i tylko marzę o twoim powrocie, bym znów mogła cię zwyzywać i żebyś znów mnie całował dopóki nie zemdleje, nie cierpię cię, bo nie mam nigdy zielonego pojęcia, jak długo mam na ciebie czekać. Czy wrócisz jutro? Czy dopiero za siedem dni? Albo czy w ogóle wrócisz? — mówiłaś, zaciskając palce na rogu kanapy.
Facet nie odezwał się. Odwrócił od ciebie wzrok i kontynuował segregowanie swoich rzeczy w komodzie. Rozchyliłaś usta, lecz zabrakło ci już słów. Nerwowo przeczesałaś palcami swoje rozpuszczone włosy. Po chwili Toji zasunął szufladę.
— Czego ode mnie oczekujesz? — zapytał i powoli do ciebie podszedł. Stanął nad tobą i złapał cię za podbródek, uniosłaś swoje spojrzenie na jego zmęczoną twarz. — Nie jestem twoim mężem.
— Czego oczekuje? Niczego. Nie jesteśmy małżeństwem. — droczyłaś się, a on się uśmiechnął. — Nie ważne co zrobisz. Nie ważne czy cię nie będzie, czy będziesz. Bo ty, to ty. Każda niedoskonała związana z tobą rzecz jest perfekcyjna. Chcesz mnie zostawiać? Proszę bardzo. Będę myślała o tobie i twoim powrocie. Zostaniesz? Dalej będę o tobie myślała. O twojej obecności. Uzależniłam się, i to tak bardzo, że niczego od ciebie nie wymagam. Jakbyś okazał się tylko moją iluzją, to żyłabym szczęśliwa, że stworzyłam kogoś takiego w mojej głowie. Po prostu samo twoje imię powoduje u mnie ciepło w duszy. To nie tak, że cię kocham. Nie kocham cię Toji, nie myśl sobie. Ty też mnie nie kochasz. Po prostu stałeś się moją ulubioną myślą, ulubioną czynnością.
CZYTASZ
𝑩𝒊𝒕𝒄𝒉, 𝒄𝒐𝒎𝒆 𝒉𝒆𝒓𝒆 ❀ 𝑻𝒐𝒋𝒊
Fiksi Penggemar❦ 𝐓𝐨𝐣𝐢 𝐱 𝐟.𝐫𝐞𝐚𝐝𝐞𝐫 ❦ - Wyniszczymy się nawzajem. - Wiem. - Podoba mi się to.