❀ 𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑰𝑿.

560 56 7
                                    

   Czasami nudno było być najsilniejszym. Kimś takim, kto bez problemu mógł pokonać każdą żyjącą istotę i to bez większego wysiłku. Gojo nieraz sprawiało to frajdę, gdy mógł się popisać swoimi zdolnościami i spowodować, że jego przeciwnicy czuli się wręcz zmiażdżeni. Czasem jednak, niektóre klątwy bywały upierdliwe, przez co walka się nużyła i Satoru miał dość. Tak było też i w tym przypadku, kiedy nadesłany przez Geto Przeklęty Duch od ponad czterdziestu minut atakował białowłosego. Wyglądał, jak dwumetrowa modliszka z ogonem, jak u skorpiona i z zębami, jak u rekina. Był bardzo szybki, ale nie posiadał dużej siły, jednakże potrafił się regenerować, jak żadna inna klątwa. Mimo, że Gojo atakował go nieustannie to modliszka wciąż żyła i napierała na Zaklinacza. Denerwowało go to bardziej, że nie mógł wyjść z tej bariery i udać ci się na ratunek. Było mu śpieszno do ciebie i nie chciał marnować tu czasu z jakimś owadem. Przez to, że wciąż myślał o tobie nie mógł skupić się na przeciwniku i zadawał mu byle jakie ciosy tak, żeby po prostu go odpędzić. Po za tym, jakby zabił go na samym starcie to przez godzinę musiał by czekać i więcej się zamartwiać. Bariera była, bowiem nie do przebicia i faktycznie mogła zniknąć dopiero po upływie określonego czasu. Geto uciekł już dawno, bo białowłosy nie wyczuwał jego obecności.

— Dobra, pora to zakończyć. — oznajmił Satoru, gdy czas dobiegał końca.

Jednym ciosem, w który nie włożył za dużo siły powalił modliszkę, a kurtyna powoli zaczęła opadać.

— Miałeś chociaż zapewnić mi rozrywkę przez ten czas Suguru, a nie skazywać na jakiś cyrk z owadem. — skomentował całą tą niedorzeczną walkę.

Deszcz lał jak z cebra, ale Gojo się tym nie przejął. Zaczął cię szukać, starał odnaleźć twoją przeklętą energię i wyczuć twą obecność. Mknął prędko z wiatrem i ulewą z nikłą nadzieją na to, że jeszcze gdzieś byłaś w okolicy. Suguru też nigdzie nie wyczuwał. Przeklął pod nosem, zły na siebie samego i cały świat, który zawsze ograniczał mu dostęp do ciebie. Może to dlatego, że był najsilniejszy nie mógł mieć wszystkiego, czyli twojej miłości? Nawet jeśli byś go nie kochała, obiecał ci. Obiecał, że cię ochroni. Tylko to się dla niego teraz liczyło, abyś była bezpieczna. Wiedział dokładnie kim był Fushiguro Toji i jak bardzo niebezpieczny był z niego człowiek. Było to chodzące monstrum bez przeklętej energii, a tak nieprzewidywalny, że nawet Satoru wolał trzymać się na dystans.

Błękitnooki wyczuł pozostałości przeklętej energii po twojej domenie. Prędko udał się na wskazane miejsce ale nie było tam żywej duszy. Było ciemno, a jedyne światło, które znajdowało się pobliżu, pochodziło od lampy stojącej obok przystanku. Gojo stanął na środku ulicy, krople deszczu obijały się o jego posturę. Zacisnął mocno szczękę widząc rozpływająca się pod wpływem kałuż krew i myślał, że zaraz zniszczy pół osiedla. Wstrzymał się jednak bo wiedział, że i tak by to nic nie dało. Jednego był pewien — Toji zabrał cię ze sobą. Pytanie tylko; czy żywą czy martwą? Wściekły Satoru wrócił do siedziby wysoko postawionych. Musiał z nimi poważnie porozmawiać. Przemoknięty mężczyzna wyparował do ich izby niezapowiedzianie i patrząc nań swymi szafirowymi oczami kazał im się wszystkim wstawić.

— Czemuż przychodzisz nieproszony?

— Fushiguro Toji porwał y/n. Jest jedną z naszych. Dajcie mi pozwolenie na zabicie go, a przy okazji zabije dla was Geto Suguru, który teraz też zniknął. Muszę sprowadzić y/n do domu.

Gojo mówił to z trudem. Nie chciał pozbawiać życia swojego przyjaciela ale wiedział, że w inny sposób nie przekonałby starszyzny. Dwóch zbrodniarzy w zamian za Zaklinaczkę rangi specjalnej. Był pewien, że na to polecą.

— Odmawiam.

Krew zawrzała w białowłosym, a dłonie zacisnął w pięści. Myślał, że zaraz oszaleje! Że postrada zmysły! Najgorsze było to, że w takich sytuacjach musiał prosić starszyznę o pozwolenie, gdyż taki był kodeks Akademii. I mogło się zdawać, że Gojo rzadko słuchał się czyichś poleceń, ale nie mógł działać zawsze na własną rękę. Gdyby tak robił to straciłby całe poparcie i mógłby utracić posadę nauczyciela, a o to mu chodziło, by kształtować młode duszę, aby nie wyrosły na takich gburów, przed jakimi stał i żeby sprawili, aby świat Jujutsu stał się lepszym miejscem dla ludzi i Czarowników.

𝑩𝒊𝒕𝒄𝒉, 𝒄𝒐𝒎𝒆 𝒉𝒆𝒓𝒆 ❀ 𝑻𝒐𝒋𝒊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz