❀ 𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑿𝑰𝑰𝑰.

647 52 15
                                    

    Ludzkość nie była podobna w żadnym stopniu do Boga. Ludzie nie wiedzieli, kim tak naprawdę byli. Ludzie błądzą, ludzie szukają, ale nigdy nie odnajdują drogi do siebie. Człowiek był słabą istotą, która ustalała pewną moralność, a jednocześnie podobało jej się łamanie tych zasad. Ciągnęło nas do nieznanego, do popełniana grzechów, bo chyba byliśmy bardziej ciekawi piekła niżeli nieba. Niby znaliśmy nasze cele, poglądy i wartości, więc dlaczego tak często dopadały nas wątpliwości? Dlaczego nie potrafiliśmy decydować i nie wiedzieliśmy, czy należało kierować się sercem bądź rozumem. Byliśmy pogubieni od samego początku i jedyne, co nami kierowało to szczęście, do którego dążyliśmy. Bo człowiek od zawsze patrzył tylko na siebie, nie na innych. Robił wszystko, nie ważne czy dobrze czy źle, aby to tylko osiągnąć sukces, mieć dobrą karierę, władzę i pieniądze. Bo te wszystkie rzeczy były definicją szczęścia, więc jeśli postawiło się jakąś jednostkę na rozdrożu to wybierała nie ten kierunek, który był właściwy, tylko ten, który sprawiłby jej szczęście. 

"Drogi pamiętniczku, czy ja zgrzeszę jeśli moje egocentryczne podejście wybierze szczęście? Czy to naprawdę grzech? Wybierać rzeczy, które nas zadowalają, ale są sprzeczne z poglądami innych? Bo ja nie wiem już, co mam robić. Moje miejsce powinno być gdzie indziej, w akademii. Ale czy ja tam chce być? Co prawda, było mi tam dobrze, ale nie mogłam nazwać tego miejsca domem. O mój Boże, dlaczego straszysz mnie ogniem piekielnym w zamian za to, że chce się poczuć jakbym w końcu odnalazła drogę do domu?"

Bo już naprawdę postradałaś zmysły. Toji był złym wyborem i zdawałaś sobie z tego doskonale sprawę. Ale twoje serce krzyczało głośniej niż rozum. Twój organizm chciał poczuć szczęście. Wybrać zakazane drogi i bawić się na nich lepiej niż gdziekolwiek indziej. Nie potrafiłaś zmrużyć oka przez całą noc, bowiem ciągle o wszystkim rozmyślałaś. O tym, że Satoru, Ieiri i uczniowie się martwili, że Geto wraz z Mahito podążali twoim tropem, że utknęłaś w górach z Tojim i że to ci się niestety podobało. Do południa siedziałaś w swojej sypialni, leżąc i nic nie robiąc. Nie dałaś rady wstać, bo myśli za bardzo tobą owładnęły i jedyne, co mogłaś robić to wpatrywać się w sufit.

— Kac cię męczy, że tak długo spałaś? — zapytał Toji, ukazując się w drzwiach pokoju.

— Nie zmrużyłam chociażby oka i nie mam kaca, jakbyś chciał, kurwa, wiedzieć. — mruknęłaś zasłaniając oczy łokciem.

— Od tych książek erotycznych pewnie masz fantazje po nocach.

— Nie czytam żadnych książek zboczeńcu, goń się. — to powiedziawszy rzuciłaś w niego poduszką ale mężczyzna bez problemu zrobił unik. — Po prostu myślałam nad tym wszystkim.

— I wymyśliłaś coś? 

— A mam inny wybór? Będę musiała ci towarzyszyć, ale nikogo nie zabiję.

— Oczywiście, że masz wybór. — wzruszył ramionami Fushiguro, a ty uniosłaś się na łokciach nie rozumiejąc, o co chodziło starszemu. — Przecież byłabyś w stanie uciec, chociaż wiesz, że ściga cię Geto. Ale ja cię tutaj tak naprawdę nie przetrzymuje, wziąłem cię dla zabawy, rób sobie co chcesz.

"Rób sobie co chcesz" — chyba po raz pierwszy w życiu usłyszałaś te słowa skierowane do twojej osoby. Czy w końcu ktoś dawał ci wybór? Mogłaś sama zadecydować o swoich grzechach? 

— Ale wiesz słonko, dlaczego tego nie zrobisz? — powiedział i uśmiechnął się szydersko, a następnie podszedł do ciebie i przykucnął splatając ze sobą swoje palce. — Bo ci się tu przy mnie podoba i wcale nie chcesz uciekać.

Zmarszczyłaś brwi w oburzeniu, bo Toji miał rację, ale nie mogłaś mu tego przecież przyznać. Frustrował cię jednak fakt, że czytał z ciebie jak z otwartej księgi i przeskanował twoje myśli niczym rentgen. 

𝑩𝒊𝒕𝒄𝒉, 𝒄𝒐𝒎𝒆 𝒉𝒆𝒓𝒆 ❀ 𝑻𝒐𝒋𝒊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz