Rozdział 12

490 26 2
                                    

Szedł ulicą z pochyloną głową. Wpatrywał się w chodnik który przewijał się pod jego stopami. Drżał niezauważalnie na całym ciele. Czuł jak jego dolne partie pieką niemiłosiernie. Znów nie był w stanie się obronić. Znów czuł się jak kurwa co się sprzedaje. Nie robił tego jednak z własnej woli. Nie chciał tego. On go... On go zgwałcił. Szedł pogrążony w swoich myślach kiedy usłyszał trąbienie samochodu. Zatrzymał się jak wryty.

- Patrz ja łazisz gówniarzu! - Krzyknął na niego mężczyzna za kierownicą po czym samochód zaczął znikać mu z oczu.

Chłopak obrócił głowę tak, że mógł się przejrzeć w szklanej tafli budynku. Czarny mundurek który miał na obie był strasznie pognieciony. Sterczące we wszystkie strony świata blond włosy wyraźnie rzucały się w oczy z akompaniamentem jego krwistych oczu i bladej skóry. I chociaż nie było tego widać przez ubranie to był lekko mówiąc wychudzony. Przestał jeść wczoraj dochodząc do wniosku, że jest za gruby. Ktoś taki nigdy nie zostanie bohaterem, mówił wtedy. Nie wiedział jednak ile jeszcze wytrzyma. Czuł się okropnie. Ssało go w żołądku, czuł się wycieńczony po dłuższej aktywności fizycznej, miał mroczki przed oczami, nie był w stanie utrzymywać emocji w ryzach i pobił dziś Dekla prawie do nieprzytomności. Jutro jego rodzice mają przyjść na spotkanie w jego sprawie. Wydalą go ze szkoły czy jednak nie? Wszyscy napewno się nad tym zastanawiali. Czuł się jak śmieć. Po co to zrobił? W domu nie działo się nic nadzwyczajnego, przynajmniej w jego mniemaniu. Gdyby ktoś inny się dowiedział co tam się wyprawia na bank zadzwonił by na komisariat, a Katsuki trafiłby na czas nieokreślony do sierocińca. To by zaprzepaścili jego marzenia o zostaniu bohaterem więc po części sam trochę krył swoją rodzinę. Z resztą, gdyby tego nie robił to dostałby opieprz w domu. Dlatego więc zamiast skierować się jak zwykle do mostu, gdzie napewno będzie stał jakiś radiowóz postanowił zrobić kółko w okół miasta. Taki spacer powinien mu pomóc. Zacisnął ręce i niewiele myśląc obrócił się na pięcie. Szedł w bliżej nieokreślonym kierunku. Miasta aż tętniło życiem. Na placu zabaw bawiły się dzieci, pod sklepem stały dwie kobiety rozmawiające o czymś, menel siedział na ławce prosząc o ratunek pieniężny. Wszystko było tak jak powinno. Zadrżał kiedy powiew zimnego powietrza skierował się w jego stronę. Przysiadł koło jednej placówki, a mianowicie przedszkola. Obserwował jak dzieci biegają beztrosko nie świadome okrucieństwa świata. W końcu każde z nich miało kogoś kto je chroni. Ale czy napewno? - Dopadły go wątpliwości. Może jest tam dziecko takie jak Izuku lub z taką rodziną jak Katsuki. Może było bite w domu i nikt nie zwracał uwagi na jego siniaki. Może jego rodzice też ćpali aż do nie przytomności tak, że miał dylemat czy dzownic po karetkę czy nie... Walnął z całej siły w mur aż nie poczuł, że coś ciepłego spływa mu po ręce. Spróbował rozprostować palce jednak boleśnie się przekonał, że nie jest to wykonalne w stu procentach. No chyba, że chce sam sobie tortury zorganizować. Kiedy miał już to zostawić tak jak było zdał sobie sprawę z tego, że zostawienie tego tak może był niebezpieczne. Skrzywił się delikatnie po czym gwałtownym ruchem to zrobił. Zatkał sobie dłonią usta żeby na świat nie wyrwał się jego okrzyk bólu. Po kilku chwilach czuł się już lepiej jednak mroczki przed oczami się nasiliły. Wybiła godzina piętnasta co oznaczało, że nie długo zacznął się schodzić rodzice po swoje dzieci. Usiadł na murze chcąc na to popatrzeć. Nie chciał jeszcze wracać do domu. Po jakiś dziesięciu minutach przyjechało pierwsze auto. Wysiadła z niego kobieta o długich brązowych włosach i oliwkowej cerze. Miała fiołkowe oczy i zgrabnął sylwetke. Na sobie miała czarną sukienkę. Weszła na teren placówki jak gdyby nigdy nic, a w czacie kiedy szła po swoje zaczęli się zjeżdżać inni rodzice. Przez okno widział jak sale powoli pustoszeją, a hałas się z nich wydobywający cichnie. To na swój sposób go przygnębiło. Im mniej dzieci się bawiło tym mnie miał tu do roboty. A trzeba podkreślić, że lubił obserwować jak się bawią. Przypominało mu to chwilę kiedy nie było tak źle jak obecnie.

- Ayako chodź szybciej! - Krzyknęła kobieta która przyjechała na samym początku.

Dziewczynka nie miała więcej niż maksimum cztery lata. Przez chwilę popatrzyła niepewnie na rodzicielke aż w końcu pokiwała głową i przyspieszyła kroku. Chłopak obserwował by to jak wszystko inne gdyby nie jeden fakt. Dziewczynka obróciła w jego stronę głowę po czym posłała w jego stronę uśmiech który kojarzył mi się z małym Izuku. Otworzył szerzej oczy. Rozbolała go głowa, krew szumiała w uszach. Pokręciło głową, a kiedy miał pewność, że nikt go nie zobaczy zeskoczył j zaczął pędzić do domu. Biegł przez piętnaście minut ignorując zasłabnięcia. Kiedy wreszcie stanął przed drzwiami swojego mieszkania niepewny zapukał. Nikt nie otwierał przez dobre pięć minut aż w końcu w progu pojawiła się jego matka. Patrzyła na niego z odrazą w oczach jednak kiedy minął ich mężczyzna z kobietą to na jej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Chłopak przełknął ślinę i wszedł do środka. Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły poczuł cios w głowę. Upadł na podłogę zapierając się rękami o deski żeby nie uderzyć o nie głową. Spojrzał spod łba na matkę.

- Oj czyżby bolało? - Zapytała przesłodzonym głosem po czym docisnęła obcasem jego głowę do drewna. - Dlaczego nie odpowiadasz, co gówniarzu?

Dalej milczał nie chcąc się narażać. Kobieta skwitowała to wybuchem śmiechu po czym ocaliła się do kuchni gdzie najpewniej miała zamiar ćpać. Podniósł się z podłogi otrzepując z kurzu mundurek. Już na początku był brudny, a teraz? Westchnął zrezygnowany. Całe szczęście, że dziś był piątek. Poszedł po schodach na górę do swojego pokoju by się przebrać. Kiedy  zdjął już mundurek i założył krótkie spodenki wraz z przysługą bluzką rzucił się na łóżko rozkładając szeroko ręce. Szybko jednak usiadł by skierować swoje spojrzenie na wpół odsłonięte uda. Nie dało się zliczyć ile miał już siniaków. Nakładały się na siebie tworząc osobliwy wzór. A każdy z nich bolał niemiłosiernie. Wyrwał mi się cichy chichot. Uśmiech wypłynął na twarz. To było zabawne. Jego życie było jedną wielką beczką śmiechu. Po prostu komedia. Śmiech przeradzał się powoli w szloch, a szloch w płacz. Skulił się na łóżku nie wiedząc co ma że sobą zrobić. Chciał zapomnieć o wszystkim i o wszystkich. Słyszał raz w telewizji, że osoby z depresją, której jego zdaniem nie miał, cięły się żeby zapomnieć o swoich problemach. Ale on tego nigdy by nie zrobił. Pod żadnym pozorem. A przynajmniej tak uważał. Nie nawiedził siebie za to, że był kim był, ale nigdy nie posunął by się do czegoś takiego. W brzuchu mu zaburczało, a głód nie dawał już o sobie zapomnieć. Tylko jedna kanapka, obiecał sobie po czym zszedł na dół ocierając wcześniej łzy. Nie chciał znów wysłuchiwać wyzwisk które usłyszał właśnie przez nie.

**************************************

Oto kolejny rozdział. Dowiedzieliście się jak wyglądał jego typowy dzień jak jeszcze chodził do gimnazjum. Mam nadzieję, że nie zawiodłam w tym rozdziale. I jeszcze chce wam podziękować za czytanie tego czegoś. Do zobaczenia!

Gwiazdka ?

Komentarz ?

Jeden krok || Depressed Bakugo x Todoroki ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz