Rozdział 10

517 37 2
                                    

Siedział na kanapie w domu w którym nie był od powstania internatu. Na przeciw niego był dyrektor szkoły, Nezu, jego wychowawca, Aizawa no i All might. Wcześniej była również Recovery girl, ale musiała już iść. Powiedziała to co miała powiedzieć. Nauczyciele i jego rodzice żywo nad czymś dyskutowali jednak on tego nie słuchał. Zastanawiał się co z tym fantem zrobić. Od tak dawna nie był w tym miejscu, że czuł się onieśmielony. Do tego jeszcze fakt, że byli tu jego rodzice więc w ogóle. Miał na dzisiaj zostać już w domu. Nie chciał tego i nawet protestował podczas drogi, ale nie słuchali go. Oznajmili, że dobrze mu to zrobi. Tak, dobrze. Jego organizm od tego dnia w którym nie musiał tu mieszkać powoli się przyzwyczajał, że nikt go codziennie nie biję i w okół nie panuje wszechogarniający odór alkoholu. Za to jego psychika powoli się przyzwyczajała, że nie jest już skazany na kłótnie rodziców oraz wyzwiska od najgorszych. Ale ten jeden dzień mógł to wszystko zaprzepaścić. Ten jeden dzień mógł to wszystko zniszczyć. Siedział więc z pochyloną głową słuchając jak jego matka zapewnia, że napewno nie mógł się głodzić specjalnie. Przecież to zdrowe dziecko, mówiła raz po raz, że on niby miałby się głodzić? Absurd. Tu tylko mógł jej potakiwać co więc robił. Nie zależało mu specjalnie żeby ktoś mu pomógł. Był całkowicie na to obojętny. Ale czy to znaczyło, że był obojętny na własne życie? Przeszedł go dreszcz. Nie, to nie było tak. Nie był jakimś pieprzonym samobójcą. Zawsze uważał ich za tchórzy. Próbują uciec od wszystkiego skazując tym samym bliskich na cierpienie. On nie był tchórzem. Zamierzał walczyć o swoje życie do końca, tylko... Nie chciał pomocy. Sam by sobie doskonale poradził. I już sobie radził. Gdyby ktoś powiedział, że ma traumę to by go wyśmiał. Gdyby ktoś powiedział, że potrzebuje psychologa to oberwał by w głowę. Gdyby ktoś podał mu pomocną dłoń odtrącił by ją nie zważając, że ciemność go pochłonie. Taki już był i nic nie mogło tego zmienić. Wszyscy mówili, że odziedziczył wygląd po matce. Charakter też po niej miał. Był jej męska i młodszą wersją jak mówił jego ojciec. Zabawne. Naprawdę byli podobni jak dwie krople wody.

-...kugo? Bakugo! - Krzyknął ktoś, a on ocknął się z transu w który wpadł.

Wzdrygnął się i uniósł powoli głowę. Nauczyciele patrzyli na niego z lekkim niepokojem. Ojciec również tylko nie na niego tylko na bohaterów.

- Hm...? - Mruknął cicho z jednoznacznym pytaniem wymalowanym na twarzy. Przez chwilę mierzył się wzrokiem z dyrektorem aż w końcu odpuścił. Wyprostował się czekając.

- Chłopcze. - Zaczął delikatnie, a czerwonookiego już na samym początku ogarnęły same źle myśli. - Co ty na to żeby zapisać cię do psychologa?

Otworzył szerzej oczy. On nie potrzebował pomocy. Wcale, a wcale. Wcale... Nie chciał niczyjego wsparcia. To nie mogło się udać. Nie chciał... Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że zaczyna powoli panikować. Zacisnął dłonie w pięści żeby się uspokoić. Zadziałało. Po chwili owładnęła nim sztuczna arogancja i oburzenie.

- Po co mi to niby? - Warknał na nich tak jak wszyscy się najpewniej spodziewali.

- Nie wmówisz nam, że nic się nie dzieje. To bardzo dziwne i podejrzane, że przez taki długi okres nie jadłeś. - Oznajmił Aizawa.

Serce chłopaka zaczęło bić szybciej. Ledwo się powstrzymywał żeby nie zacząć nerwowo wdychać powietrze. Zacisnął mocniej ręce czując jak ból który sam sobie zadawał go otrzeźwia.

- Nie byłem głodny. - Mruknął pod nosem nie patrząc na nich.

- Nie byłeś? - All might chyba nie zamierzał w to uwierzyć. Westchnął i z bólem na niego spojrzał. - Jeśli potrzebujesz pomocy wystarczy powiedzieć.

- Niczego nie potrzebuje. - Odparował natychmiast krzyżując ręce na piersi.

- Katsuki, zachowuj się. - Upomniała go matka, a on poczuł jak oblewa go zimny pot. Opuścił ręce. - Najmocniej za niego przepraszam.

Jeden krok || Depressed Bakugo x Todoroki ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz