Rozdział 8

535 35 2
                                    

Zakopał się w pościeli, a oczy mu się zaszkliły. Musieli kiedyś do tego dojść. Nie było szans żeby się nie dowiedzieli. Nic dziwnego, że Deku w końcu im to powiedział. Zwłaszcza, że ostatnio trochę go pomęczył. Odwrócili się od niego, jeśli kiedy kolwiek byli po jego stronie i zasłużył sobie na to. Nie powinien go tak traktować. Zacisnął ręce na kołdrze kiedy jego ciałem wstrząsnęły konfulsję. Szykował się na to, że jego klatkę piersiową rozedrze płacz lecz nic takiego nienastąpiło. Skulił się i schował głowę między kolanami tak jak to robił kiedy był dzieckiem. Nagle sobie przypomniał, że miał coś zjeść, a przez tą aferę nie wziął nawet swojej herbaty. Westchnął zrezygnowany i podniósł się do pozycji siedzącej. Gapił się chwilę pustym wzrokiem na drzwi po czym zsunął się z łóżka. Obrócił lekko głowę tak, że jego spojrzenie padło na szafę. Niezgrabnie się podniósł do pozycji siedzącej nie odwracając od niej wzroku. Spierał się z sobą co powinien zrobić. Z jednej strony bardzo chciał iść na most. Ale nie mógł. Ostatnio kiedy w końcu wylosował śmierć i miał skoczyć ten ogrodnik użył swojego daru i oplótł go gałęziami wokół barierki. Zaczął się wypytywać czy chce porozmawiać i zapewniać l, że życie jest piękne i wiele jeszcze dobrych rzeczy się wydarzy tylko trzeba do nich dożyć. Kiedy tak tego wtedy słuchał to aż zbierało mu się na mdłości. Życie jest piękne? No może w niektórych przypadkach. Kiedy ktoś ma potężny quirk, kiedy ktoś ma kochająca rodzinę i kiedy ktoś nie był gwałcony przez osobę do której poszło się po pomoc. Tak. Wtedy jego życie byłoby naprawdę wspaniałe. I jeszcze gdyby nad sobą panował i nie wyżywał się na Izuku to w ogóle byłoby idealnie. Ale to niebyło mu dane. Z resztą. Już sam fakt, że zdał do tak prestiżowej szkoły jak UA i rodzice zgadzali się opłacać czesne było niezwykłym szczęściem. Wstał i wbrew protestom jego podświadomości zaczął się przebierać w tradycyjny strój na ucieczki z internatu. Nie miał jednak zamiaru iść do tamtego parku. Za bardzo by ryzykował. Po prostu powłóczy się po mieście. Może zgodnie z planem coś zje. Otworzył drzwi balkonowe i nie domykając ich do końca stanął na barierce w kuckach. Chwycił się rękami za odsłonięty kawałek metalu który miał między stopami i oddetchnął głęboko przymykając jednocześnie oczy. Na twarz wypłynął mu delikatny uśmiech. Wyprostował się chwiejąc lekko i rozkładając ręce żeby utrzymać równowagę. Szybko zeskoczył żeby nie przyciągnąć niczyjej uwagi. Odbił się od śmietnika po czym wylądował na ziemi. Nogi lekko go bolały od uderzenia. Pobiegł w stronę tylnej furtki. Nikt jej nigdy nieużywał więc było małe prawdopodobieństwo, że ktoś go zobaczy. Otworzył ja szybkim ruchem po czym zamknął delikatnie kiedy już przez nią przeszedł. Rozejrzał się do o koła , a kiedy zobaczył, że nikogo oprócz niego na ulicy nie ma, odetchnął z ulgą. Włożył ręce do kieszeni i opuścił głowę. Rozglądał się jednak czujnie do okoła. Mimo, że starał się nie myśleć o tym co zaszło, nie bardzo mu to wychodziło. Kiedy po incydencie w kuchni wrócił do pokoju zwyczajnie w świecie zasnął. Nie dawno się obudził i co? Od razu uciekł na miasto. Był nie możliwy. Wstrząsnął nim dreszcz i objął się rękoma. Nie przestawał iść do póki nie uderzył w latarnię. Zrobił kilka kroków do tyłu i instynktownie przyłożył dłoń do obolałego miejsca. Nie skrzywił się kiedy jego głowa zapulsowała bólem. Zignorował to, z powrotem włożył rękę do kieszeni i skierował się do furgonetki z jedzeniem która dostrzegł kątem oka. Wyjął z kieszeni trochę pieniędzy. Wystarczyłoby mu na kanapkę. Więc ją kupił. Zapłacił szybko i się oddalił. Usiadł na krawężniku i nie chętnie zdjął maskę z twarzy. Nie sprawdzając nawet z czym jest wziął kęsa. Nie wyróżniała się niczym specjalnym. Dopiero kiedy go przełknął poczuł jaki głodny jest. Szybko dokończył resztę. Nadal był głodny, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Westchnął cicho patrząc na pustą papierową torebkę. Wstał i otrzepał spodnie. Założył z powrotem maseczkę i zaczął iść w bliżej nieokreślonym kierunku. Co teraz miał zrobić? Most odpadał. Poszukać jakiegoś nowego bezpiecznego miejsca? Wyjął i włączył telefon żeby zacząć przeszukiwać różne miejsca w okolicy kiedy usłyszał nagle jakieś krzyki. Odwrócił się i zaczął biec. Kiedy dotarł do źródła hałasu stanął jak wryty. Na dachu jednego budynku stał chłopak. Na pewno nie był od niego dużo starszy. Stał na samej krawędzi. Na ulicy stały trzy radiowozy. Zebrała się również grupka gapiów która wszystko nagrywała.

- Nie musisz tego robić! - Powiedział przez magnetofon mężczyzna w mundurze. Najpewniej był konsultantem lub negocjatorem.

- Może i nie muszę, ale chcę! Moje życie jest do dupy! Chce umrzeć! Tylko ból fizyczny pozwala zapomnieć o wszystkim! - Wrzasnął w odpowiedzi drugi. Mimo, że dzieliła ich nie mała odległość to Katsuki doskonale widział jego łzy.

Wszystko rozegrało się dość szybko. Krzyk gapiów, panikowanie policji, krew rozbryzgująca się na chodniku, płacz dziecka. Katsuki cofnął się w tył przerażony scena która się właśnie przed nim rozegrała. Mężczyzna na granicy świadomości skierował spojrzenie w jego stronę. Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech po czym zamknął oczy, a jego klatka piersiowa przestała się unosić. Policja zaczęła wyganiać gapiów. Cofnął się jeszcze kilka kroków chwiejąc się na nogach. Zaczął gwałtownie wciągać powietrze, ale maska na jego twarzy wcale mu nie pomagała. Kiedy jakiś funkcjonariusz ruszył w jego stronę, spanikowany odwrócił się na pięcie i zaczął biec nie patrząc nawet pod nogi. Pierwszy raz był świadkiem czyjegoś samobójstwa. Nie miał pojęcia, że skok z wysokości może coś takiego spowodować. Tyle krwi... Ale on przecież chciał się zrzucić z mostu prosto do wody. Jego ciało nie byłoby połamane tylko by się utopił zostawiając ciało w nienaruszonym stanie. Ta myśl go trochę uspokoiła. Zatrzymał się przed tylnym wejście do akademika. Bez zastanowienia pchnął drzwi nawet i znów zaczął biec. Trzask drewna o mur wydawał mu się w tej ciszy przerażająco głośny. Skoczył na śmietnik, odbił się od pokrywy i używając częściowo daru wzbił się w górę. Wylądował chwiejnie na swoim balkonie po czym wpadł do balkonu, cicho już zamykając drzwi. Przywarł do nich plecami i szybkim ruchem zdjął z twarzy maskę. Z ulgą zaczął wciągać przez usta świeże powietrze. Osunął się na podłogę czując, że jego ciało staje się bezwładne. Siedząc już schował głowę w kolana i objął się rękoma. Z podwójną siłą wróciły do niego ostatnie wydarzenia. Poczuł, niewyobrażalny ból którego jeszcze nigdy nie doznał. Nigdy go tak nie bolało kiedy ojciec siedział pijany przed telewizorem. Nigdy go tak nie bolało kiedy mama go biła. Nigdy go tak nie bolało kiedy porównywano go z Izuku. Nigdy go tak nie bolało kiedy nauczyciel go gwałcił. Tylko ból fizyczny pozwala zapomnieć o wszystkim. Ostatnie zdanie wypowiedziane przez tamtego mężczyznę rozbrzmiały w jego głowie z niewyobrażalną siłą. Podniósł pusty wzrok po czym skierował go na biurko. Wstał szybko i do niego podszedł. Chwycił nóż do papieru po czym usiadł na łóżku wpatrując się w niego że spokojem. Chciał go już przyłożyć do ręki kiedy się powstrzymał. Tak napewno zobaczą, pomyślał, po czym z nową determinacją podciągnął nogawki spodni. Nie mógł tego zrobić za wysoko bo by w końcu zauważyli. Przyłożył więc ostrze kilka milimetrów nad kostką. Docisnął je aż nie poleciała krew. Problemy zniknęły wraz z nią jednak szybko wróciły. Mocniej, pomyślał i z jeszcze większą siłą pociął skórę. Po kilku następnych próbach zaczął się kroicz aż do mięsa. Dopiero wtedy czuł jak wszystkie troski z niego ulatują. Kiedy miał zostawić na ciele kolejny krwisty ślad zdał sobie sprawę, że nie dość, że jeszcze trochę i pobrudzi kołdrę i będzie musiał się tłumaczyć skąd ta krew to jeśli będzie ich za dużo to mimo, że robił to w miejscu na które przecież nikt nie patrzył to i tak będzie można to dostrzec nawet bez wielkiej trudności. Z niechęcią odłożył nóż z powrotem na biurko i przeszedł do apteczki. Namoczył wacik płynem dezynfekującym i zaczął przecierać rany. Nie skrzywił się ani razu. Kiedy skończył ta czynność zaczął zakładać bandaże. Fakt, że przez następny tydzień będą mieli zajęcia teoretyczne był na jego korzyść. Przez ten czas ślady powinny choć trochę wyblaknąć. Ale nie oszukujemy się, pomyślał, napewno nie będzie to pierwszy i ostatni raz. Jak w końcu miał zrezygnować z czegoś co mu tak pomogło?

**************************************

Oto kolejny rozdział tego czegoś. Ogólnie chciałabym prosić o konstruktywną krytykę w stosunku do moich opowiadań. Chętnie posłucham co robię źle i postaram się to naprawić. Wstawiać zaczęłam nie dawno bo dopiero miesiąc lub góra dwa miesiące temu. Mam gotowe ( W całości ) jedno opowiadanie z bakudeku, ale nie chcę mi się go przepisywać i jedno w ponad połowie napisane z bakudabi ( Dla osób które lubią ten ship ). Ale nie chcę mi się tego przepisywać bo jestem leniem skończonym. Tak czy siak jeśli macie do mnie jakieś rady lub sugestie to walcie śmiało. Napewno mi to pomoże.

P.s

No bo zauważyłam, że książki pisane spontanicznie mają więcej wyświetleń. To znaczy, że przy każdym opowiadaniu powinnam iść na żywioł?

Gwiazdka ?

Komentarz ?

Jeden krok || Depressed Bakugo x Todoroki ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz