17

468 37 9
                                    

Skoro tak-mruknęłam. Pobiegłam do siebie do pokoju. Zakluczyłam drzwi i położyłam się na łóżku. Łzy lały się ze mnie litrami. Nie miałam zamiaru opuszczać tego pokoju przez najbliższy tydzień. Nie chciałam widzieć absolutnie nikogo, a w szczególności Wandy i Visiona. Wszystko zaczynało się układać. Znalazłam przyjaciół, rodzine, a nawet ktoś mi się spodobał. A teraz wszystko się zjebało...

***

-Larysa, albo wyjdziesz i coś zjesz albo wyważę te drzwi!- krzyczała Natasha za drzwiami. Odkąd zamknęłam się w pokoju minął jeden dzień. Łazienkę miałam w pokoju, więc z tym problemu nie było. Problem pojawiał się z nadopiekuńczą matką i ciotką. Wieża miała cienkie ściany i idealnie słyszałam jak Natasha groziła Wandzie, że jeśli nie przeprosi to zakopie ją żywcem albo wytnie wszystkie narządy. Właśnie dlatego, gdy Wanda stanęła przy drzwiach i przeprosiła, nie przyjęłam ich i kazałam jej spierdalać. Wiedziałam, że nie są szczere.

-Larysa, nie wkurwiaj mnie- powiedziała Yelena.

-Jezu, przynieś mi jakiś jogurt i wodę. Po sprawie- jęknęłam w poduszkę.

-Nie możesz całe życie siedzieć w pokoju przez jakaś dziwkę- powiedziała Natasha.

-Minął dopiero jeden dzień i chce pobyć sama. Dajcie mi spokój- mruknęłam i poszłam do łazienki. Ściągnęłam z siebie ubrania i stanęłam przed lustrem. Oglądałam każdą bliznę, którą zrobiłam będąc w czerwonym pokoju. Naprawdę walczyłam ze sobą, żeby teraz nie zrobić nowych. Długo wychodziłam z tego uzależnienia. Nie chciałam tego psuć, ale emocje wzięły górę. Otworzyłam szufladę, w której miałam nożyk. Dostałam go lata temu od Cathariny. Przed oczami mignęła mi jej śmierć. Dokładnie pamiętam jak oberwała kulkę w brzuch, a ja nie mogłam uronić przy niej łzy, bo również  zabili by mnie.

Poszukałam miejsca na lewym przedramieniu. Zatrzymałam wzrok w połowie. Było miejsce. Wahałam się. Kto by się nie wahał? Dwa lata temu z tym skończyłam, a teraz chciałam zacząć od nowa. Jebać.

Te właśnie słowa krążyły mi po głowie gdy przejechałam 4 razy nożykiem po przed ramieniu. Krew sączyła się z rozciętego miejsca, a ja już zaczynałam żałować, ale widziałam, że już tego nie cofnę. Mimo, że bolało, żałowałam i bałam się, w głębi serca mi się podobało. Wiedziałam, że nie ma odwrotu. Wiedziałam, że zrobię to ponownie.

Weszłam pod prysznic i puściłam zimną wodę. Krew mieszała się z wodą, tworząc piękny różowy kolor. Po wyjściu wysuszyłam włosy. Ubrałam czarny dres i rozcięcia, które zrobiłam, owinęłam bandażem. Położyłam swoje bezwładne ciało na łóżku i tępo gapiłam w sufit. Z moich oczu leciały łzy. Łzy żalu, bólu, nienawiści, bezradności i poczucia winy. Nie mogłam stwierdzić, który raz płacze tego dnia, ale napewno nie pierwszy i nie ostatni.

-Zostawiam ci przed drzwiami obiad- powiedziała Yelena. Jęknęłam z niezadowolenia. Naprawdę nie byłam głodna i wiedziałam, że mój żołądek nie jest w stanie przyjąć czegokolwiek innego niż woda. Podeszłam do drzwi i powoli je otworzyłam, upewniając się, że nikogo nie ma. Szybko zgarnęłam talerz z rybą i ziemniakami i zamknęłam drzwi. Usiadłam przy biurku i zaczęłam grzebać w jedzeniu. Wzięłam kilka kęsów, ale naprawdę nie mogłam więcej. Gdy ryba i ziemniaki stworzyły jedną wielką papkę, poszłam do toalety i wyrzuciłam obiad. Wystawiłam talerz przed drzwi i znów położyłam się na łóżku.

Time skip

Minął ponad tydzień. Kilka razy wpuściłam Natashe. Chciała mnie zobaczyć i zawsze gdy przychodziła, sprzątała mi pokój. Nie obyło się bez monologów na temat mojego zachowania. Dzisiaj nadszedł przełomowy dzień wyjścia z pokoju. Nie miałam już co w nim robić. Najgorsze było to, że tak jak się spodziewałam, nałóg samookaleczania wrócił. Zrobiłam to kilka razy i znów bardzo mi się to podobało. Natasha nie wiedziała. I tak miało pozostać.

Otworzyłam powoli drzwi i wyszłam powolnym krokiem z pokoju. Moje ciało było skostniałe przez ciągłe leżenie. Miałam na sobie dres w kolorze brązowym. Wbijałam paznokcie w przedramię, próbując się uspokoić. Natrętne myśli krążyły mi po głowie. Weszłam do salonu i rozejrzałam się po towarzystwie. Byli tam wszyscy. Dosłownie wszyscy...

-Witamy wśród żywych!- krzyknął Tony. Wzrok wszystkich przeniósł się na mnie. Serce zaczęło mi szybciej bić. Ręce całe mi się trzęsły.

-Kurwa nie teraz- mruknęłam pod nosem.

-Wszystko okej?- zapytała Yelena. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Nogi miałam jak z waty i widziałam czarne mroczki.

-Przepraszam- powiedziałam i wybiegłam z pokoju. Pobiegłam do najbliższej łazienki. Zakluczyłam drzwi i przeszukiwałam szafki w celu znalezienia jakiś leków na uspokojenie.

-Larysa? Otwórz proszę- usłyszałam głos Wandy.

-Wszystko okej. Zaraz wrócę- powiedziałam i dalej szukałam tych cholernych leków.

-Otwórz albo sama to zrobię- powiedziała. Serce waliło mi coraz szybciej, a z oczy płynęły łzy.

-To naprawdę nic takiego, daj mi chwilę- załkałam. Spojrzałam na drzwi, których zamek sam się przekręcił. Wanda otworzyła drzwi i zeskanowała mnie wzrokiem.

-O boże- szepnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Dziewczyna podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.- Przepraszam, przepraszam przepraszam- powtarzała w kółko. Mój oddech zaczął się stabilizować, a ręce już się nie trzęsły.

-To nie twoja wina- powiedziałam w jej ramie.

-Wyglądasz strasznie- powiedziała i wyrwała się z uścisku.

-Dziękuję za komplement- powiedziałam śmiejąc się przez łzy. Wanda zaprowadziła mnie do salonu i razem w wszystkimi gadaliśmy na różne tematy. Byłam im wdzięczna za nie gadanie o tym co się stało. Byli wyrozumiali i dali mi czas. Wieczorem Wanda próbowała wciskać we mnie jedzenie. Zjadłam trochę i przekonałam ją, że nie jestem głodna. Całą noc leżałam w łóżku nie mogąc zasnąć. Oczy zamknęły mi się dopiero koło 6...

Córka Wdowy// Larysa Alianova Romanova x Wanda MaximoffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz