Zielonooka wbijała swoje paznokcie w moją szyję. Oderwałyśmy się od siebie i obie głośno sapałyśmy. Po chwilowej przerwie, dziewczyna zaczęła lizać i całować moje szyję. Kilka razy zatrzymywała się w jednym miejscy na dłużej, a ja wiedziałam, że będą tam malinki. Podobało mi się to. Mimo, że traciłam kontrolę, nie czułam się obciążona. Czułam się wolna. Dzięki Wandzie poczułam się wolna. Czułam się przy niej swobodnie. Ta dziewczyna robiła ze mną coś dziwnego. Jeszcze nie wiedziałam co, ale widziałam, że coraz bardziej mi się to podoba.
***
Z samego rana pobiegłam na siłownie, ubrana w strój do baletu i rozpinaną bluzę. Wczoraj pożegnałam się z Wandą kilka minut po pocałunku. Analizowałam całą sytuację po kilka razy, a w nocy prawie nie zmrużyłam oka. Ciężko było przeanalizować sytuację i znaleźć inne wyjścia, kiedy to nie ja miałam kontrolę nad tą sytuacją.
Tańczyłam to samo co zawsze, próbując zapomnieć o wczoraj, ale obrazy jak na złość krążyły mi po głowie. Miałam tego serdecznie dość. Czemu nie mogłam po porostu skupić się na czymś innym? Było tyle rzeczy, o których mogłam myśleć, a ja myślałam tylko o tym.
Po treningu poszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie kawę i schowałam się w swoim pokoju. Nie miałam ochoty spędzać czasu z ludźmi. Nie dosyć, że mnie irytowali, to teraz ja irytowałam samą siebie. Przebrałam się w dresy i otuliłam ciepłą kołdrą, po czym włączyłam sobie ,,Titanica". Kubek z kawą trzymałam w rękach, co jakiś czas upijając łyk.
Film trwał aż trzy godziny i dzięki bogu nikt mi nie przeszkadzał. Spaliłam szybko fajkę w oknie i zeszłam do salonu. Siedziało tam kilka osób, ale było ich mniej niż zwykle.
-Gdzie reszta?- zapytałam dosiadając się.
-Wanda, Nat, Clint i Peter są na misji- odpowiedział mi Tony.
-Jak zwykle dowiaduję się ostatnia- zaśmiałam się i rozejrzałam po pokoju. Kilka osób siedziało zapewne w pokojach, w tym Lena. Byłam tu z Tonym, Stevem i Brucem. Nie byłam zbyt przekonana do tego towarzystwa. Jestem prawie że pewna, że zaraz zaczną się kłócić. Ulotniłam się jak najszybciej i poszłam do pokoju Yeleny. Weszłam bez pukania co było błędem. Blondynka całowała się z Kate na środku pokoju. Ich wzrok wbił się we mnie, a ja tylko prychnęłam i zamknęłam drzwi. Cały dzień zapowiadał się nudno więc wróciłam do siebie i zrobiłam sobie drzemkę.
Ten dzień był potwornie nudny, jedyną ciekawszą rzeczą był ich nocny powrót z misji. Zrobili takie wejście, że szkoda gadać. Głośna muzyka obudziła wszystkich, a później uczcili udaną misję spijając się do nieprzytomności.
-Boże, ledwo stoję-zaśmiałam się.
-To wina Clinta-odpowiedziała mi Wanda.
-Przez najbliższy tydzień nie spojrzę na alkohol- mruknęłam, co rudowłosa głośno wyśmiała.
-Już ci wierzę- odpowiedziała, a nasze spojrzenia się skrzyżowały.
-Zakład?- zapytałam.
-Jeśli wygram, pójdziesz ze mną na randkę- odpowiedziała, na co moje oczy znacznie się powiększyły.
-Jeśli ja wygram, idziesz ze mną na drinka- odpowiedziałam, a sarkastyczny uśmieszek wplótł się na moje usta.
-Stoi-odpowiedziała. Pewna siebie wróciłam do pokoju i zanudzałam się na śmierć. Próbowałam czytać, wyjść na dach, gadać z Nat, ale albo nudziło mi się, po kilku sekundach, albo rozmówca tylko jąkał coś pod nosem, więc nie było sensu dalszego prowadzenia rozmowy. Położyłam się na łóżku, próbując zrozumieć swoje uczucia. W szczególności z Wandą. Nasza relacja była dziwna. Niby się przyjaźniłyśmy, a jednak było to coś więcej. Ciężko było to zrozumieć, a co dopiero wytłumaczyć w logiczny sposób. Zwyczajnie się nie dało.
Przed snem spaliłam szluga w oknie i spróbowałam poczytać, ale książka wydawała mi się strasznie nudna. Więc wzięłam zimny prysznic i ułożyłam się wygodnie w łóżku, aby już po chwili oddać się w objęcia Morfeusza.
Ten rozdział jest troszkę krótszy za co przepraszam, ale mam naprawdę zapierdziel.
CZYTASZ
Córka Wdowy// Larysa Alianova Romanova x Wanda Maximoff
Novela JuvenilLarysa to córka Natashy Romanoff, ale podaje się pod innym nazwiskiem. Dziewczyna nie przyznaje się do własnej matki. Pytanie brzmi dlaczego? Larysa urodziła się w czerwonej sali. To był jej świat. Nie znała innego życia. Młodej wdowie wmawiano, że...