Katierina
Muzyka powinna być traktowana jak masaż dla duszy. Ukoić ją, wyciszyć... przenosić w nieodkryte jeszcze miejsca. Sprawiać, że czujemy się bezpieczne, gdy tak otula nas swoim dźwiękiem. Nuty odtworzone przez muzyków, szczególnie tak idealnie skomponowanych utworów jak te, które teraz wybrzmiewają, mają na celu pozwolić nam upajać się emocjami. Dla mnie jednak, nie jest już tym co dobre. Być może, zbyt wiele we mnie mrocznych myśli a może zbyt dużo chaosu w życiu... sprzeczności. Pomimo urzekającego piękna, które niesie się po olbrzymim pomieszczeniu nie czuję muzyki w ten sposób co kiedyś. To przykre. Sprawne ruchy smyczkiem wykonywane przez znakomitego skrzypka nie porywają mnie. Chociażby mnie wiem jak się starała, nie potrafię już zatracić się w dźwiękach. Może to jednak nie o to chodzi... może to one nie umieją już zabrać mnie do bezpiecznej strefy. Czy dla mnie taka strefa jeszcze istnieje? Przyglądam się ludziom uczestniczącym na balu. Ojciec organizuje go co trzy lata. Można by pomyśleć, że to wydarzenie, na którym zbierane są fundusze na rzecz badań klinicznych jest jednym z najbardziej charytatywnych przedsięwzięć. Niemal parskam gorzkim śmiechem na to, jak ludzie potrafią być ogłupieni wierząc, że człowiek bogaty oddaje swoje pieniądze, bez żadnych ukrytych korzyści. Zawsze coś za tym idzie. Rozgłos dotyczący wydarzenia, promowanie własnej osoby, próba naprawienia wizerunku albo, co jak czyni mój ojciec, próba zatuszowania niezbyt legalnej działalności.
Dzisiejszego wieczoru, są tutaj nie tylko najważniejsi ludzie w kraju, ale i najbogatsi biznesmeni z całego świata. Przybyli do naszej letniej rezydencji z żonami bądź kochankami. Każdy z nich jest zbyt ważny, by przybyć bez ochrony. Obstawieni przynajmniej dwoma ochroniarzami, patrzą na siebie z fałszywymi uśmiechami i brutalnością w oczach, która niekiedy wydostaje się za sztucznym opanowaniem.
Chociaż – mrużę oczy – Biorąc pod uwagę, że cztery piękne ciemnowłose kobiety wdzięczą się niemal desperacko do ciemnowłosego mężczyzny w grafitowym garniturze - jeden z obrzydliwie bogatych szejków, zabrał ze sobą nie tylko towarzyszkę i ochronę; to raczej jego połowa haremu...Cholera. Ciekawe jak wybiera, z którą z nich spędzi daną noc... ma grafik? Albo...może ma olbrzymie łóżko mieszczące wszystkie kobiety. Drżę na samą myśl.
Każdy jeden mężczyzna na sali jest ubrany w garnitur lub frak. Wyglądają na pewnych siebie. Może też nieco aroganckich. Jakby cały świat leżał u ich stóp. Biorąc pod uwagę ich obecność tutaj, zapewne tak jest. Kobiety za to, ubrane są w piękne kreacje od projektantów, rozdają uśmiechy na prawo i lewo, jednocześnie w sposób mało dyskretny zerkają zazdrośnie jedna na drugą. Szczególnie te, które nie są żonami a pragną za wszelką cenę nimi zostać. Tak jakby towarzyszka partnera biznesowego, z którym rozmawia ich druga połowa była konkurencją dla nich samych.
Powoli każdy z pomocą wyznaczonych kelnerów, kieruje się do wyznaczonych okrągłych stolików, by zająć odpowiednie miejsce. Przy każdym z nich znajdują się miejsca na sześć osób. Usadzenie każdego tak, by nie znajdowali się koło siebie osoby skonfliktowane, było nie lada wyzwaniem.
Gwar rozmów cichnie gdy mój ojciec wchodzi na podwyższenie w sali balowej. Każdy z gości niemal nachyla się bliżej, aby lepiej widzieć i słyszeć najważniejszą osobę w tym miejscu. Uśmiecham się pod nosem widząc, z jaką swobodą i niewyszukaną elegancją zaczyna przemawiać. Nie przysłuchuję się jego słowom. Znam je, ponieważ sama układałam mu to przemówienie. Rozglądam się za to po zgromadzonych. Siadam przy stoliku, przy bocznych drzwiach, więc widok mam na wszystkich w pomieszczeniu. Obok mnie powinni znajdować się mój brat, ojciec, który teraz przemawia i Remington Mayson -nasza dzisiejsza obstawa, ale miejsca te w tym momencie są puste. Ignoruję to. Robię to, co uwielbiam w takich momentach. Obserwuję.
CZYTASZ
BRATVA. Walczę dla niej.
RomanceWalczymy dla niej. Zabijamy dla niej. Umieramy dla niej. Ludzie umierają za mnie. Dla mnie. Przeze mnie. Ja umarłam już dawno. Kawałek po kawałku, aż w końcu nie zostało we mnie już nic. Nikolij Andriejew obiecał, że będzie mnie chronił, nauczy pono...