Rozdział 27

119 34 5
                                    


Nikolij

Co to za miejsce i dlaczego mój ojciec kazał mi tutaj przyjechać? Niespełna trzy godziny temu rozwiązywałem problem z dostawami broni na zachodzie kraju, bo cholerne fiuty zapomnieli, kim jesteśmy. Obecny bilans jest taki, że dwóch idiotów nie żyje a trzech jest pozbawionych palcy. Chcesz nas okraść? Konsekwencje cię nie ominą.

Teraz, gdy mógłbym w końcu ponownie zacząć namierzać Katierinę, to jestem na jakimś zadupiu i nie wiem, w jakim celu. W końcu upewniwszy się wcześniej, że mam broń wychodzę z samochodu i idę do wejścia budynku. Drzwi otwierają się same i w progu wita mnie nie, kto inny, jak pieprzony Tulievik.

Już mam sięgać po broń, gdy zatrzymują mnie jego słowa

- Zapraszam. Twój ojciec czeka na ciebie. Proszę za mną.

Mrużę oczy, ale nie daję po sobie poznać jak zdziwił mnie jego widok. Informacja, że współpracuje z moim ojcem jest dziwna, chociaż już mógłbym przyzwyczaić się do tego, że decyzje Dimitija są niewytłumaczalne i zrozumiałe tylko jemu. Idę za nim, dostrzegając po drodze ludzi pilnujących to miejsce.

- Nie mogę dalej iść. Dimitrij właśnie przesłuchuje pannę Tairon...

Że kurwa, kogo?!

Nie słucham go, tylko wymijam i szybkim krokiem wchodzę do korytarza, w którym są dwie pary drzwi. Jedne są otwarte i nikogo tam nie ma. Bez wahania, więc, wchodzę do pomieszczenia obok. Ojciec siedzi na przeciwko Katieriny. Luka i gość, który przesłuchiwał Arinę siedzą po obu jej bokach. Gdy widzę łapy Diemida na jej karku, dosłownie zaczynam widzieć na czerwono.

- Co tu się właśnie odpierdala?- Warczę.

Podchodzę do faceta i uderzam go zanim w sumie dowiaduję się, dlaczego dotykał tego, co moje.

- Nikolij- Warczy mój brat - Co ty tu robisz?

- Ojciec mnie wezwał

- No tak. Piesek przybiegł do nogi...

- Lukas! Synu, uspokój się. Ty Nikolij tak samo- Surowo upomina nas ojciec

Słowa brata wżerają się we mnie, bo wiem, że ma rację. Byłem posłuszny ojcu, ale on nie wie, co się wydarzyło w tym czasie, gdy oni... No właśnie...

- Co tutaj się dzieje?- Pytam ponownie

- Nic złego. Upewniam się tylko czy intencje tej dziewczyny są szczere.- Odpowiada ojciec - Chociaż nie sądzę synu, że muszę z czegokolwiek ci się tłumaczyć.

- Nie sądzę...

- Nikt nie pyta cię o zdanie- Wyrzuca z siebie Luka wstając.

Jeszcze nigdy nie odnosił się do mnie w ten sposób. Zawsze byliśmy sobie bliscy. Wiem, że to ja zbudowałem ten mur między nami i właśnie do mnie dociera, że minie trochę więcej czasu niż zakładałem, zanim uda mi się go zburzyć.

Zerkam na Katierinę. Jest tak cholernie piękna, że nie mogę oderwać od niej spojrzenia. Patrzy na Lukę z troską, o jaką bym ją nie podejrzewał. Czy ona zaczęła czuć coś do Luki? Czy się spóźniłem? Zaciskam zęby na tą myśl i atakuję

- To tak bracie ją chronisz? Poddając testom?

- Sama się na nie zgodziła. - Robi krok na przód.- To był wybór mojej narzeczonej, więc teraz odpuść.

Jej wybór?

Czekaj... Co on powiedział? Narzeczonej?

Przez chwilę czuję się jakbym skamieniał. Zerkam na Katierinę a ona w tym samym momencie patrzy na mnie. Jej oczy mówią mi wszystko. To prawda. Ona należy do mojego brata. Nie rozumiem tylko, jak w ciągu tak krótkiego czasu udało się mojemu bratu do niej dotrzeć. Chyba, że...

BRATVA. Walczę dla niej.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz