Rozdział 31

127 18 4
                                    



Katierina


Słodkie, lekkie jak piórko pocałunki, wytrącają mnie ze spokojnego snu. Dawno tak dobrze nie spałam. Uśmiecham się w poduszkę i gdy otwieram oczy, zastaje mnie cudowny widok. Niko, który głowę podpiera ręką, ma tak rozkoszny wyraz twarzy, że wpatruję się w niego jak zaczarowana.

- Dzień dobry kotik. Gotowa wrócić do naszego chaosu i zacząć działać?

Przez chwilę nie odpowiadam. Ostatnie trzy dni były idealne. Dużo rozmów do późnych godzin nocnych, wspólne gotowanie, spacery. Otworzyłam się dla Nikolija całkowicie, tak samo jak on dla mnie. Dzięki temu, że opowiedziałam mu o mojej przeszłości, czuję spokój wewnątrz siebie. Jakbym przestała się wstydzić mojej przeszłości. Straciłam dziecko, ale zdałam sobie sprawę, że nie jestem temu winna. Wszystkie zagrożenia i cierpienia zawsze były spowodowane machinacjami Tairona. Zukov wypełniał rozkazy Tairona, miał mnie kontrolować a on nienawidził mnie od samego początku. Nie mógł zapewnie odmówić Pakhanowi rozkazu, mimo, że był w związku z Ariną. Wszystkie początkowe zbliżenia były dokładnie zaplanowane. Chryste... Ta wściekłość na wieść o ciąży, jego szaleństwo. Jego słowa, że nie będę z żadnym innym... Nie chodziło mu o mnie. Nie chciał, abym kiedykolwiek odnalazła szczęście u boku innego. Wiedział, że jeśli do tego dojdzie, to ten ktoś może albo wykorzystać mnie do swoich celów przeciwko Taironowi, albo moje poczucie wartości tak wzrośnie, że sama mogę im zagrażać.

To samo tyczy się Ariny. Gdyby nie Tairon, Zukov byłby z nią w szczęśliwym związku, nieogarnięty wściekłością za sypianie ze mną. Żyłby, a wtedy Arina nie miałaby powodu, tak bardzo mnie nienawidzić. Może nie używałaby swoich umiejętności do zsyłania snów Konstantinowi i dzięki temu Misha nie zostałby zabity. Ja nie musiałabym zabijać.

Trudno będzie mi ponownie stawić czoła przyszłości. Poradzić sobie z bałaganem, którego narobił Wladimir Tairon. Patrzę jednak na Nikolija, gdy patrzy na mnie intensywnym wzrokiem i wiem, że tyle już przeszliśmy, że może być już tylko lepiej.

Dużo analizowaliśmy, co zrobić teraz, gdy Tairon postanowił wysadzić siebie wraz z innymi w powietrze. Już następnego dnia dostałam informację, że Tairon, jego najbliższa grupa bezpieczeństwa oraz większość czyścicieli i wysoko postawionych członków Bratvy zginęła podczas wybuchu. Prawie setka osób, ślepo idąca, za Taironem i jego rządzą władzy absolutnej poniosło śmierć na miejscu. Daje mi to do myślenia. Ludzie mający wiele i tam będą chcieć więcej i więcej. Nigdy dość.

Wiele czasu zastanawiam się, jaki krok zrobić następny. Mogę oddać władzę albo tak, jak sugeruje Nikolij, sama mogę poprowadzić Bratvę, mając go obok siebie, mogę zrobić cokolwiek zechcę. Czy jednak jestem gotowa żyć z takim brzemieniem odpowiedzialności za organizację? Czy nie pochłonie mnie to tak bardzo, że zmieni to, kim jestem? Nie chcę stać się taka jak Tairon. Moje umiejętności są potężne, czy nie będę ich wtedy wykorzystywać do tego stopnia, że w pewnym momencie się zatracę? Już teraz wiem, że dla przyjaciół i Nikolija zrobię wszystko. Dosłownie.


- Zróbmy to.- Mówię – Telefony wydzwaniają bez przerwy. Trzeba ogarnąć ten bajzel.


***


Podróż powrotna nie trwa tyle, ile bym chciała. Pierwszy punkt do odhaczenia, to spełnienie obietnicy danej Petro. Wchodzimy do banku i kierujemy się do kierownika oddziału. Szybkie wyjaśnienie, o co chodzi i już jesteśmy wprowadzeni przez długi, oświetlony i zabezpieczony kamerami korytarz, do pomieszczenia ze skrytkami depozytowymi. Czekamy aż mężczyzna wyjdzie, po czym dopiero wyciągam klucz i otwieram nim skrytkę z numerem 657.

BRATVA. Walczę dla niej.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz