Rozdział 2

305 46 5
                                    



Katierina


Niemal rok później...


- Dobre to jest – niemal pochłania pieczeń – jak to możliwe, że przez pierwsze pół roku nie wiedziałem, że potrafisz gotować coś oprócz czyjegoś mózgu?

- Cam! Nie gotowałam niczyjego mózgu do cholery! - Niemal krztuszę się kawałkiem mięsa na jego słowa, przez co wybucha głośnym śmiechem

- No dobra już się nie śmieję – podnosi ręce, – ale ta twoja mina...Była skarbie bezcenna.

Kręcę głową, pokazując mu w ten sposób, jak słaby był to przytyk. Wiem co robi i za to go uwielbiam, naprawdę.

Jesteśmy w ukryciu niemal od roku. Jest to potrzebne, abym mogła poczuć ostatnie powiewy wolności przed objęciem nowej posady. Bratva. Cholerni gangsterzy łatwo nie przyjmą kobiety na takim stanowisku. Zerkam na Camerona i jestem wdzięczna za to, że jest przy mnie. Dogadujemy się bardzo dobrze, więc udawanie małżeństwa nie jest szczególnie trudne. Wynajmujemy mieszkanie dziesięć minut od baru, w którym pracujemy. By zmylić tropy mam papiery na jego nazwisko, więc udajemy parę. Małżeństwo. Na razie, nikt mnie nie znalazł, chociaż martwią mnie braki wiadomości od ojca. Nie odezwał się od ostatniego miesiąca.

Patrzę z lekkim uśmiechem na mojego udawanego męża. Mrożonki nam się przejadły już po tygodniu. Po kilku miesiącach również jedzenie zamawiane na wynos. Pamiętam jak po mojej zmianie około pół roku temu zrobiłam bunt i zaciągnęłam Camerona na zakupy. Na początku sceptyczny, później jadł jakby nigdy nie miał w ustach domowego obiadu. Może nie jestem szefem kuchni, ale umiem gotować i w sumie od pierwszego razu, gdy upierał się by mi pomóc, wiedziałam, że częściej będziemy przyrządzać dania. Nasze przekomarzanie się w kuchni, rozluźnia nas, lubię przebywać w jego towarzystwie. Przez to, że stale przebywamy ze sobą, jeszcze lepiej się poznaliśmy i nie dziwię się, że Misha tak lubił tego faceta.

Biorę ostry wdech na wspomnienie brata, czym przyciągam wzrok mojego towarzysza. Ale nie pozwalam mu się odezwać. Próbuję sama zwalczyć ten stan. Oddycham, próbując opanować swoje demony. Cameron coraz bardziej jest zaniepokojony, gdy widzi, jak zaczynają drżeć mi ręce. Ręce, które w tej chwili są całe we krwi. Zaczynam jeszcze szybciej oddychać, a obraz przed moimi oczami nie zmienia się.

Wstaję gwałtownie. Krzesło, na którym siedziałam upada za mną, ale nie zwracam na to zbytniej uwagi. Biegnę do łazienki, szoruję ręce mydłem i szczoteczką, ale nie schodzi. Czuję ból, ale krew nie znika.

Nie mogę pozbyć się czerwieni i jestem przerażona. Otwieram usta by krzyczeć, ale nie mogę. Głowa mi pulsuje, mrugam zawzięcie, bo krew nie chce zejść. Jest permanentnie wypalona na mojej skórze. Jest jak w chwili, gdy chciałam uratować Mishę.

To nie jest prawdziwe, to nie jest prawdziwe.

Czuję uścisk na ramionach i po chwili stoję tyłem do umywalki, która wbija się w moje biodra. Woda kapie z moich rąk razem z krwią. Brudzimy płytki w łazience, ale Cam nie zwraca uwagi na bałagan. Spoglądam w górę na niego, ale to nie mój towarzysz. To Misha obejmuje moją twarz dłońmi i krzyczy coś, ale nic nie słyszę. Moją głowę rozsadza ciśnienie a uszy wypełnia szum.

Serce bije w szaleńczym tempie. Nie mogę pojąć, jakim cudem przede mną stoi mój brat. Nie mogę złapać powietrza. Duszę się. Misha potrząsa moimi ramionami.

BRATVA. Walczę dla niej.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz