Rozdział 38

214 20 26
                                    

Pov. George

Dziś był dzień, w którym miałem wracać już do siebie. Znów będę sam. Cóż...

Miałem wyjechać już niedługo, koło 18:00, a aktualnie jest 17:03. Moja mama już szykowała mi jedzenie na drogę. No jak to ona.

Natalie i tata czekali, by się ze mną pożegnać. 

Będąc juz spakowany, poszedłem wraz z walizką do przedpokoju i zacząłem ubierać buty.

- Geooorge! - podbiegła dziewczyna i przytuliła mnie na pożegnanie. Była smutna z resztą tak jak ja. - Wiem, że to do ciebie niepodobne, ale wiem co się u ciebie teraz dzieje i jak jest ci trudno, więc proszę, tylko nic sobie nie rób. To nie zmieni w żaden sposób twojej sytuacji... - szepnęła, bowiem rodzice byli niedaleko, a nie wiedzą wziąż o moim zerwaniu z Clay'em.

- Spokojnie Nata. Nic sobie nie zrobię. Nie musisz się martwić. Dam sobie radę, ale dziękuję. - szepnąłem

W tej chwili przyszli rodzice. Mama mnie wyściskała i pocałowała w policzek. Tata poklepał mnie po plecach i przytulił.

- Pa! - pożegnałem się i opuściłem mój rodzinny dom

Wsiadłem w samochód i pojechałem.

- Fuck! - uderzyłem w kierownicę kiedy właśnie zobaczyłem jak niekończący jest korek na drodze - No to 2 godziny stracone...

<TIME SKIP>

Tak jak myślałem. Moja droga do domu przedłużyła się o 2 godziny. Byłem niezmiernie zmęczony więc od razu po powrocie położyłem się spać.

<TIME SKIP>

Obudziłem się od blasku słońca, które nagle oświetliło moje oczy. Otworzyłem je powoli dalej mając je delikatnie przymrużone.

Rolety były podniesione. Pamiętam, że je zasuwałem wieczorem...

Cóż, może jednak tego nie zrobiłem. Podszedłem do okna i zobaczyłem, że słońce, które przed chwilą oświeciło mnie swym złocistym światłem stało się... zielone? Wraz z nim także niebo. Wszędzie było zielono. Zrobiła się mgła, również koloru zielonego. Ten odcień z czymś mi się kojarzył. Był taki jaskrawy... taki piękny... Liście na drzewach były zielone, ale... mamy jesień. Trawa stała się jaśniejsza, taka zielona. Jedynie w moim mieszkaniu było normalnie. Tak jakby mój dom był kompletnie innym wymiarem.

Zszedłem na dół. Popatrzyłem jeszcze przez okno i podszedłem do drzwi wyjściowych.

Otworzyłem je i w tej samej sekundzie jakby wichura, potężny wiatr. Liście wleciały mi do mieszkania wraz z tą dziwną mgłą. Szybko zamknąłem drzwi. Zielona chmura nie rozpłynęła się w powietrzu. Co dziwne. Była jakby... zbita? Nie rozpływała się.

Patrzyłem tak na nią zdezorientowany. Nieoczekiwanie poleciała po schodach w górę. Będąc zaciekawionym czym ona jest, pobiegłem za nią. Weszła do mojej sypialni. Ale... po co?

Wskazała na moją walizkę jakby każąc mi ją otworzyć. Zrobiłem to. Ponownie wskazała na inną tym razem rzecz.

Bluza...?

Co...?

To była bluza Dream'a. Wyciągnąłem ją. Położyłem na podłodzę. Wstałem. Popatrzyłem na tą chmurkę cały zmieszany na twarzy.

Niespodziewanie mgła wleciała w tą bluzę. Zaczęła się podnosić. Wyżej i coraz wyżej.

Robiła się wyższa ode mnie. Ujrzałem... ujrzałem Dream'a...

Złapał moją buzię w jego ręce i powolnie pocałował. Było... wspaniale... Czułem się szczęśliwy jak nigdy. Jakby ktoś wyrzucił ze mnie cały smutek, złą energię i zamienił to na coś odwrotnego od tego.

On był tu... tu! Ze mną! Moja miłość życia i ja. W końcu razem...

Po policzkach spływały mi łzy szczęścia. Wskoczyłem na niego i owinąłem nogami jego talię. Objąłem dłońmi szyję chłopaka i wpiłem się powolnie w jego usta. Potem je delikatnie muskałem. Bawiłem się przy tym jego gęstymi, złocistymi włosami, zawijając je na palce.

Zeskoczyłem z niego. Blondyn odsunął się krok ode mnie i zdjął bluzę. Uśmiechnąłem się, lecz chyba nie myślał o tym co ja. Chłopak przekazał mi ją do ręki i złapał moją dłoń kładąc ją od góry na bluzie, dając jakby znak, żebym jej pilnował?

Nic nie mówił. Kompletna cisza. Mogłem usłyszeć bicie naszych serc. Zaczął iść do tyłu. Coraz to dalej i dalej. Przeraziłem się, ponieważ okno było otwarte na oścież. Popatrzył mi w oczy siedząc już na kraju parapetu od zewnętrznej strony. Zaśmiał się swoim ślicznym śmiechem i... i wyskoczył.

Opadłem bezsilnie na ziemie. Zacząłem płakać jak nigdy dotąd. Czemu... czemu on wyskoczył? Czemu mnie zostawił? Przecież... przecież go kocham! A on... mnie...

Wybuchłem donośnym płaczem. Słychać mnie było chyba na całej dzielnicy. Krzyczałem. Popatrzyłem na bluzę, którą mi przekazał do rąk. Wypłakałem się w nią.

W pewnej chwili głowa zaczęła mi pulsować. Czułem jakbym miał zaraz zemdleć. Ale czemu? Przecież dobrze się ostatnio czułem. Ujrzałem czarne mroczki przed oczyma. Coraz większe. Aż w końcu było widać tylko ciemność...
____________________________________

(712 słów)

Poetycko...

Teraz może tak napiszę o tym co niedawno zrobił George tak wiecie - dla was, aby może kogoś wesprzec na duchu. Wiem, że u was może być źle lub nie dajecie sobie rady. Pamiętajcie, zawsze w gronie waszych bliskich możecie z kimś pogadać lub się wyżalić. Jeśli chcecie, możecie pisać do mnie o ile nie macie możliwości z nikim innym, ja zawsze jestem do dyspozycji (na wattpadzie lub ewentualnie podam na pv mojego dc) Trudniej jest się wyżalić osobom nam bliskim niż tym obcym. Po prostu czasami boimy się oceny z ich strony. Tak już jest. Obstawiam, że na pewno z osób, które to właśnie czytają znajdzie się chociaż jedna osoba, która posiada pewne problemy. Tych problemów nie rozwiąże robienie sobie krzywdy pamiętajcie<3 Wyjść z tego możecie jedynie chcąc tego i chcąc być szczęśliwym. To nie jest wstyd kochani! Dodam jeszcze, że czas leczy rany. Wiem, to wydaje się głupie niczym "będzie dobrze", ale to prawda. Przekonałam się o tym na własnej skórze, mimo że sama w to nie wierzyłam i myślałam, że już zawsze będę się tak czuć oraz, że nigdy o tej osobie nie zapomnę. Może potrwać to długo, czasem nawet bardzo długo, ale to przejdzie. Mam nadzieję, że jest lub będzie u was dobrze. Kocham was każdego bez wyjątku<33

Miłego dnia/nocy<333

Kocham Cię skarbie //DreamNotFound//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz