Rozdział 57

152 14 23
                                    

Pov. George

- Mamo! - krzyknąłem zbiegając ze schodów z moim plecakiem na jednym ramieniu

- Tak? - wyszła zza kuchni wycierając dłonie ścierką - A gdzie ty tak pędzisz? Co się dzieję? - zaskoczyła się

- Zmieniły mi się plany, muszę wracać do siebie. Bardzo przepraszam. - podszedłem do niej i szybko ją przytuliłem

- Rozumiem, spokojnie. - niesamowicie dziękowałem jej za tą wyrozumiałość. Złota kobieta. - Szkoda, że nie pożegnasz się z Natalie, ale no trudno. W każdym bądź razie, uważaj na siebie. Kocham cię. - pocałowała mnie czule w czoło, a na moją twarz wpłynął uśmiech

- Ja ciebie też. Idę. Pa!

Opuściłem mój rodzinny dom. Wychodząc z niego, już przy uchu miałem telefon z wybranym numerem po taksówkę. Połączenie zostało odebrane niemalże od razu. Nie czekałem też długo, bo samochód zjawił się kilka minut później, a ja zestresowany wpadłem do niego jak burza.

- Dzień dobry. - przywitałem się grzecznie siadając na tylnim siedzeniu samochodu

- Dzień dobry, gdzie jedziemy?

Podałem kierowcy adres i po minucie wyruszyliśmy w podane przeze mnie miejsce.

<TIME SKIP>

Po około 2 godzinach, zapłaciłem taksówkarzowi i wysiadłem z samochodu. Bałem się jak Clay zareaguje. Bałem się, że po tym wszystkim, po tym jak go zostawiłem bez żadnego słowa, nie będzie chciał mnie już więcej widzieć.

Ten ucisk w żołądku spowodowany stresem był tak silny, że obawiałem się, że nie dam rady zadzownić do drzwi. Jednak w głowie powtarzałem sobie, że jest to jedyne wyjście.

Ruszyłem chwiejącym się krokiem ku drzwiom. Podniosłem rękę w celu kliknęcia w ten nieszczęsny guzik. Czemu naciśnięcie go było tak trudne?!

Chwilę stałem tak z palcem gotowym kliknąć natychmiast w dzwonek.

- Będzie co będzie. - pomyślałem i zaraz po tym pewnie i bez wahania wcisnąłem guzik

Odsunąłem się lekko i czekałem aż drzwi się otworzą, bądź nie.

Pov. Dream

Nigdy tego nie robiłem, bynajmniej nie w dorosłym życiu. Moja babcia od zawsze była bardzo wierzącą osobą i mówiła mi wiele o Bogu. Między innymi o tym, że pomógł jej w wielu sytuacjach. Modliła się dzień w dzień. Nie byłem przekonany czy to pomoże, ale postanowiłem zaufać słowom mojej babci. Nie miałem nic do stracenia.

Nie pamiętałem jak się modlić. Nie robiłem tego od bardzo dawna. Jednak nie było to ważne. Po prostu, zacząłem mówić w stronę Boga to, co mnie trapi i prosząc o to, by George był bezpieczny i zdrowy, a nawet by wrócił.

Po tym padłem jak trup na łóżko. Przymknąłem oczy na jakieś 2 godziny, zapominając o otaczającym mnie świecie...

Na dźwięk dzwonka podniosłem jedną powiekę i dopiero później zdając sobie sprawę, że to dzwonek do drzwi, podniosłem drugą, a sam wstałem z mebla, udając się wolno do drzwi.

Przeczesałem zgrabnie włosy ręką i przekręciłem kluczyk w drzwiach.

Chwyciłem mocno za klamkę i nacisnąłem.

On.

Zobaczyłem go.

W moich oczach zebrały się słone łzy, a usta miałem szeroko otwarte. Tak naprawdę nie wiedziałem czy śnie czy nie. W końcu właśnie przeleżałem 2 godziny na lóżku i chyba spałem. Może dalej to robiłem?

Bez wahania przyciągnąłem go do siebie. Sądziłem, że odrzuci mój uścisk, ale o dziwo, nic takiego nie miało miejsca. Wręcz na odwrót. Chłopak objął mnie i ściskał silnie moją koszulkę.

- Powiedz mi, że nie śnie. Powiedz to. - wydukałem niewyraźnie w jego szyję

- To nie sen. - powtarzał tak kilka razy samemu cicho łkając - To nie jest sen.

- Przepraszam. Tak cię przepraszam. - moje łzy spływały wprost na jego bluzę, a ja mówiłem ściszonym głosem

Nie chciałem go puszczać za żadne skarby. Trzymałem go w objęciach tak mocno, aby nigdy więcej nie mógł mi już uciec...

Pov. 3 osoba

Gdy tylko George'owi zostały otwarte drzwi od jego mieszkania przez Claya, serce pękło mu na milion kawałków. Jakby nagle stało się szklane, a ktoś wściekle rzucił nim o twardy beton, tym samym roztrzaskując je w drobny mak. Zobaczył zmęczonego chłopaka z opuchniętymi oczami, czerwonymi jak krew i bladą skórą jak ściana. Przeraził się. Może i to głupie, ale dopiero zdał sobie sprawę jak idiotyczna i bezmyślna była ta ucieczka od niego. Sądził, że to pomoże i będzie łatwiej. Ale było na odwrót. Oboje cierpieli. Gdyby trzymali się przez ten czas razem, przetrwali by to. Mogliby wyjechać chociażby na Florydę, tam wszystko poukładać. Zrobić cokolwiek, ale razem. W końcu to ta dwójka jest sobie przeznaczona. Oni są stworzeni dla siebie jakby to było zaplanowane już wieki temu. Jeden jest dopełnieniem drugiego. Gdy są daleko, obojgu znika część siebie.

- Dream, musimy porozmawiać, to nieuniknione, ale... czy, oh to głupie. Czy mógłbym cię przed tym no wiesz... - oderwali się od siebie na moment, aby za chwilę znów być blisko

- Tak George, tak, proszę. - wyłkał wpatrując się głęboko w oczy chłopaka

Brunet przysunął się szybko bliżej blondyna, by zaraz stanąć wysoko na palcach i złączyć ich usta w tak utęsknionym przez nich pocałunku. Nikt nie potrafi opisać słowami ich radości, której oboje w ostatnim czasie w ogóle nie doświadczyli.

_________

(793 słowa)

Coś długo mnie nie było chyba nawet z 4 miesiące XDD Ten rozdział miałam napisany z 3 miesiące temu ale ciągle zwklekałam z opublikowaniem go dlatego też sama nie pamiętam na czym cała fabuła się skończyła XDDD

I od razu tez przepraszam za taką przerwę. Straciłam wenę plus nie mam ostatnio czasu. Postaram się jak najszybciej powrócić na dłużej.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale, który nie wiem kiedy będzie<3 KC😻

Kocham Cię skarbie //DreamNotFound//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz