Rozdział 19 R

2.2K 94 6
                                    

Rita 19


Jestem na uczelni i powinnam skupić się na trwającym wykładzie, ale myślami jestem zupełności gdzieś indziej. Martwię się o Doriana, ponieważ jest przedpołudnie, a on nie odezwał się do mnie od momentu, aż odwiózł mnie w nocy pod dom Rose.

Ogromnie wtedy ryzykowałam, bo gdyby jej rodzice przyłapali mnie na włóczeniu się po ich posesji na pewno nie byliby z tego zadowoleniu. Na szczęście udało mi się nikogo nie obudzić i ukryć się za budynkiem, a następnie zadzwonić po Crisa, żeby po mnie przyjechał.

Kuzyn próbował dociekać gdzie byłam i z kim, ale niczego mu nie wyjawiłam poza tym, że mieszkanie pod którym na niego czekałam należy do mojej koleżanki.

Wzdycham ciężko i po raz kolejny sięgam po wyciszony telefon, by sprawdzić czy dostałam wiadomość od bruneta, ale w dalszym ciągu nic. Dorian wczoraj kompletnie nie był sobą od samego rana. Starał się to przede mną ukryć, ale poznałam go już na tyle, by dostrzec gdy coś go trapi. O ile wieczorem miał ku temu oczywisty powód, tak wcześniej już nie koniecznie. Albo raczej nie chciał się nim ze mną podzielić.

Gdy pół godziny później dostałam od bruneta smsa z informacją, że ma się dobrze odetchnęłam z ulgą. Teraz dopiero mogłam zacząć oddychać pełną piersią, gdyż z nerwów czułam jakby brakowało mi tlenu. Dzięki otrzymanej wiadomościami mogłam w końcu skupiać się na tym po co przyszłam na studia i skupiać się na nauce.

Z Dorianem widzimy się dopiero późnym wieczorem i tak jak ostatnio będę musiała prosić o pomoc brata i kuzynostwo. Mam nadzieję, że tym razem również mi nie odmówią i pomogą wydostać się poza ogrodzenie domu.

Czas w ciągu dnia mijał mi wolniej niż przypuszczałam. Ciężko było mi znaleźć sobie miejsce i zajęcie, które by mnie pochłonęło na dłużej. A wszystko przez to, że żyłam już spotkaniem z Dorianem.


Wieczorem gdy światła zgasły i wszyscy powinni już spać idę pogadać z rówieśnikami. Mówiąc wszystkich mam na myśli kobiety i dziadka, który zupełnie nie miesza się w interesy taty, pomimo tego, że również był kiedyś Donem. Ale po utracie swoich oddziałów zrezygnował z powrotu na rynek, a prowadzące przez niego interesy przejął ojciec. Dziadek wycofał się z życia mafii, ale nie mógł od niej uciec, gdyż ciągle byłby na jej celowniku. Jednak gdy tata zakochał się w mamie udzielił dziadkowi schronienia, a nawet uratował mu życie.

Po dłuższych prośbach i namowach udało mi się przekonać chłopaków, aby dziś również mi pomogli. Nie byli z tego zadowoleni, ale w ostateczności udało mi się przełamać ich upór. Jedynie Paole nie musiałam o nic błagać, bo ona jak zawsze była po mojej stronie i nawet wstawiła się za mną. Dzięki czemu biegnę teraz przez ciemny park na spotkanie z mym ukochanym.

- Dorian! – krzyknęłam zadowolona będąc kilkanaście metrów od niego.

Mężczyzna pochwycił mnie w swoje ramiona i mocno do siebie przytulił. Uwielbiałam nasze przywitania. Są naprawdę przepełnione czułością. Jak u zwyczajnych ludzi. W sumie z nas dwoje tylko ja pochodzę z rodu spod ciemnej gwiazdy. Dorian nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo zazdroszczę mu tego, iż pochodzi z normalnej rodziny, że wychowali go zwykli ludzie. Ale dzięki niemu dobrze jest poczuć się zwyczajnie chociaż przez chwilę.

Dla bruneta takie proste gesty to pewnie żadna nowość, bo zapewne  witał się tak z każdą swoją wcześniejszą dziewczyną. Na samą myśl, że potrafił być taki czuły i opiekuńczy dla kogoś innego uczucie zazdrości zżera mnie od środka, a serce rozrywa ból jakby ktoś zaciskał je w silnych dłoniach i chciał by cierpiało.

Mimo tego, iż  jestem obecnie w jego objęciach niechciane wizje z inną kobietą będącą na moim miejscu nie odpuszczają przez co  kolejny raz przeszywa mnie nieprzyjemne uczucie i fala zazdrości.

Nie powinnam mieć pretensje o jego przeszłość, bo przecież każdy jakąś posiada, ale to jest silniejsze ode mnie.
Mam tylko nadzieję, że nasze uczucie jest na tyle silne, że przetrwa wszystko i nikt już nie zajmie mojego miejsca w jego sercu, które podobno w całości należy do mnie.

Odsuwam od siebie wszystkie wcześniejsze myśli, bo przecież spotkaliśmy się w zupełnie innej sprawie. Dorian ma za sobą trudny czas i nie chcę go dziś niczym zamęczać. A zwłaszcza moimi wyobrażeniami.

- Jak się czujesz? – pytam kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. Od razu wyczuwam jak szybko i mocno bije mu serce. Ale przez to co teraz przechodzi to chyba normalne. – Rozmawiałeś z mamą?

- Tak – przytakuje zakładając mój zbłąkany kosmyk włosów za ucho.

- I jak? Wyjaśniła ci wszystko? – dopytuję zauważając udręczenie na jego twarzy.

Jego spojrzenie jest przepełnione czułością, ale dostrzegam w nim również tajemniczość. Jakby starał się coś przede mną zataić. Może to czego dowiedział się od matki wpłynęło na niego bardziej niż mogłam przypuszczać.

- Tak, ale to bardziej skomplikowane niż myślisz. Nie chce mi się nawet o tym gadać – odpowiada zrezygnowany.

- Rozumiem, ale... Pogodziliście się?

- Wydaje mi się, że tak – wzrusza lekko ramionami jakby sam nie był do końca przekonany. – Choć pewnie minie trochę czasu, aż wrócimy do tego co było. Jeśli to w ogóle możliwe.

- Daj sobie czas. Na pewno wszystko się ułoży, ale oboje potrzebujecie chwili wytchnienia. To dość trudna sytuacja – mówię kładąc dłoń na jego policzku i ledwo zauważalnie muskam go kciukiem. – A rodzeństwo? Powiedziałeś im?

- Tak. Przyjęli to lepiej niż przypuszczałem – słaby uśmiech pojawia się na jego twarzy, ale i uczucie ulgi.

Domyślam się, że obawiał się ich reakcji. Mogli przecież tego nie zrozumieć, ale z tego co wiem jego siostra jest już dorosła, brat nastolatek, więc potrafili wyciągnąć odpowiednie wnioski. I choć mogli początkowo nie być z tego zadowoleni to wierzyłam, że nie odwrócą się od Doriana.

- Wiedziałam, że to zrozumieją – odpowiadam pocieszająco.

- To dobrze, że z naszej dwójki, chociaż ty masz pozytywne myśli.

- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś życiowym pesymistą? – zaplątam ręce na jego karku i przechylamy głowę w bok. – To zupełnie do ciebie nie pasuje.

- Raczej realistą. Życie nauczyło mnie twardo stąpać po ziemi – odpowiedział nadzwyczaj poważnie, ale nie dał mi czasu na zastanowienie się nad jego słowami, bo przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta.

Po kilku namiętnych pocałunkach ruszamy z miejsca, by jak najszybciej znaleźć się w jego domku. Uwielbiam gdy spędzamy tam wspólnie czas, bo nikt nam nie przeszkadza i nie muszę obawiać się, że któryś z ludzi ojca przypadkiem mnie zauważy.

Szybka jazda to coś co zapewne Dorian lubił, ale ja niekonieczni. Gdy zerkam ze strachem na licznik samochodu, aż drżę od prędkości, którą się poruszamy. Dzięki brunetowi udało mi się dowiedzieć o sobie kolejnej rzeczy. Nie trawię szybko jeździć samochodem. Jestem przy tym tak przerażona, że dosłownie śmierć zaglądała mi w oczy.


Kolejne dni mijały mi w tym samym schemacie. W ciągu dnia studia, a wieczorami wymykanie się na spotkanie z ukochanym. Rodzeństwo nawet już nie protestowało, że mi nie pomoże. Najwidoczniej przywykli, że w najbliższym czasie będą musieli mnie kryć. Jestem im za to naprawdę wdzięczna, gdyż nie przypuszczałam, że pójdą na to na dłuższą metę, ale najwidoczniej przekonał ich fakt, że za każdym razem wracam cała i zdrowa do domu, a przede wszystkim szczęśliwa.

Jest piątek, a ja właśnie szykuję się na ostatnie spotkanie w tym tygodniu z Dorianem. Paola siedzi na moim łóżku w różowej atłasowej piżamie składającej się z krótkich spodenek i bluzki na cienkich ramiączkach.

- Kiedy mi w końcu przedstawisz tego przystojniaka? – pyta przyglądając mi się gdy krzątam się po pokoju.

- Jeśli ojciec nie zmieni swojego postępowania to chyba nigdy.

- No fakt. Jest bardzo przewrażliwiony jeśli chodzi o ciebie. Mój ojciec jest opiekuńczy, ale to co wyprawia twój to już jakaś paranoja.

- Nawet mi nie przypominaj – posyłam jej błagalne spojrzenie – Mam już naprawdę dość tego jak mnie traktuje. Czasami żałuję, że nie jestem chłopakiem. Matteo nie ma takich problemów.

- Wiesz przecież, że mężczyznom w naszym świecie można o wiele więcej. Ale pomyśl. Gdybyś była facetem nie mogłabyś spotykać się ze swoim ciachem. No chyba, że oboje bylibyście gejami.

- Jakoś nie widzę go w roli geja – krzywię się na samą myśl związując włosy w kucyk. – Nie... To zupełnie nie w jego stylu.

- Chcesz mi powiedzieć, że wy już ten teges? – pyta siadając po turecku i unosząc dwuznacznie brwi.

- Nic ci nie powiem – odpowiadam ze śmiechem.

- No weź, Rita. Nie zapominaj, że nadstawiam za ciebie kark. Chcę chociaż wiedzieć czy jest warto – próbuje dalej.

- Uwierz mi, że jest – puszczam jej oczko wkładając telefon do tylnej kieszeni spodni i poprawiam czarną bluzę z kapturem, by go zakryć.

- Wiedziałam. Nie latałabyś do niego jak na skrzydłach tylko po same buziaki.

- Paola nikt nie może się o tym dowiedzieć. Ojciec chyba by mnie zabił – mówię przysiadając przy niej.

- I twojego kochasia – stwierdza z grymasem.

- Nawet nie chcę myśleć co by zrobił gdyby go dopadł.

- Spokojnie. Będę trzymać buzię na kłódkę. A teraz leć i baw się dobrze.

- Dzięki, a ty kładź się spać – wskazuję głową na poduszki.

- W ramach rewanżu czekam na pikantne szczegóły.

- Zapomnij – podnoszę się z łóżka.

- Oj nie daj się prosić – błaganie w jej głosie rozśmiesza mnie i mam ochotę parsknąć śmiechem, ale się opamiętuję, ponieważ zdążyłam otworzyć już drzwi

- Pogadamy jak wrócę. Pa – rzucam na odchodne i puszczam jej oczko.

Schodzę ukradkiem ze schodów, a potem upewniając się, że droga wolna przechodzę przez salon. Bycie bezszelestnym w ostatnich dniach dopracowałam do perfekcji. Sięgam do klamki i naciskam ją ostrożnie.

- Wybierasz się gdzieś? – wzdrygam się wystraszona na dociekliwy głos ojca. Skąd on się tu wziął do jasnej cholery?

- Yyy nie mogę spać – odpowiadam odwracając się w jego stronę cała w nerwach. – Chciałam wyjść pospacerować do ogrodu – dodaję na poczekaniu.

- Tak? – pyta podejrzliwie zbliżając się do mnie.

- Yhy...

- Jesteś dziwnie zdenerwowana – docieka.

Nawet nie ma pojęcia jak bardzo jestem zdenerwowana. Ręce mam już całe mokre, a przecież pojawił się dosłownie przed chwilą. Muszę spróbować zachować spokój, choć nie wiem czy podołam temu zadaniu. Moje ciało zupełnie nie współgra z tym co myślę.

- Wydaje ci się – odpowiadam starając się brzmieć przekonująco, ale mój głos zadrżał. Cholera!

- Nie sądzę – prycha. – Kłamstwo czuć od ciebie na kilometr. Wracaj na górę.

- Chcę tylko iść zaczerpnąć świeżego powietrza – przystaję przy swoim.

- Od tego masz balkon – oschły ton ojca zapowiada, że jeśli nie odpuszczę znowu skończy się awanturą. Ale ja nie zamierzam odpuścić. Co to to nie.

- Chcesz mi powiedzieć, że nie mogę wyjść nawet do ogrodu?! – burczę zakładając ręce na piersi.

- W środku nocy to raczej mało rozsądne – Jego opanowanie doprowadza mnie do wściekłości.

- Przecież wszędzie są twoi ludzie! – wybucham.

- I co uważasz, że żądnemu z nich nie odjebie gdy zobaczą samą, młoda, piękną dziewczynę?! Aż tak bardzo im nie ufam! Zawsze może znaleźć się zdrajca! – unosi się ojciec zdejmując maskę opanowania.

- Ty chyba już do reszty oszalałeś! Przestań traktować mnie jak małe dziecko! Jestem już dorosłą kobietą!

- Ale też moją córką!

- To nie znaczy, że mam przez resztę życia być zamknięta! Chcę wychodzić do ludzi! I zrobię to z twoją zgodą lub bez! – wrzeszczę grożąc mu palcem jakby to miało zrobić na nim jakieś wrażenie.

- Chcesz się ujawnić! – rozjusza się jak byk w czasie korridy. Jego wściekłe spojrzenie i czerwień na twarzy wskazuje, że doprowadziłam go do czystej furii.

- O niczym innym bardziej nie marzę!

- W takim razie proszę bardzo! Twoje życzenie zostało spełnione! Od jutra jesteś wolna!

- Świetnie!

- A teraz marsz do pokoju! – wskazuje w pełni wkurwiony ręką na schody prowadzące na górę.

Mijam go już bez słowa słysząc jak głośno sapie i walczy z nierównym oddechem. Trochę nawet jest mi go szkoda, ale z drugiej strony odczuwam ulgę odnosząc pierwsze zwycięstwo.  Jestem wolna...
Ciekawe tylko jak ta wolność będzie wyglądać...


Wbrew zasadom ( Seria mafijna #3 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz