Rozdział 18 D

2.3K 104 5
                                    

Dorian 18


Rozespany odkręcam się plecami do okna, gdyż wpadające promienie słońca rażą mnie w oczy. Jestem zbyt padnięty, by podnieść się z łóżka, ponieważ ostatnie dni były dość wymagające, a ponadto w nocy praktycznie nie zmrużyłem oka.

Po rozmowie z Olivią musiałem pobyć sam i przetrawić to czego się dowiedziałem. Wielu rzeczy się spodziewałem i wiele brałem pod uwagę, ale na pewno nie tego co wyjawiła.

Kobieta, która mnie urodziła, związała się z dwoma gangsterami, a potem się zabiła by mnie chronić. Powinienem czuć do niej złość lub żal, za to, że mnie zostawiła i oddała na wychowanie komuś innemu, ale takie uczucia się we mnie nie pojawiły. Nie czuję nic... I chyba nic w tym dziwnego skoro w ogóle nie było jej w moim życiu. A może po prostu chcę się usprawiedliwić za mój brak empatii.

Los chyba naprawdę jest dla mnie łaskawy, skoro kobieta pomyślała, aby powierzyć nade mną opiekę Olivii. Nie mógłbym sobie wyobrazić lepszej matki niż ona. I chociaż przez pół nocy zastanawiałem się jaką osoby była Bianka i jak by mnie wychowywała, to nie sądzę by zrobiła to lepiej od swojej przyjaciółki.

Mogłem się wściekać, że mnie okłamywała, ale co mi to da? Jedynie co mogę osiągnąć to pogorszenie się naszych stosunków, czego tak naprawdę nie chcę.

Nie potrafię obarczyć jej winą, gdy poświęciła dla mnie całe swoje życie. Wyjechała z miasta, rzuciła pracę i studia, zerwała kontakty ze znajomymi tylko po to by nikt niepowołany nie powiązał jej z Bianką i mnie nie znalazł. A co z tego najlepsze ... Olivia całkiem nieświadomie odnalazła mojego ojca i razem stworzyli prawdziwą rodzinę.

Pomimo tego, że nie zamierzam już mięć do niej większych pretensji to
Wydaje mi się, że przez kilka dni atmosfera między nami może być krępująca, bo ciężko po takich rewelacjach udawać, że nic się nie stało i niczego się nie dowiedziałem, ale mam nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo, bo nie chcę sprawiać matce przykrości. Na pewno przez pewien czas będę miał do niej żal, ale to nie powinno nas poróżnić.

Zastanawiałem się również czy poinformować o najnowszych rewelacjach rodzeństwo i zdecydowałem, że o wszystkim im powiem. Nie chcę by dowiedzieli się tego przypadkiem od kogoś innego. Mieliby mi za złe, że o tym wiedziałem i zataiłem ten fakt. Mam tylko nadzieję, że to niczego między nami nie zmieni.

Rozbudzony myślami, które po raz tysięczny zaprzątały mi głowę w przeciągu ostatniej doby postanawiam, że pora wstać. Spoglądam na zegarek i dziwię się, bo jest już prawie południe. Powieki zamknęły mi się nad ranem, ale nie przypuszczałem, że aż tak długo uda mi się pospać.

Unoszę się na łokciach i sięgam po leżący na szafce nocnej telefon. Odblokowuję go i widzę kilka nieprzeczytanych wiadomości i nieodebranych połączeń. Wszystkie są od Rity. Na pewno się martwiła. Nie czekając dłużej wybieram jej numer i  przykładam komórkę do ucha czekając, aż odbierze, ale nic takiego się nie dzieje. Dopiero po chwili uzmysławiam sobie, że jest na uczelni. Ustaliliśmy, że musi ponownie zacząć uczęszczać na wykłady, by nie zawaliła semestru.

Piszę jej krótką wiadomość informując, że spałem i, że u mnie wszystko w porządku. Na końcu dodaję jeszcze, że za nią tęsknię i czekam na nasze spotkanie. Dziś tak jak wczoraj Rita ma wymknąć się z domu po zmierzchu. Na szczęście połowę dnia mam już za sobą, więc czas oczekiwania na ten moment szybciej zleci. A do tego czasu załatwię wszystkie sprawy, które mam do przedyskutowania z domownikami.

Podnoszę się dość niechętnie z łóżka i idę do łazienki w celu odświeżenia się, które mnie znacznie rozbudzi. Biorę szybki prysznic, myję zęby, ubieram się i schodzę na dół w poszukiwaniu rodzeństwa.

W kuchni zastaję jedynie Olivię i babcię Elwirę. W ostatnim czasie starsza kobieta podupadła trochę na zdrowiu, ale stara się to przed nami ukrywać. Słabo jej to jednak wychodzi, bo każdy z nas zauważył, że szybko się męczy i odpoczywa więcej niż jeszcze dwa miesiące temu.

Babcia ma siedemdziesiąt lat i do niedawna czuła się świetnie, ale szybko się to zmieniło. Lekarze wyjaśnili, że jej serce powoli odmawia posłuszeństwa i prawdopodobnie potrzebna będzie operacja, ale Elvira nie chce się na nią zgodzić, ponieważ niesie ona ze sobą spore ryzyko.

- Jak się dziś czujesz babciu? – pytam nalewając sobie kawę z ekspresu.

- Bywało lepiej, ale w moim wieku nie ma co już narzekać – odpowiada z lekkim uśmiechem.

- Nie przesadzaj. Nie jesteś jeszcze taka stara – mówię.

- Dorian ma racje – wtrąca mama. – Niektóre kobiety w twoim wieku całkiem dobrze się trzymają i wcale nie wyglądają na swoje lata.

- Ja też czułam się na siłach, by wszystko zrobić zanim serce się zbuntowało.

- Może jednak warto podjąć się tej operacji? Po niej na pewno będziesz czuła się lepiej – stwierdzam chcąc ją namówić, ale ile razy bym nie próbował tyle razy odmawia.

- Sama już nie wiem – westchnęła ciężko. Ooo... To jakaś nowość. Może jeszcze nie wszystko stracone.

- Dorian, prawie zapomniałam – zwraca się do mnie, Olivia. – Ojciec chciał z tobą rozmawiać. Czeka w gabinecie.

Wypijam szybko kawę nie zagłębiając się już w rozmowę kobiet i idę do ojca.

- Podobno chciałeś mnie widzieć – mówię będąc jeszcze w drzwiach.

- Tak. Jak po rozmowie z matką? Niestety miałem wczoraj ważne spotkanie, którego nie mogłem przełożyć. Chciałem, żebyś mi na nim towarzyszył, ale po tym czego się dowiedziałeś nie byłem pewny, czy w ogóle wrócisz do domu na noc.

- Jak widać wróciłem – odpowiadam siadając przy biurku naprzeciw niego.

- Jesteś zły, że ukrywaliśmy to przed tobą?

- A jak myślisz? To chyba oczywiste, że byłem zły.

- Byłeś? – unosi brwi ze zdziwienia. – To znaczy, że już nie jesteś?

- Nie, może trochę, ale staram się was zrozumieć. Postanowiłem też powiedzieć o wszystkim Marinie i Rafie.

- Jesteś pewny? – dopytuje, ale widzę, że nie jest zbyt z tego zadowolony.

- Tak. Mam nadzieję, że to nie będzie dla nich żadnym problemem. A jeśli tak to trudno – wzruszam obojętnie ramionami, choć obojętne wcale to dla mnie nie jest. Ale w tej chwili już nic nie zależy ode mnie.

- Skoro tak postanowiłeś to w porządku. Kiedy chcesz to zrobić?

- Jak najczyściej. Najlepiej dzisiaj. Chcę to mieć z głowy. Powinienem się skupiać na Morettim i nowych, a tymczasem pochłaniają mnie sprawy rodzinne.

- Skąd to nagłe zainteresowanie Morettim i nowymi? Raczej nie byłeś zachwycony gdy angażowałem cię w sprawy mafii.

- I tak mnie to nie minie, więc chcę się tym zająć.

Przecież nie powiem mu, że ma to związek z dziewczyną, którą poznałem. Chcąc móc się z nią spotykać muszę najpierw zlikwidować wszystkie obecne zagrożenia. W przyszłości na pewno będzie ich jeszcze wiele, ale muszę pokazać Ricie, że jestem wstanie zapewnić jej bezpieczeństwo zanim się dowie kim jestem.

- Bardzo mnie to cieszy. Wreszcie dorastasz do roli dona – stwierdził z dumą. Z nas dwóch tylko on był z tego faktu zadowolony.

Ojciec podzielił się ze mną nowymi zdobytymi informacjami, ale niestety nie było ich zbyt wiele. Podobno Moretti dorwał jednego z ludzi wroga, który się szarogęsi na naszych terenach, ale nie pisnął ani słowa, mimo tego, że był torturowany, a ostatecznie zdechł w męczarniach. Wyobrażam sobie w jakim musiał być stanie, bo Luca nie ma litości.

Słyszałem jak lubi się pastwić nad swoimi ofiarami i jak wielką radość mu to sprawia. Mój ojciec chociaż jest Donem i też do aniołków nie należy to jednak szybciej skraca cierpienie tych nieszczęśników, którzy wpadną w jego ręce. Moretti przeciwnie. Będzie się znęcał do ostatniej kropli krwi, która płynie w człowieku. Może dlatego właśnie to on jest głównym i tak ciężko pozbawić go tej funkcji.

Młodych ochotników, którzy uważali się za panów świata i sądzili, że zdjęcie z tronu, Morettiego to pikuś ziemia nie nosi już po tym świecie. Takich naiwniaków i żółtodziobów przez ostatnie lata było naprawdę wielu. I co najśmieszniejsze co jakiś czas pojawiają się następni, nie wyciągając wniosków z konsekwencji jakie ponieśli ich poprzednicy. Aby obalić Luce potrzebna jest potężna mafia z twardymi sojuszami.

Starzy wyjadacze już odpuścili i pogodzili się z faktem, że Moretti jest nie do ruszenia, poza moim ojcem oczywiście. On ciągle robi Morettiemu pod górkę, bo liczy na to, że kiedyś obali jego rządy. Kto wie... Może z moją pomocą w końcu mu się to uda.


Po obiedzie zaprosiłem rodzeństwo do gabinetu ojca. Rodzice również chcieli towarzyszyć nam w tej rozmowie. Ojciec i Marina z Rafą zajęli miejsca na kanapie, a ja z matką na fotelach po przeciwnej stronie. W tej chwili dzielił nas jedynie przeszklony stolik, a ja mam wrażenie jakby wyrosła między nami kuloodporna szyba, której żaden pocisk nie zdoła rozbić. Dopiero teraz zacząłem się denerwować i obawiać jak oni to przyjmą. Może nie będą wstanie zaakceptować tego tak łatwo jak ja. W końcu jestem od nich o wiele starszy. Łatwiej mi wszystko przyjąć do wiadomości i zrozumieć pewne sprawy.

Marina jest zbuntowaną dziewiętnastolatką, która uważa, że wszystko jej się należy i trzeba spełniać każdą jej zachciankę.

Rafa ma dopiero piętnaście lat, ale mentalnie jest o wiele dojrzalszy niż swoi rówieśnicy. Śmiem nawet twierdzić, że jest dojrzalszy od naszej siostry, lecz nie jestem pewien czy po tym co usłyszy będzie wstanie od razu przyjąć to ze spokojem.  W gruncie rzeczy jakby nie patrzeć to jeszcze dziecko.

- Będziemy tak siedzieć patrząc się na siebie? – zapytała Marina.

- Nie – głos zabrała matka. W sumie to lepiej, że podjęła się poprowadzić tę rozmowę. – Chcemy wam coś powiedzieć, ale zanim to zrobimy bardzo was proszę, abyście nie pozwolili nam wszystko wytłumaczyć od początku do końca, a dopiero później zadawali pytania jeśli będziecie jakieś mieli.

- Dlaczego czuję, że to będzie coś złego? – dopytuje dziewczyna.

- Jesteś chora? – odezwał się Rafa patrząc raz na matkę, raz na mnie. – A może Dorian?

- Nie, nie, spokojnie. To nic z tych rzeczy.

- To dobrze, bo już się wystraszyłem – oddycha z widzialną ulgą chłopak.

- Pierwsza sprawa jest taka, iż nie chcę, abyście mieli pretensje do Doriana, że nie powiedział wam o tym wcześniej, ale on sam do wczoraj nie miał o niczym zielonego pojęcia, więc nie oceniajcie go i nie wińcie.

- Możesz przejść już do rzeczy? Zaczynam się denerwować – ponagla siostra.

- Daj mamie czas. To nie jest łatwy temat – upomina ją ojciec siedzący obok.

- Chodzi o to, że... Dorian nie jest moim biologicznym synem.

- Co? – pytają w tym samym czasie.

- Nie urodziłam go.

- Wiem co to znaczy – mówi poirytowana dziewczyna. – Chcesz mi powiedzieć, że nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem?

- Oczywiście, że jesteście – oburza się matka. – Emilliano jest waszym wspólnym ojcem. Ale nawet gdyby tak nie było to przecież jesteście rodziną. Wszyscy jesteśmy i nie pozwalam żadnemu z was uważać inaczej. Dorian to wasz brat, a mój syn. Jest ze mną od urodzenia.

- Czy możesz nam to wszystko wytłumaczyć? – Marina zwraca się do matki, ale co jakiś czas patrzy na mnie zbłąkanym wzrokiem i dostrzegam w niej pewien smutek – Od początku – prosi.

- Oczywiście. A więc tak...

Olivia opowiada im dokładnie to samo co mi ostatniej nocy. Jest przy tym nie mniej zestresowana niż kilka godzin temu. Stres po prostu zżera ją od środka. Nie tylko na powrót do wspomnień, ale chyba przede wszystkim obawiając się reakcji dzieci. Wiem, że boi się, iż się ode mnie odwrócę i dlatego pewnie między innymi utrzymywała to w tajemnicy.
Skłamałbym mówiąc, że obojętne jest dla mnie to co zrobią. Wychowaliśmy się razem i zależy mi na nich. Przecież zawsze się sobą opiekowaliśmy. Takie zostały nam wpajane wartości przez matkę... Że rodzina to nasza potęga bo ona jest najważniejsza. Teraz okażę się jak głębokie ma fundamenty. Czy wyznanie Olivii nas poróżni czy scali jeszcze bardziej. A wszystko zależało od Mariny i Rafaela.

- Wow... Przecież to jak scenariusz z jakiegoś filmu – odezwała się siostra, gdy matka skończyła swoją opowieść.

- To prawda. To niesamowite, że poznałam Emilliano, który okazał się ojcem Doriana. I pomyśleć, że mieszkaliśmy w tym samym mieście od pięciu lat i po tym czasie wpadliśmy na siebie całkiem przypadkiem.

- A więc Dorian jest naszym przyrodnim bratem jeśli dobrze rozumiem? – dopytuje Rafa.

- Patrząc z biologicznego punktu widzenia tak, ale nie chciałabym, aby to miało dla was jakieś znaczenie.

- A ty co o tym myślisz? – siostra po raz pierwszy zwraca się bezpośrednio do mnie.

- Dla mnie nic się nie zmienia. A dla was? – pytam wyczekująco. Czuję jak ręce mi się pocą. Sądziłem, że to będzie łatwiejsze, ale jednak ogromnie się myliłem.

- Ja nie mam z tym problemu – stwierdza Rafa.

- Ja w sumie też nie. Tak naprawdę to sprawa jedynie między wami – dziewczyna pokazuje dłońmi na mnie i matkę. – Jeśli wy nie macie z tym problemu to my tym bardziej. – Marina posyła mi szczery uśmiech, a ja czuję jak jeden ciężar spada mi z serca.
Jeszcze tylko pozbycie się wrogów i będę spokojny. Na jakiś czas...




Wbrew zasadom ( Seria mafijna #3 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz