Rozdział 8 D

2.8K 99 2
                                    

Dorian 8


- A ty jakiej kobiety szukasz? – Rita pyta zaciekawiona.

- Takiej jak moja matka. Chciałbym by posiadała takie same wartości – odpowiadam pewnie, bo zawsze ją podziwiałem.

Nie twierdzę tak, ponieważ jest kobietą, która mnie urodziła i wychowała najlepiej jak mogła. Ale dlatego, że naprawdę posiada wartości, które powinna mieć osoba z którą się idzie przez życie. Nie są to pieniądze, choć tych nam nie brakuje, ale wiem, że jeśli miałaby do wyboru skromne, ubogie życie z dala od mafijnego burdelu wybrałaby je bez mrugnięcia okiem. Ale mimo tego, że dalej ubolewa nad „działalnością” ojca to nigdy nie chciała go zostawić. Trwa dumnie u jego boku, wspierając go w tym co robi, a po ciężkim dniu daje ukojenie.

- Może uda ci się ją kiedyś znaleźć – mówi już nieco ciszej.

- Już ją znalazłem – stwierdzam pewnie ściskając jej kolano, ale ona momentalnie się spina.

Chciałem dodać, że ta kobieta siedzi właśnie obok mnie, ale najwyraźniej Rita bez tego się domyśliła i wystraszyła się.

Pluję sobie w brodę, za moje głupie gadanie, które spowodowało, że dziewczyna się wycofała, choć próbuje to ukryć. Dostrzegam również, że jest poddenerwowana.

Co ja sobie myślałem? Przecież ona jest pięć lat młodsza ode mnie. Studiuje na pierwszym roku. To naturalne, że nie w głowie jej poważne związki i deklaracje, a ja się nakręciłem jak gówniarz. Ale czuję, że ona posiada to czego pragnę w kobiecie i nie mogę robić żadnych podchodów i zalecać się Bóg jeden wie ile. Tym bardziej, że na uczelni roi się od innych facetów, a ona zapewne ma masę adoratorów. Nie dopuszczę, by któryś z nich sprzątnął mi ją sprzed nosa.

Po naszej ostatniej nocy nie mogłem do siebie dojść. A przez to co wydarzyło się w samochodzie kompletnie straciłem głowę. Doprowadziła mnie do takiego stanu, że spuściłem się w spodnie. Spuściłem się dokładnie w tym samym momencie, gdy miała orgazm. Pierwszy raz przytrafiło mi się coś takiego, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym, że łączy nas coś wyjątkowego. Takie rzeczy nie zdarzają się przecież byle komu. Nie zdarzają się ludziom, którzy myślą jedynie o nic nieznaczącym bzykaniu, a potem o sobie zapominają. Ja nie zapomniałem o niej przez cały weekend. Siedziała mi w głowie i nie chciała wyjść pod żadnym pozorem. A wspomnienie jej ślicznej twarzy gdy szczytowała prześladowało mnie i sprawiało, że mogłem ledwo wytrzymać. Ale i tak nie obyło się bez jechania na ręcznym... I to wiele razy.

Rita zaszyła się we mnie tak głęboko, że chyba nic nie jest wstanie wyrwać jej z mojej głowy. Ale chyba nie tylko w umyśle znalazła swoje miejsce. Zagnieździła się dosłownie w każdej najmniejszej komórce mojego ciała. A ja zastanawiam się co to oznacza.

- Możesz zawrócić i odwieźć mnie na uczelnię? – pyta drżącym głosem jakby starała się stłumić płacz.

- Co? Dlaczego? – pytam spoglądając na nią z niedowierzaniem i jakby paniką.

Nie mogę pozwolić, by się wycofała, a wiem, że to właśnie chce zrobić. Miałem jej najpierw udowodnić jaki potrafię być, gdy zależy mi na kimś zanim pozna moją prawdziwą tożsamość, a tymczasem ledwo się poznaliśmy, a ona już chce to zakończyć przez moje chore urojenia, których najwidoczniej nie podziela.

- Po prostu. Tak będzie lepiej – odpowiada cicho ze spuszczoną głową.

- Lepiej? Co masz na myśli mówiąc lepiej? – pytam, ale wkurwia mnie, że nie mogę wiedzieć jej twarzy.

Zwalniam i zjeżdżam na pobocze, bo muszę to jak najszybciej odkręcić. Zapewnię ją, że dostanie tyle czasu ile tylko potrzebuje. Nie chcę jej do niczego zmuszać. Z moim pochodzeniem nie miałbym problemów, żeby ją porwać i uwięzić, ale nie jestem tego typu człowiekiem... Nie chcę taki być.

Matka zadbała by mimo tego, iż ojciec jest bossem mafii wpoić we mnie dobre wartości i nie pozwoliła mu wybić ich z mojej głowy. Mógł mnie trenować, uczyć tego świata, ale szacunek do kobiet miał we mnie pozostać. Zresztą z tym akurat nie było problemów, bo mój ojciec nie widział świata poza Olivią. I tak jest do tej pory.

Czasami zastanawiam się czy takie uczucie jak Olivii i Emilliano Russo jest w ogóle możliwe. Czy tak ogromna miłość jaka połączyła tę dwójkę zdarza się każdemu i czy ja również jej kiedyś doświadczę. Nie szukałem jej.

Lubiłem się zabawić od czasu do czasu i zaliczyć panienkę bez zobowiązań, ale to było na tyle. Nigdy do żadnej z nich nic nie czułem, ale seks był dobry. Może to okrutne, ale prawdziwe. A skoro obie ze stron się na to zgadzały to dlaczego by z tego nie korzystać?

Z Ritą jest jednak inaczej. Od samego początku to poczułem. W momencie gdy na mnie wpadła ciało zareagowało jakby porażone prądem. A gdy tylko spojrzałem w jej śliczne oczy wiedziałem, że jest wyjątkowa. Inna niż wszystkie. I przez resztę dnia myślami byłem przy niej, aż do wieczora, gdy ponownie mogłem mieć ją w ramionach.

- Dorian proszę nie utrudniaj mi tego. I tak podle się czuję – mówi gdy zatrzymuję samochód. Odpinam pas i siadam bokiem w jej stronę.

- Przepraszam jeśli cię wystraszyłem – Chwytam jej dłonie w swoje i ściskam je lekko – Nie chciałem tego. Wiem, że to wszystko dzieje się strasznie szybko, ale nie zaprzeczaj, że nie poczułaś tego jak działamy na siebie.

- Nie o to chodzi – odburknęła odwracając wzrok w boczną szybę. Chwytam jej brodę w dwa palce by zwrócić ją przodem do mnie.

- Więc o co? – dopytuję spoglądając już w jej szklące oczy.

- Naprawdę muszę ci to tłumaczyć? – pyta z wyrzutem.

- Tak, bo nie rozumiem. – Naprawdę nie mam pojęcia o co innego może jej chodzić. Przecież nie zrobiłem, ani nie powiedziałem nic złego oprócz tej gafy, którą przed chwilą zaliczyłem.

- Nie chcę być tą drugą – wyszeptuje, a ja zastanawiam się przez chwilę czy oby na pewno dobrze ją usłyszałem.

- Drugą? – patrzę na nią marszcząc brwi. – O czym ty mówisz?

- Nie udawaj! – unosi się wbijając we mnie groźne spojrzenie. Gdyby mogła strzelałaby we mnie piorunami. – Wiem, że masz dziewczynę!

- Dziewczynę? Skąd ci to przyszło do głowy? – dopytuję widząc jaka jest zła i mam ochotę parsknąć śmiechem, że jest tak zazdrosna, lecz powstrzymuję się, bo wtedy na pewno bym jej nie uspokoił.

- Nie rób ze mnie idiotki przecież sam powiedziałeś, że znalazłeś kobietę, której szukałeś! – oburza się dalej, a do mnie dotarło, że jednak mnie nie zrozumiała.

Choć na zewnątrz jestem poważny to w duchu skaczę z radości przez to jak się zdenerwowała myśląc, że kogoś mam. Może jej podobnie jak mi zależy na naszej relacji.

- Bo to prawda – odpowiadam poważnie i ponownie biorę jej dłonie w swoje. – Znalazłem ją. Siedzi właśnie obok mnie i trzymam jej dłonie.

- C-co? – jaką się zaskoczona, a jej oczy wpatruję się we mnie czekając na zaprzeczenie lub potwierdzenie wypowiedzianych przed chwilą słów.

- Mówiłem o tobie. Chciałem to dodać, ale tak nagle się zdenerwowałaś, że sądziłem, że zrozumiałaś i wystraszyłaś się.

- Nie... Ja... Myślałam...

- To już nie ma znaczenia – przenoszę rękę na jej prawy policzek i muskam go palcem, a ona wtula się w moją dłoń.

Przymyka powieki, a jej usta unoszą się w ledwo zauważalnym uśmiechu. Wygląda tak cholernie uroczo i niewinnie. Tkwimy w ciszy i wpatruję się w nią z zachwytem, nasłuchując jednocześnie rytmu mojego serca. Rytmu, który jest wybijany jedynie przy niej. Bo to ona je pobudziła. Sprawiła, że narząd, który po prostu był i wykonywał swoją odwieczną rolę ożył i tętnił życiem gdy tylko była tuż obok, lub pojawiła się gdy zamykałem oczy, by mieć ją przy sobie gdy była daleko.

- Najważniejsze, że sobie to wyjaśniliśmy – odzywam się po chwili. – Mam nadzieję, że po tym czego się dowiedziałaś nie uciekniesz mi z podkulonym ogonem.

- Nie mam zamiaru – odpowiada wpatrując się we mnie.

- To dobrze, bo ja również nigdzie się nie wybieram – wyznaję i łączę nasze usta w wolnym pocałunku.

Jak nigdy wcześniej się tak nie całowałem, tak teraz podoba mi się okazywanie czegoś głębszego niż jedynie zaspokojenie pożądania, które się pojawia... Ale tak jest tylko z Ritą. Z nią wszystko jest lepsze... I seks pewnie też taki będzie.

Z uczuciem ogromnej ulgi ruszam z miejsca postoju. Nie rozmawialiśmy już, aż do momentu gdy dojechaliśmy do celu. Ponownie przywiozłem ją do domku, który jest moim miejscem gdy potrzebuję się odciąć od gówna, które mnie otacza, a którego w przyszłości będzie jeszcze więcej.

Czasami żałuję, że jestem pierworodnym synem mojego ojca i odziedziczę cały jego zasrany dobytek. Rafa lepiej się do tego nadaje. Choć jest młodszy ode mnie o wiele bardziej jara go ta cała gangsterka niż mnie. Ale ojciec już zapowiedział, że to ja przejmę po nim stery. W sumie to nawet nie musiał nic mówić i tak wszyscy wiedzieli, że takie są zasady. A my chcąc czy nie chcąc musimy się do nich dostosować.

- Przywozisz tu wszystkie swoje dziewczyny? – odzywa się Rita gdy tylko parkuję samochód.

- Szczerze mówiąc kupiłem go niedawno i oprócz ciebie nikogo tu jeszcze nie było – odpowiadam zgodnie z prawdą.

- Wow... Czuję się wyróżniona – uśmiecha się szeroko najwidoczniej naprawdę z tego zadowolona.

Wysiadam i spoglądam na Ritę, która stoi między samochodem a otwartymi drzwiami opierając na nich dłonie i rozgląda się po okolicy. Na jej twarzy maluje się radość, a ja nie mogę oderwać oczu widząc jej szczery uśmiech. Wygląda teraz tak pięknie i niewinnie. Chciałbym mieć taki obraz każdego dnia. Na maksa jestem zafiksowany na jej punkcie. I pomyśleć, że wystarczyła jedynie chwilą... Krótki moment spojrzenia w jej brązowe oczy by wiedzieć, że to ta jedyna.

Chciałbym zabrać ją już do środka i móc ponownie spędzać czas na pieszczotach, ale nie mam serca przerywać jej zachwytu nad widokami. W piątkowy wieczór nie wiele mogła dostrzec, gdyż noc była ciemna, ale szczerze mówiąc nie ma tu zbyt wiele do podziwiana i przesadnego zachwytu, bo dom otaczają jedynie drzewa i krzewy. Jak dla mnie nic specjalnego, a najważniejszym jego aspektem jest cisza i spokój.

Trochę mnie zastanawia jej przesadna reakcja, bo wygląda jak ptak wypuszczona na wolność po latach niewoli. Muszę z nią porozmawiać na ten temat, bo może faktycznie nie żartowała mówiąc, że ojciec najchętniej trzymałby ją w zamknięciu.

- Idziemy? – pytam podchodząc do niej.

- Ach, tak. Przepraszam zapatrzyłam się na to wszystko. Tu jest po prostu pięknie. – Zachwyt dalej jej nie opuszcza, ale zamknęła drzwi i udaliśmy się w stronę domu.

- Jak dla mnie to tylko drzewa i jakieś krzaki – wzruszam niedbale ramionami.

- Żartujesz! – piszczy tak głośno, że prawie bębenki mi rozwaliła. – Masz tu żarnowca, agawę, opuncję i całą resztę wspaniałych roślin.

- Nic dziwnego, że studiujesz architekturę krajobrazu. Aż ci się oczy świecą jak patrzysz na ten busz.

- Busz?! Też mi coś. Nie znasz się ani trochę – oburza się, ale dostrzegam chochliki w jej oczach, które zdradzają, że jedynie się ze mną droczy.

- Za to ty znasz się na tym za nas dwoje – odpowiadam i zarzucam na nią swe ramie.

- A żebyś wiedział. Kiedyś będę sławnym architektem. Przekonasz się. Jeszcze będziesz mnie błagał, żebym zaprojektowała ci ogród.

- Nie sądzę – odpowiadam, bo nie będę musiał ją o to prosić, gdyż sama to zrobi z uśmiechem na ustach. Ona jeszcze tego nie wie, ale mój ogród będzie zarówno jej ogrodem. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej.

Stajemy pod drzwiami i wyjmuję klucze by je otworzyć, a następnie przepuszczam Ritę przodem i wchodzimy na korytarz na którym są drewniane schody prowadzące na górę. Idziemy do salonu, który jest urządzony dość minimalistycznie, ale w moim ulubionym szarym kolorze.
Dom nie jest duży, ale mi w zupełności wystarczy. Nie mam zamiaru w nim mieszkać na stałe, by był jakąś pieprzoną willą.

Wszystkie ściany są w popielatym odcieniu. Salon jest połączony z kuchnią, ale oddziela je wyspa kuchenna. Pod ścianą jest grafitowa kanapa przy której jest mały stolik kawowy. Na przeciwko wisi telewizor, a pod nim stoi komoda. Ostatnia ścianą jest cała przeszklona z wyjściem na tyły mieszkania. Na szczęście szyby mają zamontowane rolety. Łazienka i sypialnia znajdują się na poddaszu.

- Mam nadzieję, że masz ze sobą coś do jedzenia? – pytam przypominając sobie, że nie mam tutaj kompletnie nic, a przecież mamy spędzić tu kilka godzin.

- Nie mam.

- Nie kupiliśmy niczego po drodze, a trochę tu posiedzimy. Nie chcę byś była głodna.

- Nie przejmuj się tym. Co będziemy robić? – pyta siadając na kanapie.

- Może to co ostatnio? – Zajmuję miejsce obok niej i przejeżdżam wzrokiem po jej seksownym ciele, a mój przyjaciel już zaczyna o sobie przypominać.

- Rozmawiać? – rzuca prowokująco Rita i przygryza wargę, czym podnieca mnie jeszcze bardziej.

- Też, ale szczerze mówiąc miałem na myśli coś bardziej przyjemnego – nachylam się nad nią, a ona odsuwa się, aż w końcu całkowicie pode mną leży.

- Ach tak?

- Dokładnie – sapię przy jej uchu zaciągając się jej cudownym mandarynkowym zapachem. I gdy mam zamiar zacząć wyznaczać ustami szlak od szyi, aż do jej piersi odzywa się chwilowo studząc mój zapał.

- Nie wierzę, że to dzieje się tak szybko.

- Martwi cię to? – pytam będąc dalej nad nią, ale skupiając pełną uwagę na jej twarzy.

- Nie, nie wiem... Ja nigdy... To głupie, ale nie spotykałam się z żadnym chłopakiem – odpowiada zawstydzona.

Siadam normalnie i pomagam podnieść się Ricie, bo chyba najpierw musimy pogadać zanim zaczniemy spędzać czas na czymś przyjemniejszym. W sumie mieliśmy się poznać. Dowiedzieć się jak najwięcej o sobie, a to że czasami zbaczamy z tematu i poznajemy się również z tej drugiej strony, która w sumie jest również ważnym aspektem to już inna sprawa.

- Nikt ci się nie podobał? – zadaję pytanie, na które chyba nie chcę znać odpowiedzi, bo czuję jak grdyka zaczyna mi drgać na samą wizję Rity z innym facetem.

- Nie miałam możliwości, by się o tym przekonać. Miałam prywatne nauczanie i zero znajomych – krzywi się niezadowolona.

- Z tym trzymaniem w domu mówiłaś poważnie, prawda?

- Niestety. To wszystko jest dla mnie nowe. W piątek po raz pierwszy wybrałam się do klubu. Miałam zamiar balować do białego rana i robić rzeczy na które mam ochotę nie martwiąc się o konsekwencje. A spotkałam ciebie.

- To chyba dobrze, nie?

- Tak, ale moje plany szlak trafił – mówi z uśmiechem.

- Z tego co pamiętam nie wyglądałaś jakbyś tego żałowała – poruszam dwuznacznie brwiami na wspomnienia z samochodu i tego co było później.
Wprawdzie nie posunęliśmy się dalej, ale i tak było przyjemnie.

- Ej...- dostałem kuksańca w ramie, bo doskonale wie o czym pomyślałem.

- No co?

- Nic. Jesteś niemożliwy – kręci głową dalej się ze mnie śmiejąc, a dla mnie to najpiękniejszy widok na całym świecie.

- To może pokażę ci jak bardzo niemożliwy potrafię być? – pytam i już po chwili moje usta miażdżą jej wargi.

Rita od razu odwzajemnia pocałunek i tym razem oboje nadajemy mu szaleńczy rytm. Jakbyśmy się bali, że nasze usta nie zetkną się nigdy więcej. A choćby świat stawał na głowie by nas rozdzielić, nie pozwolę mu na to. Nie pozwolę odebrać sobie kogoś dzięki komu moje serce żyje i bije jak szalone... Tak jak w tej chwili... I nie ma takiej siły, która jest wstanie to zmienić. A więc świecie żyj...Albo giń...

Rita od razu odwzajemnia pocałunek i tym razem oboje nadajemy mu szaleńczy rytm. Jakbyśmy się bali, że nasze usta nie zetkną się nigdy więcej. A choćby świat stawał na głowie by nas rozdzielić, nie pozwolę mu na to. Nie pozwolę odebrać sobie kogoś dzięki komu moje serce żyje i bije jak szalone... Tak jak w tej chwili... I nie ma takiej siły, która jest wstanie to zmienić. A więc świecie żyj...Albo giń...

Wbrew zasadom ( Seria mafijna #3 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz