Rozdział 2 D

3.6K 113 20
                                    

Dorian 2

 
- Masz już dość? – pytam stojąc nad leżącym na macie bratem ciotecznym.

- Chyba żartujesz – odpowiada unosząc się na łokciu Leonardo.

Leo jest osiemnastoletnim brunetem z brązowymi oczami. Jest przeciętnego wzrostu, ale sylwetkę ma bardzo dobrze zbudowana jak na swój młody wiek. Jest ode mnie młodszy o siedem lat, ale świetnie się dogadujemy. Od dzieciństwa poświęcałem mu czas co zaowocowało silna braterską więzią. Na pewno mam z nim lepszy kontakt niż z rodzoną siostra, która jest rok starsza od Leo.

Marina mimo tego, że ma dziewiętnaście lat jest strasznie upierdliwa. Ciągle by za mną chodziła i prosiła bym zabierał ją ze sobą do klubów, a ja naprawdę nie mam na to najmniejszej ochoty po tym jak kilka razy odwaliła mi głupie numery. Nie mam zamiaru więcej jej niańczyć, a potem świecić za nią oczami. Skończyłem z tym w dniu, w którym na złość ojcu chciała zaliczyć w kiblu swój pierwszy raz i to jeszcze z jakimś ćpunem. Nie powiedziałem o tym rodzicom, bo pewnie dostałaby szlaban na resztę życia, ale zapowiedziałem jej, że to było jej ostatnie wyjście, w którym mi towarzyszyła.

Oczywiście ogromnie się oburzyła, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że beze mnie nigdzie nie wyjdzie. Rodzice mi ufali i wiedzieli, że zapewnię jej bezpieczeństwo dlatego pod moją eskortą i jeszcze kilku ochroniarzy zabierałem ją raz w tygodniu do klubu by mogła się trochę rozerwać. Robiłem to dla niej, gdyż ja nie odwiedzałem takich miejsc, ponieważ był to klub dla zwykłych małolatów, ale nie mogłem jej zabrać do miejsc, w których sam urzęduję. Dlatego poświęciłem się dla niej, ale przez wybryk jaki mi wywinęła nie mam zamiaru więcej tego robić.

Tata twierdzi, że Marina jest identyczna pod względem zachowania jak jego siostra w tym wieku. Uparta i starająca się postawić na swoim za wszelką cenę. Oczywiście Monica udaje wielce obrażoną gdy to słyszy, ale tak naprawdę jest ogromnie zadowolona, że bratanica tyle po niej odziedziczyła, zwłaszcza, że nie ma córki, tylko syna.

Marina jako jedyna dziewczyna w rodzinie ma zarówno szczęście jak i pecha.

Szczęście, bo każdy ją od samego początku rozpieszczał i wyjątkowo się o nią troszczył. Ale z wiekiem stawała się coraz bardziej rozkapryszona i wymagająca. Gdy miała szesnaście lat dostała jakieś cholernej głupawki na dyskoteki. I wtedy zaczęło ją dopadać przekleństwo bycie dziewczyną w rodzinie mafijnej.

Nie mogła sama wychodzić, gdyż było to zbyt ryzykowne, a ojciec miał fioła na punkcie jej bezpieczeństwa. Mama jednak interweniowała i podsunęła pomysł, bym jej towarzyszył. Zgodziłem się, ale pod warunkiem, że musi nauczyć się posługiwać bronią i samoobrony. Nigdy nie wiadomo kiedy takie umiejętności mogą się przydać, a ja wolałem mieć pewność, że gdyby coś się stało siostra wiedziałaby co robić, by się obronić. Emilliano początkowo sceptycznie był na to nastawiony, ale w końcu stwierdził, że Marina powinna być obeznana z gnatem i sztukami walki. I z czystym sumieniem stwierdzam, że od samego początku radziła sobie lepiej niż nie jeden chłopak. Co w cale mnie nie dziwiło, bo ona ma naprawdę twardy charakter.

- W takim razie szykuj się, bo muszę jeszcze dziś potrenować z bratem – mówię gdy obaj przybieramy ponownie postawę do walki.

- Rafa całkiem nieźle sobie radzi – stwierdza Leo.

- To prawda, więc uważaj bo jeszcze trochę i cię prześcignie.

- Daleko mu jeszcze do tego – rzuca i wyprowadzą pierwszy cios, ale wykonuję unik i przechodzę do kontrataku, którego chłopak nie zdążył zablokować i przyjmuje uderzenie.

Walczymy jeszcze piętnaście minut i kończymy na dziś. To znaczy Leo kończy, bo jak wspominałem mam jeszcze sparing z piętnastoletnim bratem. Mimo tego iż obaj chłopcy mają trenera to poza tymi obowiązkowymi lekcjami lubią dodatkowo udoskonalać swoje umiejętności z moją pomocą.

Wbrew zasadom ( Seria mafijna #3 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz