Rozdział 31 D

2.2K 98 14
                                    

Dorian 31


- Dorian, mam dziś spotkanie z Reyesem. Będziesz mi na nim towarzyszył – powiedział ojciec gdy tylko się z nim spotkałem przed domem.

Właśnie wrócił z Palermo, w którym chciał osobiście dopilnować jednego z przemytów. Na szczęście nie wymagał bym mu towarzyszył, dzięki czemu mogłem spędzić ostatnią noc z Ritą. I choć była nam ona przerwana i zakończyła się niezbyt udanie jak na randkę, to i tak nie żałuję, że mogliśmy chociaż przez chwilę się sobą nacieszyć i poważnie porozmawiać.

Nie mniej jednak nie mogę pozwolić, by ponowna sytuacja się powtórzyła i najwyższy czas coś z tym zrobić, bo wkurwia mnie, że ciągle nic nie wiemy, a ja nie mam zamiaru stać dłużej z założonymi rękami. Ale muszę poradzić się ojca, bo on jednak ma więcej doświadczenia niż ja i dłużej siedzi w tym podłym świecie pełnym łotrów i zdrajców.

- Będziemy tylko we dwójkę? – dopytuję, bo nie wiem czy dobrze go zrozumiałem. Ojciec na spotkania zawsze zabiera ze sobą Sebastiano i Marco. Czyżby coś się zmieniło?

- Nie. Ja i Sebastiano też się tam wybieramy. A ale tak jak ostatnio, to ty będziesz negocjował kolejne umowy – wyjaśnia wuj.

- To zawieramy jakąś kolejną? – dziwię się, że tak wiele chce uzależnić od jednego dostawcy. Raczej wcześniej nie podejmował takich kroków. Przynajmniej ja nic o tym nie wiem.

- Zgadza się – przytakuje ojciec. – Interesy z Reyesem pomogą nam zaopatrzyć się w naprawdę dobrą broń. Facet ma dostęp do najnowszego arsenału, którego nie ma jeszcze na rynku. Ale przecież już ci to tłumaczyłem – zgadza się. Mówił o tym, ale nie podoba mi się ten koleś.

- Aż tak mu ufasz? Co my tak właściwie o nim wiemy?

- Spokojnie, synu. Sprawdziłem go od podszewki. Jest czysty – zapewnia, choć ja dalej jestem sceptycznie nastawiony do jego pomysłu. Ale to on jest Donem i on decyduje. A przez ostatnie lata jego decyzje były słuszne i dobrze trafione. Nie mam więc podstaw wątpić w jego nosa do biznesu, choć mam odmienne zdanie w tym temacie.

- Skoro tak mówisz – rzucam jedynie.

- Bądź gotowy na dwudziestą trzecią – oznajmia Seba podpalając papierosa.

- Dobra – przytakuje, a potem spoglądam ponownie na ojca. – Tato muszę ci coś powiedzieć.

- Czy to ważne? Mamy jeszcze sporo pracy.

- Raczej tak. W sumie wy chyba też powinniście to usłyszeć – zwracam się do doradców ojca.

- W takim razie chodźmy do gabinetu – proponuje Emilliano.

- To wy idźcie, a ja zaraz do was dołączę. Dokończę fajkę i zapalę jeszcze jednego. Jestem na głodzie nikotynowym, a Emilliano nie pozwala jarać w swoim samochodzie.

- Tego jeszcze brakuje, żebyś mi tapicerkę spalił – prycha głowa rodziny Russo.

- A ja pójdę do Monici, bo pisała, że jest przy basenie – wtrąca Marco.

- Pantofel z ciebie – drwi z niego ojciec.

- Nie mniejszy niż ty, szwagrze – odgryza się wujek i niestety dla ojca, ale muszę przyznać mu rację.

- Tylko nie każcie nam długo na siebie czekać – Emilliano kończy podśmiechujki i kieruję się do mieszkania.

Ledwo wszedłem z ojcem do domu, a Olivia już nas przywitała, a raczej Emilliano, bo nie było go całą noc. Podeszła do niego z szerokim uśmiechem i ulgą wypisaną na twarzy, że nic mu nie jest. Mimo tego, iż przywykła, że czasami noc spędza samotnie, to nie nauczyła się podchodzić do tego z dystansem i każdą jego nieobecność mocno przeżywa.

Matka wtula się w ojca i obejmuje go wokół pasa. Policzek przytwierdziła do jego piersi, a oczy przymrużyła. Wygląda jakby była w jakiś błogim stanie, a jedynie tuli się w silnych ramionach męża.

- Jak dobrze, że jesteś – mówi cicho, lecz udało mi się usłyszeć to intymne wyznanie.

- Też się cieszę – odpowiedział ojciec i ucałował czubek jej głowy, a następnie wzmocnił uścisk.

Kąciki moich ust wędrują ku górze, bo to przywitanie łudząco przypomina moje i Rity. Chyba już wiem dlaczego tak bardzo je lubię. Miałem taki widok każdego dnia od najmłodszych lat. Nic więc dziwnego, że uwielbiam gdy Rita wtula się we mnie z tą samą pasją co Olivia w Emilliano.

Kobieta w końcu odsuwa się od mężczyzny, choć widzę, że robi to dość niechętnie. Pewnie woleliby znaleźć się teraz sami w sypialni i nadrobić ostatnie godziny. Niestety nie mam na to czasu i muszą wstrzymać się z tym do zmroku. Wiem, że gdybym im na to pozwolił ojciec zniknąłby na pół dnia.

- Dorian masz chwilę? – pyta blondynka zapewne ciekawa mojego spotkania z Ritą i tego jak ona się czuje po sobocie. Szkoda, że Olivia nie wie, że od tego czasu znów coś się wydarzyło.

- W tej chwili muszę pogadać z ojcem – posyłam jej przepraszające spojrzenie, ale ona uśmiecha się zrozumiale. Wie, że skoro nie chcę rozmawiać o Ricie, to sprawa musi być ważna.

- To zajrzyj do mnie gdy będziesz już wolny – prosi mnie mimo wszystko.

- Jasne.

Zostawiam ich samych, by dać im choć chwilę prywatności. Minuta, czy dwie mnie nie zbawią, a poza tym i tak jestem zmuszony poczekać na Marco i Sebastiano. Nie mam zamiaru się powtarzać.

Wchodzę do gabinetu i podchodzę do barku z alkoholem, by naszykować cztery szklanki whisky z lodem. Wrzucam do każdej ze szklanek po kilka kostek lodu i wlewam rudy trunek na grubość trzech palcy.

Zanoszę je do stolika przy kanapie i dwóch fotelach, bo przy biurku nie ma na tyle miejsca, by pomieścić naszą czwórkę. Zasiadam na jednym ze skórzanych foteli i cierpliwie czekam na resztę mężczyzn.

W między czasie powracam myślami do ostatnich zdarzeń, które mi się przytrafiły. To wszystko jest bardzo dziwne i podejrzane. A zwłaszcza podejrzane jest to, że nikt oprócz mnie nie ma takich przygód. Bynajmniej ja o nich nie wiem. Czy to możliwe, aby ktoś chciał zaszkodzić jedynie mi? Tylko po co?

Gdyby to był Moretti, to nawet bym się nie dziwił, bo on ma konkretny powód, by mnie nie znosić, ale jestem pewien, że to nie jego sprawka. Zwłaszcza, że ci dwaj idioci, którzy nas śledzili strzelili w kierunku Rity bez zawahania. Luca przecież osobiście, by ich zabił gdyby się tylko o tym dowiedział. Wystarczyłby sam fakt, że do niej wycelowali, by spodziewać się najgorszego. Nie sądzę jednak by jego ludzie byli na tyle głupi. Dlatego to z pewnością nie sprawka Morettiego... Więc kogo?

- Jesteśmy – powiedział ojciec wchodząc jako pierwszy.

Zajął miejsce na fotelu obok mnie, a Sebastiano i Marco na kanapie. Pierwsze co zrobili to sięgnęli prawie, że równo po szklanki z rudą i wypili jednym haustem do dna. No proszę... Jaka synchronizacja.

- To co to za sprawa? – zaczął Don zaciekawiony.

- Od jakiegoś czasu ktoś mnie śledzi – mówię wprost

- Co? – ojciec, aż podrywa się z miejsca.

- Podejrzewasz kogoś? – odzywa się Seba obserwując jak Emilliano przemierza drogę od fotela do ściany.

- Myślę, że to mogą być nowi, ale pewności nie mam.

- Ja stawiam na Morettiego – rzuca pewnie ojciec, gdy zatrzymuje się obok mnie. Mogłem się spodziewać, że Lucę pierwszego będzie obstawiał. Przez co znów muszę kombinować jak odwieść go od myśli, które zapewne są błędne.

- Wątpię. Jestem pewien, że to nie on. – Brak wahania z mojej strony przykuwa jego większą uwagę.

- A masz taką pewność, bo? – dopytuje jakby wiedział, że coś przed nim ukrywam. Jego wzrok jest podejrzliwy, ale nie uda mu się wyciągnąć skąd u mnie ta pewność. Będzie zmuszony mi zaufać. Na szczęście posiadam jeden argument, który go do tego przekona.

- Bo zabiłem w nocy dwóch z nich.

- O czym ty mówisz, Dorian? – Tym razem odzywa się Marco.

- Jechali za mną i strzelali, a gdy wjechali w drzewo zatrzymałem się i ich dobiłem – mówię jak było, choć pomijając pewne fakty.

- Co zrobiłeś? – Sebastiano marszczy brwi i mruży oczy jakby był na mnie zły... Bo pewnie jest.

- To co słyszałeś – odpowiadam spokojnie.

- Czemu nikogo nie powiadomiłeś? Powinni siedzieć teraz w piwnicy i wyć z bólu przyznając dla kogo pracują -  ojciec zdecydował się na tłumaczenia  jakbym o tym nie wiedział.

Zaciska pięści i widzę, że stara się nad sobą zapanować. Rozumiem jego złość, ale nie mogłem pozwolić by te skurwiele wygadały się o Ricie, choć sam mam ochotę obwieścić całemu światu, że jesteśmy razem.

- Wiem, ale nie mogłem tego zrobić.

- Dlaczego? – Emilliano już nawet nie stara się ukryć do mnie pretensji. Jest widocznie ze mnie niezadowolony.

- Nie ważne. To zostawię dla siebie. Ta informacja nie jest istotna i w niczym nam nie pomoże.

- Nie byłeś sam – rzuca Marco.

Jego naprawdę jest ciężko oszukać. Jako agent specjalny poznał wiele sposobów odczytywania z ludzi kiedy kłamią lub mówią prawdę. Sam mi kiedyś tłumaczył, że wystarczy jeden ruch, a już wie, gdy ktoś ma coś na sumieniu. Mój ojciec również potrafi to bez problemu rozpoznać. Mi nie do końca to jeszcze wychodzi, ale szlifuję tę umiejętność.

- Nie – przyznaję, ale na tym koniec. – I tyle musi wam wystarczyć.

- Niech ci będzie – decyduję ojciec. – A teraz mów co wiesz.

- W zasadzie jest tego nie wiele. A w sumie to raczej nic. Zastanawia mnie tylko, dlaczego nikogo z was nie śledzą, a jedynie mnie. Czy jest możliwość, abyście ich nie zauważyli? – pytam przeskakując spojrzeniem po każdym z nich.

- Nie ma takiej opcji – zaprzecza Sebastiano. – Nikt, ani nic podejrzanego nie umknie naszej uwadze.

- Tak właśnie myślałem.

- To znaczy, że ktoś ewidentnie ma problem z tobą. Pytanie brzmi tylko: Kto? – dodaje Marco.


- Część, śliczna. Dobrze, że dzwonisz – mówię od razu gdy odbieram telefon i rzucam się na łóżko, by spokojnie z nią porozmawiać.

- Dorian nie mogę długo rozmawiać – Rita brzmi dość dziwne. Jakby przyciszała swój głos.

- Czy coś się stało?

- Ojciec dostał nasze zdjęcia z  ostatniej nocy – wypuszczam z siebie głośne powietrze, bo takich newsów się nie spodziewałem.

- Co było na tych zdjęciach? – dopytuję, choć doskonale się tego domyślam. Ale może ujęcie było gdy jechaliśmy samochodem. To dało by się jeszcze jakoś wyjaśnić.

- My... Przy samochodzie...

- Jak uprawiamy seks – kończę za nią. Tego niestety się nie da wyjaśnić.

- Tak.

- Czyli teściu się do mnie wybiera?

- Nawet tak nie żartuj. Na szczęście nie widać na żadnym z nich twojej twarzy, ale ojciec się wściekł i chce odnaleźć osobę z kim jak twierdzi się puszczam.

- Powiedział ci to?! – warczę do telefonu jakby to była jej wina, ale ciśnienie momentalnie podniosło mi się do góry.

- Nooo... Dość dobitnie.

- Zabiję go – rzucam bez przemyślenia, czym pewnie sprawiłem przykrość lub zawód Ricie. Albo nawet jedno i drugie.

- Dorian...

- Przepraszam, śliczna. Wiem, że to twój ojciec, ale jak mówisz mi takie rzeczy to mam ochotę własnoręcznie go udusić.

- A ja chciałabym abyście się dogadali.

- Nie wiem czy to możliwe – Jestem z nią szczery, choć wiem, że wolałaby usłyszeć coś zupełnie innego.

- Wiem, że to może być trudne, ale ciotka Sara wpadła na pewien plan i myślę, że to może się udać.

- Skoro tak twierdzisz to wchodzę w to.

- W ciemno?

- Ufam ci, Rita. Wiem, że nigdy nie zrobisz niczego by mi zaszkodzić.

- Ja też ci ufam, Dorian. Musimy być teraz ostrożni i przez kilka dni nie spotykać się. Muszę uśpić czujność ojca. A zwłaszcza nie mogę naprowadzić go na twój trop.

- Dziś i tak nie dałbym rady się spotkać, bo muszę dopilnować interesów z ojcem.

- W sumie to dobrze się składa – odpowiada niby się ze mną zgadzając, ale słyszę, że jest niepocieszona. Ja też nie jestem, dlatego nie mam zamiaru trzymać się od niej z daleka przez kilka dni. Nie ma szans bym tyle wytrzymał.

- Rita, nie myśl sobie, że twój ojciec powstrzyma mnie przed widywaniem z tobą. Mam w dupie, że może nas nakryć. Może wreszcie skończyłby się ten cały cyrk. To ciągłe ukrywanie wykańcza nas oboje.

- Wiem, ale jeszcze tylko kilka dni. Obiecaj, że nie zrobisz nic co mogłoby naprowadzić ojca na twoją osobę.

- Obiecuję, ale chcę się jutro z tobą zobaczyć – mówię stanowczo.

- Kiedy? – Jej głos rozpromienia się i siłą wyobraźni widzę jak się uśmiecha.

- To zależy od ciebie.

- Muszę być na wykładach, bo dziś zaspałam i je opuściłam.

- W takim razie zostaje nam noc. Dasz radę się wyrwać?

- Mam nadzieję. W domu mam wielu sprzymierzeńców, więc liczę na ich pomoc.

- To dobrze. Nie mogę się już doczekać, aż cię zobaczę, śliczna.

- Ja też... – I tym wyznaniem kończymy połączenie.




- Rafa musisz być szybszy! Unik! – instruuję brata, który zrobił sobie sparing z Leo i właśnie oberwał.

- Łatwo ci mówić gdy stoisz i się tylko przyglądasz! – rzuca gdy podnosi się z maty, na której wylądował.

- Jesteś mniejszy, więc twoim atutem teraz jest szybkość. Powinieneś to wykorzystać.

- Leo jest starszy, więc lepszy technicznie! – przypomina wkurwiony. Mój braciszek jest bardzo zawzięty i nie lubi gdy coś nie idzie po jego myśli. Dlatego uważam, że to on bardziej nadaje się na dona niż ja.

- Zgadza się, ale jest też postawniejszy, co go trochę spowalnia. O technikę się nie martw. Wszystko jest do wypracowania i kwestią czasu. A poza tym świetnie sobie radzisz.

- To prawda, młody. Ja w twoim wieku nie byłem tak dobry. Dorian pewnie też, nie – dodaje Leo chcąc go pocieszyć.

- Mów za siebie!

- Nie pomagasz zmobilizować brata.

- Myślę, że chęć bycia lepszym od nas to dla niego wystarczająca mobilizacja.

- Orientuj się! – Rafa rzuca niespodziewanie do Leo, po czym wymierza cios, który zostaje zablokowany.

Napierdalają się tak już od trzydziestu minut, a ja dołączyłem do nich po rozmowie z Olivią. Tak jak sądziłem martwiła się o Ritę, ale uspokoiłem ją, że wszystko jest w porządku. Choć to nie do końca prawda. Nie chciałam jej jednak niepotrzebnie zamartwiać. I tak zbyt dużo stresu ostatnio przeszła.

Noc na szczęście nadeszła szybko i w pięciu w czarnych garniturach opuszczamy dom. Marco postanowił dziś po raz pierwszy zabrać na spotkanie z kontrahentem Leo. Wiem co to oznacza i wcale mi się to nie podoba. Mnie przygotowują do roli dona, a Leo jako mojego consingiera.

Kuzyn wydaje się zadowolony i dymny z faktu, że wreszcie może uczestniczyć w poważnych rozmowach. Na pewno czuję się przez to ważny i doceniony. Chciałbym mieć do tego takie podejście jak on lub Rafa, ale nie mogę się przemóc, by podchodzić do tego z takim entuzjazm jak oni. Gdyby nie to, że muszę chronić Ritę, pewnie wymigiwałbym się od narzuconych na mnie obowiązków. Ale sytuacja się zmieniła i wbrew temu co wcześniej myślałem angażuję się w sprawy mafii, by ugrać to na czym naprawdę mi zależy. I nie jest to na pewno pozyskanie nowych broni i narkotyków. Muszę wykurzyć z dziury tego kto nam zagraża. A zwłaszcza Ricie... I o dziwo nastąpi to szybciej niż przypuszczałem...


Wbrew zasadom ( Seria mafijna #3 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz