Rozdział 14 D

2.2K 95 7
                                    

Dorian 14


Udało mi się zgubić jadący za nami samochód, ale postanowiłem, że nie pojedziemy dziś do mojego domku, by nie ryzykować, że ktoś nas tam znajdzie. Obrałem więc inny kierunek drogi. Chcę spędzić dzisiejszy dzień w miłej atmosferze i mieć z Ritą wspomnienia nie tylko z mojego mieszkania, ale również innego miejsca. A że nie mogę zabrać jej w żadne publiczne to pokażę jej wyjątkowo piękny teren na łonie natury, z czego ona zapewne będzie zadowolona. Znając jej miłość do zieleni nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Piaszczysta plaża Oasi del Siemeto i roślinność, która ją otacza to idealna przestrzeń dla brunetki. A biorąc pod uwagę, że to ciche i spokojne miejsce pozbawione dużej liczby turystów to nie przeszkodzi nam to w spędzaniu upojnych chwil i nie będę się musiał martwić, że ktoś mnie rozpozna.

Parkując samochód spoglądam na Ritę, która patrzy zafascynowana raz przez przednią szybę, a raz w boczną od swojej strony. Widok jej rozpromienionej twarzy poprawia mi humor, chociaż ścisk serca, że będą musiał się z nią rozstać nie ustępuje. Nie mam pojęcie jak uda mi się bez niej wytrzymam, ale będę zmuszony to zrobić.

- Co to za miejsce? Tu jest niesamowicie – mówi z tańczącymi iskierkami w oczach i wychodzimy na zewnątrz.

- Miałem nadzieję, że ci się tu spodoba – odpowiadam podchodząc do niej i od razu biorąc ją w objęcia. – Chciałem pokazać ci coś innego niż tylko moje cztery ściany – dodaje wzruszając ramionami.

- Ale ja bardzo lubię twoje cztery ściany  - wyznaję kokieteryjnie z pojawiającym się rumieńcem, zapewne od wspomnień, które się pojawiły w jej głowie.

- Szczerze mówiąc odkąd zaczęłaś się w nich pojawiać ja też je lubię o wiele bardziej niż wcześniej.

- Naprawdę? – unosi do góry brwi, a jej policzki robią się bardziej czerwone.

- Tak. A teraz chciałbym również polubić bardziej to miejsce – wyznaję poruszając dwuznacznie brwiami.

- Zboczeniec – śmieje się uderzając mnie lekko w ramię.

- No co? Nie robiliśmy tego jeszcze na łonie natury.

- I nie zrobimy. Ktoś mógłby nas tu przyłapać – odpowiada rozglądając się na wszystkie strony. Podążyłem jej śladem upewniając się, że jesteśmy tu  sami.

- Raczej małe szanse. To rzadko odwiedzane miejsce, co w sumie mnie dziwi, bo jest tu całkiem przyjemnie. I chyba nawet podoba mi się o wiele bardziej niż te wszystkie zatłoczone, żwirowe plaże.

- Ja nigdy na żadnej nie byłam, więc ta jest moim numerem jeden.

- Nie masz zbyt dużego wyboru – stwierdzam z niewielkim grymasem, że tak wiele ją ominęło, a przecież jakby nie patrzeć jest już dorosłą kobietą.

- To prawda, ale nawet gdybym zwiedziła wcześniej wszystkie plaże świata, ta wygrałaby bezkonkurencyjnie.

- Dlaczego? Co jest w niej takiego niezwykłego? – pytam spoglądając w jej brązowe tęczówki, które tak kurewsko kocham.

- Nie co, a kto. Jestem tu z tobą. A każde miejsce, w którym będziemy razem jest dla mnie wyjątkowe.

- Chodź tu do mnie – przybliżam ją do siebie i łączę nasze usta w zachłannym pocałunku.

Jak mam pozwolić jej odejść gdy wyznaje mi takie rzeczy? Już wcześniej było mi cholernie trudno, ale teraz czuję się jeszcze gorzej ze świadomością, że to nasze ostatnie spotkanie. Chciałbym móc ją zatrzymać na zawsze, ale póki nie wyjaśni się sprawa z Morettim i nowymi nie mogę podjąć się takiego ryzyka. Rita jest dla mnie zbyt ważna, bym mógł ją narażać.

Złączeni w żarliwych pocałunkach stopniowo zaczynamy przechodzić dalej. Błądzimy wygłodniale dłońmi po swoich ciałach i już wiem, że żadne z nas nie wycofa się od tego co nieuniknione. Bo my po prostu nie umiemy się pohamować gdy jesteśmy blisko siebie. Pragniemy swoich ust, ciał , dusz oraz serc. I chociaż wszystko już sobie oddaliśmy to nam ciągle jest mało...



- Po jaką cholerę mu ten telefon skoro go nie odbiera? – słyszę rozdrażniony głos ojca dobiegający z gabinetu, gdy tylko przekroczyłem próg domu.

Przystaję przy schodach zastanawiając się, czy dać mu znać, że wróciłem, czy jednak darować sobie na dziś wysłuchiwanie o kolejnych interesach, które będę musiał z nim poprowadzić.

- Może jest zajęty – matka jak zawsze stara się go uspokoić.

- Zajęty?! – prycha, najwyraźniej wątpiąc, że zajmuję się rodzinnymi sprawami. I w sumie ma racje. – W ostatnim czasie ciągle jest czymś zajęty. Nigdy nie mogę go złapać, bo przez cały dzień jest poza domem.

- Emilliano, chyba jednak trochę przesadzasz. Przecież cały weekend poświęcił na interesy. – Po słowach rodzicielki decyduję się podejść bliżej, ale nie zdradzać swojej obecności.

Jestem ciekawy co ojciec powie Olivii gdy nie ma mnie obok. Sądziłem, że po weekendzie jest ze mnie dumny i mi trochę odpuści, ale najwidoczniej się myliłem. I po prostu wykazując się popełniłem ogromny błąd, bo teraz mężczyzna będzie wymagał ode mnie więcej niż wcześniej.

- I dobrze mu szło, więc niech zaczyna się bardziej wdrażać i angażować. – Niestety moje przypuszczenia okazały się słuszne.

-  Jest jeszcze za młody, żeby w tym siedzieć w takim stopniu jak ty. Daj mu czas zanim całkowicie pochłonie go gangsterka i cała reszta.

- Ja byłem nie wiele starszy, gdy zostałem zmuszony do przejęcia roli dona.

- To co innego. Twój ojciec się zabił.

- A jeśli mi się coś stanie? Nie pomyślałaś o tym? Najwyższy czas, by powoli przejmował moje obowiązki. Później w razie czego będzie mu łatwiej tym wszystkim zarządzać.

Po jego słowach przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Dreszcz, który był wywołany z kilku powodów. Po pierwsze nie wyobrażam sobie jakby nasza rodzina miała wyglądać bez ojca. Ojca, który jest moim autorytetem. I chociaż nie uśmiecha mi się przejęcie po nim sterów to nie mogę powiedzieć o nim złego słowa jako rodzicu.

Emilliano Russo jest naprawdę dobrym ojcem i zawsze traktował mnie z szacunkiem i poświęcał swój cenny czas. Monica opowiadała mi kiedyś, że tata miał ciężkie dzieciństwo z powodu swojego ojca, który trzymał go krótko i karcił za niewielkie przewinienia. Dlatego obiecał sobie, że on nigdy nie będzie takim tyranem względem swoich dzieci, co nie oznacza, że będzie im na wszystko pozwalał. Ale starał nam się raczej tłumaczyć, gdy zrobiliśmy coś źle, a kary były raczej błahe, choć potrafiliśmy wyciągnąć wnioski jeśli na przykład nie pozwalał nam oglądać bajek przez cały dzień, gdy nabroiliśmy. Na każdego z nas to działało. A już najbardziej gdy zabierał mam ukochane zabawki.

- Nawet tak nie mów – odpowiada matka ze słyszalnym przejęciem.

- Niczego nie mogę być pewien. Z Morettim konflikt zaostrza się każdego dnia, a teraz jeszcze pojawili się jacyś nowi. Dorian musi być świadomy zagrożenia i wiedzieć z kim prowadzić biznes, a z kim nie.

- Rozumiem, ale...

- Nie, Olivio. Nie ma żadnego ale. Musisz przestać go we wszystkim faworyzować. Od początku wiedziałaś, że Dorian będzie moim następcą. Ta decyzja nie zapadła kilka dni temu, ani pod wpływem chwili.

- Nie faworyzuje go – tym razem dochodzi do mnie oburzony głos kobiety.

- Owszem tak. I rozumiem, że możesz to robić, bo to syn twojej przyjaciółki...

- Dorian to mój syn! – przerywa mu prawie krzycząc, a ja zastygam i nie mogę wydobyć z siebie chociażby jednego oddechu. O czym oni mówią do cholery? – Mój i twój. Nie zapominaj o tym i nie mów nigdy, że jest inaczej – kontynuuje blondynka.

- Masz racje, skarbie. Nie chciałem cię urazić – rzekł ojciec ze skruchą.

- Więc nie mów więcej, że Dorian to nie moje dziecko. Nie ma znaczenia to, że go nie urodziłam. Ustaliliśmy, że więcej nie poruszymy tego tematu.

- Co powiedziałaś? – pytam stając w drzwiach.

Nie wytrzymałem dłużej bezczynnie przysłuchując się ich rozmowie. Rozmowie, którą zapewne nikt nie miał prawa słyszeć, a już na pewno nie ja.
Spoglądam na ich przerażone twarze i czekam na wyjaśnienia. Ale w sumie co tu wyjaśniać? Wszystko doskonale słyszałem. I choćby teraz chcieli zaprzeczyć temu co padło z ich ust nie uda im się mnie nabrać.

- Dorian... – Olivia wyszeptuje ze łzami w oczach.

- Powtórz co powiedziałaś – rozkazałem starając się trzymać nerwy na wodzy, ale było to bardzo trudno, ponieważ wszystko we mnie chodziło. – Powiedziałem powtórz! – wydarłem się nie otrzymując żadnej odpowiedzi.

- Nie podnoś głosu na matkę! – burczy Emilliano.

- Z tego co usłyszałem to wcale nią nie jest – mówię niemal z odrazą.

- Dorian... Synku ...

- Nie nazywaj mnie tak! Okłamywałaś mnie! Całe pieprzone życie mnie okłamywałaś!

- Boże, Dorian proszę cię wysłuchaj mnie – łka podchodząc do mnie, ale nie zamierzam pozwolić im na jakiekolwiek wyjaśnienia.

Nie teraz gdy wszystko się wydało. I to przez czysty przypadek. Gdyby nie to pewnie dalej żyłbym w niewiedzy. Mieli wystarczająco czasu, by mi o tym powiedzieć, ale nie zrobili tego.

- Nie mam ochoty! – wrzasnąłem. – Nie mam kurwa ochoty patrzeć na żadne z was! – dodaję z pogardą i odwracam się do nich plecami, by jak najszybciej opuścić dom.

Słyszę za sobą rozpaczliwe błaganie matki, abym został i z nią porozmawiał, ale nie mam zamiaru spędzić z nimi nawet minuty dłużej. Zdradzili mnie... Oboje.

Wychodzę z budynku i wyjmuję ze spodni kluczyki od suva, którego przed chwilą zaparkowałem. Odblokowuję drzwi i ponownie zasiadam na miejscu kierowcy, odpalam silnik i z piskiem opon odjeżdżam dostrzegając we wstecznym lusterku postać matki, która za mną wybiegła.

Jadę będąc cholernie wkurwionym, że przez tyle lat żyłem w kłamstwie i przeświadczeniu, że moi rodzice starają się mnie jak najlepiej wychować i poświęcają mi się w całości mimo tego, do jakiego świata przyszło nam przynależeć. A tymczasem okazało się, że nie jestem ich synem... lub tylko Olivii. W sumie to sam nie wiem, bo nie jestem wstanie słuchać w tej chwili żadnych wyjaśnień. Zawiodłem się na nich...

Błądzę ulicami Katanii zastanawiając się gdzie się udać i co zrobić. Jestem roztrzęsiony, bo nigdy się spodziewałem się, że usłyszę coś takiego. Nie spodziewałem się, że najbliższe mi osoby potrafią w tak perfidny sposób oszukiwać mnie tyle czasu. I to chyba najbardziej mnie boli.

Wydaje mi się, że gdyby kilkanaście lat temu zdecydowali się wyznać mi prawdę nie byłby to dla mnie taki ciężki szok jak teraz. Bo w tej chwili nie mogę zebrać nawet najprostszych myśli przez buzujący we mnie gniew. Najchętniej bym coś rozpierdolił, by dać upust złości jaka się we mnie wezbrała, bo nie mam innego pomysłu na poradzenie sobie z tym co w tym momencie odczuwam.

To nie jest tak, że mam ochotę rozbeczeć się i zachowywać jak gówniarz dąsając się i gniewając na wszystkich dookoła. To nie jest w moim stylu, ale muszę się ulotnić i ochłonąć, bo mógłbym powiedzieć Olivii, kilka słów za dużo, których zapewne bym później żałował.

Jestem na nią wściekły... Cholernie wściekły. Ale nie mogę jednocześnie zapomnieć jak wiele dla mnie robiła i robi nadal. Nigdy nie dała mi odczuć, że jestem gorszy od Mariny lub Rafaela. Zawsze miała dla mnie czas, nawet gdy urodziło się rodzeństwo, któremu musiała poświęcać więcej uwagi. Wiem, że mnie kochała... Kocha, ale czy to dało jej prawa do okłamywania mnie?

Kim jest moją prawdziwą matka? Dlaczego nie chciała mnie wychować i przede wszystkim gdzie ona jest? Ojciec powiedział, że jestem synem przyjaciółki matki, więc musiały mieć jakiś kontakt. Może tamta kobieta mnie sprzedała lub zostawiła w szpitalu, albo poprosiła Olivię, by się mną zajęła. Jest wiele pytań, na które będę musiał zażądać odpowiedzi, z nadzieją że otrzymam szczere wyznania.

Czy ulży mi gdy dowiem się dlaczego moja biologiczna matka miała mnie w dupie i podrzuciła koleżance by się  pozbyć kłopotu? To bardzo prawdopodobne. Ale ciągle zastanawia mnie dlaczego tak postąpiła? Co jej takiego zrobiłem? Albo co zrobił jej Emilliano? Może ojciec ukrywał przed nią kim jest i gdy o wszystkim się dowiedziała wystraszyła się i postanowiła odciąć się od tego gówna. Czy mogłem mieć jej to za złe? Oczywiście, bo powinna była zabrać mnie ze sobą. Chyba, że jej zabroniono. Może ojciec rozkazał oddać jej dziecko i wyjechała. Z drugiej strony patrząc jak Emilliano traktuje Olivię wątpię, by mógł skrzywdzić kobietę. Nawet gdyby okazało się, że urodziła mnie zwykła dziwka, to nie sądzę, by posunął się do  odebrania niemowlakowi matki. Chyba, że w młodości był bardziej nieprzewidywalny.

Mam tak ogromny mętlik w głowie, że sam nie wiem co o tym myśleć. Zapewne dowiedziałbym się wszystkiego, gdybym zdecydował się wrócić do domu. Ale teraz nie jestem na to gotowy...

Nie wiem co ze sobą począć i jedyne czego teraz potrzebuję to osoby, której ufam i pragnę. A tą osobą jest Rita. Wątpię jednak by udało jej się wydostać o tej porze z domu. Ale muszę chociaż usłyszeć jej głos. Tylko on w tej chwili może powstrzymać mnie przed zrobieniem jakiejkolwiek głupoty.

Wiem, że obiecałem sobie, że więcej się z nią nie spotkam, ale dziś jest wyjątkowa sytuacja. Może jeśli spędzę z nią jeszcze jeden dzień lub chociaż usłyszę jej głos przestanę się czuć tak beznadziejnie i nikomu niepotrzebny.
Może Rita sprawi, że znów zapragnę czekać na kolejny wschód słońca, bo teraz pochłonęła mnie mroczna część mojego wnętrza. Część, która potrafi nienawidzić, gardzić, okaleczyć i zabić.

Zdejmuję jedną ręką z kierownicy i sięgam po telefon, który mam w spodniach. Odblokowuję go, wybieram numer brunetki i czekając aż odbierze połączenie zwalniam nieznacznie samochód, by nie stracić nad nim panowania. Jestem wkurwiony, ale mimo wszystko nie mam zamiaru rozpierdolić się na drzewie. Aż tak bardzo mnie nie pojebało.

- Halo – mówi odbierając po dłuższym czasie, a po mojej piersi od razu rozlewa się ciepło od jej jedwabnego głosu. Ta dziewczyna naprawdę potrafi czynić cuda jeśli chodzi o moją osobę. Mogłaby mnie urobić na wszystkie możliwe sposoby, a ja i tak warowałbym przy niej jak pies.

- Potrzebuję cię, śliczna – mówię z powagą.

- Coś się stało? Masz dziwny głos – wyobrażam sobie jak marszczy swój mały nosek zadając to pytanie i mimowolnie na mojej twarzy pojawia się słaby uśmiech.

- To nie jest rozmowa na telefon. Wiem, że pewnie nie możesz wyjść, ale...

- Czekaj na mnie w parku – rzuca nagle zaskakując tym chyba nas oboje.

- Nie chcę żebyś miała przeze mnie problemy.

- Niczym się nie martw. Daj mi trochę czasu, niedługo przyjadę – mówi stanowczo.

- Jesteś pewna?

- Jak najbardziej. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia, śliczna – odpowiadam i kończę połączenie.

Zmieniam kierunek jazdy, by udać się w stronę parku na spotkanie z moją dziewczyną. Mam tylko nadzieję, że nowi, albo Moretti nie będą mnie śledzić, bo ostatnią rzeczą jaką chcę to narażać Ritę.





Wbrew zasadom ( Seria mafijna #3 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz