Rozdział 24 D

2.3K 102 13
                                    

Dorian 24


Nie mogąc znaleźć sobie miejsca od rana postanowiłem potrenować. Wysiłek fizyczny przyda mi się by wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje, które we mnie obecnie buzują.

Zdejmuję koszulkę i zakładam szare, spodenki sportowe. Owijam dłonie bandażem, a następnie zakładam czerwone rękawice bokserskie i przystępuje do pierwszych ciosów. Darowałem sobie dziś rozgrzewkę, ponieważ odczuwam chorą potrzebę wpieprzenia komuś lub czemuś. A że ojciec skatował ostatnio z Sebastiano i Marco naszych więźniów do nieprzytomności to nie ma sensu tracić na nich czasu, bo pewnie po jednym strzale w pysk i tak by padli, albo całkowicie wyzionęli ducha.

Boksowałem już około trzydziestu minut i czułem się trochę zmęczony, ale mimo tego nie miałem zamiaru przerwać treningu. Potrzebowałem się wyżyć.

- Mogę się przyłączyć? – zapytał Leo, który podszedł bliżej z torbą na ramieniu.

- Jeśli nie boisz się, że oberwiesz – odpowiadam uderzając dalej w ciężki worek i nie zwracając szczególnej uwagi na kuzyna.

- Bądź spokojny. Może mi się poszczęści i tym razem ty wylądujesz na macie.

- Na twoim miejscu nie liczyłbym na to – rzucam gdy chłopak stanął tuż obok mnie.

- Trenujesz przed starciem z Morettim?

- Moretti schodzi na dalszy plan – zatrzymałem się w końcu i otarłem przedramieniem pot, który zaczął spływać mi z czoła, a następnie spojrzałem na Leo. – Gadałem już z ojcem i przyznał mi rację.

- Nie powiesz mi co planujesz, prawda? – dopytał z podejrzliwością, bo znał mnie na tyle dobrze, by bez problemu odgadnąć kiedy coś przed nim ukrywam.

- Nie.

- Wiesz, że możesz mi zaufać, że nigdy bym cię nie zdradził i wsypał nawet gdyby mnie obdzierali ze skóry – przypomniał, choć doskonale o tym wiem. Ja zrobiłbym dla niego dokładnie to samo.

Z Leo dogaduję się najlepiej z domowników. Być może dlatego, że między nami jest najmniejsza różnica wieku. A poza tym oprócz tego, że jest moim kuzynem śmiało mogę nazwać go najlepszym przyjacielem... W sumie jedynym przyjacielem.

- Dlatego ci nie powiem, żeby nie musieli cię obdzierać ze skóry – uśmiecham się z chytrym wyrazem twarzy.

- Bardzo śmieszne – prycha.

- Nie gadaj tyle tylko przebieraj się – ponaglam go czując nagłą ochotę na mały sparing. Przekonam się od razu czy Leo poczynił jakieś postępy.

- Jasne – powiedział i odwrócił się, ale po chwili zatrzymał się i ponownie przeniósł na mnie swój wzrok. – Aha, zapomniałbym. Nie wiem czy to cię interesuje, ale byłem wczoraj jednym z naszych klubów.

- I co w związku z tym? – pytam choć dziś mało mnie to interesuje. Szczerze mówiąc wszystko co nie ma związku z Ritą i sytuacją w jakiej się znaleźliśmy mało mnie interesuje.

- Byłem tam prawie do rana. I po skończeniu tego nudnego bankietu paru Donów również się pojawiło.

- I? – uniosłem brew wyczekująco.

- Wszyscy oczarowani są córką Morettiego. – Spiąłem się na słowa Leo, a ciśnienie momentalnie skoczyło do góry, bo wiem, że nie spodoba mi się to co jeszcze mi powie. – Słyszałem jak przekomarzali się, że chcieliby, aby poślubiła ich synów. A co gorsza kilku starych oblechów nawet samych było do tego chętnych. – Chłopak nie ukrył grymasu na twarzy, gdy wyobraził sobie młodą dziewczynę u boku jakiegoś starca.

- Którzy? – zapytałem srogo. Nie udało mi się ukryć opanowania. Ale jaka mam to zrobić, gdy ktoś rości sobie już prawa do mojej Rity.

- Co? – dopytuje zaskoczony moim nagłym przypływem agresji.

- Podaj mi ich nazwiska.

- Po co ci to? To nie nasza sprawa – obojętność kuzyna doprowadza mnie do skraju wytrzymania i jak nic za chwilę nie uda mi się zatrzymać i wyładowuję na nim całą złość, którą od wczoraj w sobie tłamszę.

- Zabije skurwieli jeśli ośmielą się położyć na niej swe łapska – wypalam uderzając z całą siłą prawym sierpowym w worek, który zaczął się bujać od mocnego uderzenia.

- Spokojnie, stary. Zachowujesz się jakby... – spojrzałem na Leo, który patrzył na mnie marszcząc brwi, a potem szerzej otworzył oczy, gdy coś do niego dotarło. – Zaraz, zaraz...

- Ani słowa – ostrzegam cedząc przez zęby, bo na pewno domyślił się tego co starałem się ukryć.

- Chyba nie chcesz mi powiesz, że ty i ona? Że wy...

- Nie – odpowiadam szybko. Zbyt szybko...

- Dlaczego ci nie wierzę? – zapłata ręce na klacie i obserwuje mnie bacznie mi się przyglądając.

- Nie obchodzi mnie to czy mi wierzysz czy nie. Masz podać mi ich nazwiska – nie odpuszczam.

W tej chwili nie jestem wstanie myśleć o niczym innym jak o tym, że ktoś chce sprzątnąć mi sprzed nosa moją kobietę.
A fakt, że jest nią Rita Moretti zachęca tych skurwieli do tego jeszcze bardziej.

- To dlatego odpuściłeś Morettiemu. Nie chcesz pozbawić życia przyszłego teścia – podśmiewa się ze mnie, ale mi wcale nie jest do śmiechu i na pewno tak nie wyglądam.

- Leo – upominam go, bo naprawdę bardzo go lubię, ale dziś wyjątkowo działa mi na nerwy.

- No co?

- Jajco. To nie jest śmieszne.

- Może i nie, ale wiesz co?

- Co?

- Zajebista z was para – wypala z uśmiechem na co i ja w końcu parskam rozluźniając się trochę, ale po chwili poważnieję, ponieważ muszę mu uświadomić, że to nie jest zabawa.

- Ale Leo...

- Buzia na kłódkę – wykonuje gest zasuwania ust i milczenia. – Masz we mnie sprzymierzeńca, bracie – dodaje klepiąc mnie po ramieniu.

- Dzięki – odpowiadam zarzucając mu rękę na szyję szczerze zadowolony, że mam kogoś po swojej stronie.

Może takie stopniowe zdobywanie sprzymierzeńców to też dobry pomysł. W końcu im więcej osób po naszej stronie tym większe szanse, że ojciec i Luca odpuszczą. Naprawdę zaczynam chwytać się tej nadziei.

- To kiedy ją poznam? – dopytuje kuzyn szczerząc szeroko zęby.

- Zapomnij – odpycham go i lekko szturcham zapraszając tym gestem do walki.


- Musimy się jak najszybciej spotkać – powiedziałem bez przywitania, gdy tylko Rita odebrała telefon.

Gdy skończyłem trening z kuzynem, ponownie wróciły do mnie jego słowa o mężczyznach z klubu. Te rewelacje były kolejnym nieprzewidzianym zagrożeniem. Być może były to tylko puste słowa pijanych staruchów, ale nie mogę tego zbagatelizować i muszę mieć ich na oku. Nie pozwolę by którykolwiek z tych dziadów odebrał mi Ritę. I nie ma znaczenia czy chce jej dla siebie czy swojego synalka. Nie ma kurwa mowy żebym się na to zgodził. Sama ta myśl powodowała, że krew zaczynała mi wrzeć że złości, a nie powinienem tego czuć rozmawiając z nią. Nie chcę się przypadkiem na niej wyładować, ale nie mogłem dłużej wytrzymać i musiałem chociaż usłyszeć jej głos. A przede wszystkim dowiedzieć się czy nasze spotkania są aktualne. Powinniśmy poczekać do jutra, ale to dla mnie zdecydowanie za długo.

- Wiem – odpowiedziała jakby trochę ochryple. Chyba spała i właśnie ją obudziłem.

- Dasz radę się dzisiaj wyrwać? – zapytałem z nadzieją opierając się o wezgłowie łóżka.

Byłem nabuzowany, ale jak tylko ją usłyszałem moje ciało się odprężyło. A poza tym nie mogę dodawać jej kolejnych zmartwień. I tak mamy ich już wystarczająco wiele i odnoszę wrażenie, że to wcale nie koniec.

- Spróbuję – rezygnacja w jej głosie jest niepokojącą. A gdy po chwili usłyszałam jak pociąga nosem byłem pewien, że coś jest na rzeczy.

W mojej głowie od razu pojawiła się wizja pobitej Rity. Czy Luca mógł okazać się takim skurwielem i bić własną córkę? Ale czy wtedy Melisa by przy nim byłą? A może ta cała fundacja to jeden wielki pic na wodę dla stwarzania pozorów, a tak naprawdę i ona jest ofiarą przemocy domowej.

W naszym świecie to częste zjawisko i raczej nikogo specjalnie by nie dziwiło. Mężczyźni biją swoje żony i zdradzają je nie robiąc z tego specjalnych tajemnic. Mafia to przecież nie jakaś banda porządnych facetów tylko zgraja bydlaków, którzy chełpią się swoją brutalnością i dominacją. Szkoda tylko, że często dominują jedynie nad bezbronnymi kobietami i dziećmi, które z oczywistych powodów nie mają z nimi szans.

Na samą myśl, że Rita może należeć do grona tych kobiet grdyka mi drga, a dłonie zaciskają się w pięści. Jeśli faktycznie moje podejrzenia okażą się słuszne pojadę tam w jednej chwili i nie zważając na nic zabiję Luce własnymi rękoma. Gówno mnie obchodzi, że pewnie podzielę jego los, ale przynajmniej Rita uwolni się od jego tyranii.

Nie wiem jak ją wybadać, by powiedziała mi to co zaprzątnęło moje myśli, ale muszę się tego dowiedzieć. Muszę być pewien, czy jest bezpieczna we własnym domu... Ze swoją rodziną.

- Rita masz dziwny głos. Jakbyś płakała – pocieram dłonią czoło i zbieram się w sobie by zadać pytanie, które może być dla niej krępujące – Czy ojciec... Czy on ci coś zrobił?

- Nie – odpowiada spokojnie – Tata mnie nie bije jeśli o to ci chodzi – wyznaje, a ja oddycham z ulgą, a jednocześnie moje usta unoszą się delikatnie do góry na świadomość tego jak dobrze zdążyliśmy się poznać w tak krótkim czasie.

- To skąd ten szloch? Wiem, że płaczesz lub płakałaś – ponownie przybieram poważny wyraz twarzy, gdyż szczerze się o nią martwię.

- Rozmawiałam przed chwilą z ojcem. Trochę sobie wyjaśniliśmy, ale... – urywa jakby nie chciała dokończyć tego co ma na myśli.

- Ale?

- On nigdy nie zgodzi się na nasz związek, Dorian – dopowiada i ciężko wzdycha.

Wyobrażam sobie jak Rita okropnie się czuje z tą świadomością, bo mi również nie jest z tym łatwo. A że ona jest kobietą to przeżywa wszystko o wiele bardziej. Powinienem sprawić by się rozchmurzyła, ale do wieczora jest jeszcze kupa czasu.

- Nie myśl teraz o tym, śliczna. Porozmawiamy jak się spotkamy i coś ustalimy.

- Dobrze, ale nie sądzę, aby był sposób żeby go do tego przekonać – mówi podłamana, co naprawdę mnie niepokoi.

- Jakiś na pewno jest. Obiecuję ci, że go znajdziemy.

- Mam nadzieję.

- Kończę, bo ojciec na mnie czeka. Mamy kilka spraw do załatwienia – tłumaczę choć wcale nie mam ochoty przerywać z nią tej rozmowy.

- To ma coś wspólnego z moim ojciec, prawda? Planujecie coś? – docieka.

Zaciskam zęby, bo nie chcę jej okłamywać, ale nie mogę jej również potwierdzić, że faktycznie mieliśmy w planach pozbyć się jej ojca. A co gorsza to mi zależało, by zrobić to jak najszybciej.

- Nie. Rita, proszę nie zadręczaj się niczym. Wszystko ci wyjaśnię, obiecuję – przybieram łagodny ton, by nieco ją uspokoić.

- Dobrze... Po prostu chciałabym być teraz przy tobie. To wszystko bardzo mnie stresuje.

- Wiem. Uwierz mi, że mnie też, ale  znam pewien sposób jak możesz się rozluźnić – rzucam zadziornie na plan, który zaświtał mi dosłownie przed sekundą, sprawiając, że puls natychmiast mi przyśpieszył.

Ale czy Rita byłaby zdolna zrobić coś takiego? Na samą myśl o tym robi mi się ciaśniej w spodniach.

- Domyślam się, ale teraz to nie możliwe – odpowiada z zawodem.

- Jesteś u siebie?

- Tak.

- To dobrze. Rób to co ci powiem.

- Co ty kombinujesz, Dorian? – Głos brunetki zmienił się i chyba wyczuła, że planuję coś gorszącego, bo jej oddech stał się szybszy niż jeszcze przed chwilą.

- Nic. Mam zamiar tylko poprawić samopoczucie swojej dziewczynie.

- I sobie chyba też – mówi z lekkim rozbawieniem.

- Nie zaprzeczę. To jak? Zrobisz to o co poproszę? – pytam, błagając w myślach by się zgodziła, bo mój kolega zdążył już zrobić się twardy.

- Zrobię.

- To na początek zamknij drzwi od pokoju na klucz – rozkazuję i słyszę w komórce tylko szelesty, a potem kliknięcie przekręcanego zamka w drzwiach i kolejne szmery.

- Zrobione.

- A teraz połóż się na łóżku – mówię gardłowo, bo napięcie w spodniach zaczyna być coraz bardziej bolesne. Jeszcze nic nie zrobiła, ale sama wizja tego czego od niej oczekuję sprawia, że moje ciało budzi się do życia.

- Jestem już w nim – słyszę drżenie jej głosu co niezmiernie mnie cieszy, gdyż to oznacza, że ona również jest podniecona. Moja, śliczna dziewczynka.

- Co masz na sobie? – pytam, by pobudzić swoją wyobraźnię. Chcę móc zamknąć oczy i jak najbardziej urzeczywistnić moje fantazje, w których Rita gra główną rolę.

- Sukienkę... Kremową sukienkę – prawie szepta.

- To dobrze. Zegnij nogi w kolanach i podwiń sukienkę do góry – rozkazuję pewnie.

- Dorian ... – chrypi dysząc coraz ciężej do telefonu.

- Ciii, śliczna. Po prostu rób to co mówię.

- Okeey.

- Zsuń lub zdejmij majtki – instruuję ją – A gdy już to zrobisz, dotknij dłonią swojej łechtaczki i zacznij kreślić na niej powolne kółka – zapanowała cisza i zastanawiam się czy już zaczęła czy wzbrania się przed tym. – Dotykasz się?

- Taaak... To takie...

- Przyjemne?

- Mmm...

- Ma ci być dobrze. Pomyśl, że to moje palce cię dotykają – mówię i w tym czasie sam rozpinam spodnie i wyjmuję swojego kutasa po czym zaczynam przesuwać nim w górę i w dół. Po chwili pojawiają się na nim pierwsze krople preejekuliatu, które rozprowadzam po całej długości członka.

- Ochhh – głośniejszy jęk Rity dochodzi do moich uszu i dosłownie rozchodzi się po całym mym ciele. I mimowolnie wydobywam z siebie warkot zadowolenia.

- Przyjemnie? – pytam ciężko dysząc.

- Tak.

- Boże, śliczna... Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cię teraz zobaczyć – wyznaję i przymykam oczy, by mieć jej obraz jęczącej i wyginającej się w łuk przed oczami.

- Mmm...

- Nie przestawaj. Pięść swoją cipkę. Możesz drugą ręką zabawić się swoimi piersiami – podpowiadam jak może zwiększyć swoje doznania.

- Nie mogę. Trzymam telefon.

- No tak... Rozpędziłem się... W takim razie przenieś palce na swoją szparkę i wsuń je do środka – mówię i również zwiększam swoje ruchy i siłę nacisku na swoim kutasie, by czuć więcej. Podobnie jak Rita.

- Ochhh

- O tak kochanie. Uwielbiam twoje jęki... Nie przestawaj... Ja nie przestaję. Dojdziemy oboje.

- Ochhh, Dorian...

Odgłosy przyjemności Rity wypalają mi dziurę w głowie. Nie sądziłem, że seks telefon może być taki podniecający, ale kurwa jest i na pewno nie zamierzam poprzestać na tym jednym razie. Już zawsze chcę się móc tak z nią zabawiać, gdy nie będziemy mogli dawać sobie cielesnej przyjemności złączeni w jedność.

Kutas naprężył się w mojej dłoni i czuję jak jeszcze chwila i wybuchnie niczym wulkan. A jęki Rity tylko potęgują odczuwalne doznania. Przez tą dziewczynę naprawdę wybuchną mi kiedyś jaja. Jestem nią ciągle nienasycony. Mógłbym się z nią kochać i pieprzyć dwadzieścia cztery na dobę i chyba ciągle byłoby mi jej mało.

- Dorian... Zaraz....Ochhh.... Dojdę...

- O tak, kochanie... Dojdź dla mnie... Dojdź ze mną... – ledwo wypowiedziałem ciężko dysząc te słowa, a lepka sperma zalał mój brzuch.

W telefonie słyszę jak Rita głęboko oddycha. Ona zapewne słyszy to samo u siebie. Oboje potrzebujemy chwili by dojść do siebie, ale ja najchętniej od razu bym to powtórzył. Wizja zarumienionej i pokrytej potem Rity sprawia, że mam ochotę na drogą rundę. Czy jestem popaprany mając na nią ciągle ochotę? Nawet jeśli dzieje się to przez telefon?

- Śliczna? – mruczę pełen nadziei, że zgodzi się by to powtórzyć.

- Mmm?

- Nie wiem jak ty, ale ja jestem znów zwarty i gotowy na powtórkę – rzucam z szelmowski uśmiechem, chociaż ona nie może tego zobaczyć. – Teraz – dodaje dla jasności.

- Miałam nadzieję, że to zaproponujesz – odpowiada i po chwili ponownie słyszę jęki, które są melodią dla moich uszu.


Wbrew zasadom ( Seria mafijna #3 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz