Rozdział 10 R

2.4K 84 1
                                    

Rita 10


- Będziesz miała kłopoty? – pyta Dorian gdy podjeżdżamy pod dom Rose.

W piątek okłamałam go, że to mój dom, więc dziś również mnie pod niego odwiózł. Źle się czuję, że jestem zmuszona ukrywać przed nim pewne rzeczy, ale na chwilę obecną nie mam wyjścia. I robię to przede wszystkim dla jego dobra.

- Raczej wykład, ale przywykłam, więc nie ma się czym martwić – posyłam mu blady uśmiech.

Mam nadzieję, że ojciec jeszcze nie wrócił, bo oczywiście nie zdążyłam na szesnastą być z powrotem na uczelni.
Od ciągłych pieszczot zasnęliśmy w swoich objęciach i mam dwugodzinny poślizg czasowy.

- Jakby co to dzwoń. Przybędę z odsieczą – mówi żartobliwie na poprawę humoru.

- I co zrobisz? – unoszę w wyczekiwaniu brew co też mądrego wymyślił.

- Uwierz, że wystarczyłoby, że się pojawię – stwierdza już trochę poważniej.

- Taki jesteś pewny siebie? Mojemu ojcu nie jest tak łatwo zaimponować jak ci się zdaje – oznajmiam mu, by nie był taki hardy, bo gdy stanie twarzą w twarz z moim ojcem to bardzo się zdziwi. I na pewno nie będzie już taki odważny.

- Możliwe, ale mi na pewno się to uda. Ale może zanim to nastąpi poznajmy się lepiej.

- Też tak myślę – odpowiadam gdy telefon Doriana ponownie daje o sobie znać. – Jedź już. To chyba ważne.

- Najwidoczniej – krzywi się niezadowolony. – Widzimy się jutro? – pyta chwytając mnie za dłoń.

- Jasne. Ale do dwunastej muszę być na uczelni.

- No trudno. Może jakoś wytrzymam – odpowiada udając smutną minę, czym mnie naprawdę rozbawia.

Nachylam się i łączę nasze usta, które są nabrzmiałe i prawie bordowe od długich i częstych pocałunków. Ale jak mam się powstrzymać skoro uwielbiam smak jego warg i miękkość. A język... O rany co za cuda potrafi nim robić...

Wysiadam z samochodu odpowiednio pożegnawszy się wcześniej z Dorianem. Macham mu jeszcze i odwracam się, by odejść w kierunku domu przyjaciółki. Mam nadzieję, że zanim dojdę do drzwi, brunet odjedzie, bo nie wiem jak wybrnę z tego, że nie mam jak wejść, gdyby drzwi były zamknięte. Skłamię, że zgubiłam klucze? Tak chyba byłoby najłatwiej, ale wtedy na pewno zaproponuje pomoc, a ja nie chcę, by przyłapał mnie na oszustwie. W mieszkaniu Rose jest pełno rodzinnych zdjęć, a mnie przecież nie ma na żadnym z nich.

Na szczęście gdy naciskam klamkę drzwi otwierają się, a ja oddycham z ulgą, że Rose od razu po zajęciach wróciła do domu. Warkot samochodu, a potem pisk opon upewnia mnie, że Dorian odjechał.

- Rose! – wołam koleżankę, której nie ma w salonie.

- Jestem u siebie! Właź! – zaproszona wchodzę głębiej i już po chwili jestem w jej pokoju.

- Część – witam się z nią z uśmiechem.

- Czemu zwiałaś z zajęć? – patrzy na mnie podejrzliwie od razu przechodząc do rzeczy.

- Coś niespodziewanego mi wypadło. Zdarza się – mówię siadając na łóżku.

- No zdarza, ale czemu oczy ci błyszczą? I masz usta jak glonojad – przygląda mi się podejrzliwie z założonymi na piersi rękami – Zaraz, zaraz... byłaś z facetem – bardziej stwierdza niż pyta.

- Oj tam zaraz z facetem – przewracam oczami, by wyglądać obojętnie, ale myśląc o Dorianie słabo mi to wychodzi.

Zdradzam się za każdym razem. Najpierw dziewczyny, potem matka. Na samą myśl, że ojciec by się domyślił, aż mnie otrzepało. Przecież on by go zabij. Boże! W co ja go wpakowałam?

- Zimno ci?

- Nie.

- Dobra, to opowiadaj – rzuca już podekscytowana i siada obok mnie.

- Ale co?

- Jak to co?! Kim jest ten szczęściarz, który skradł twoje serce. Uprzedzając cię – nie odpuszczę! Chcę wiedzieć wszystko!

- No dobra – poddaje się, bo z nią i tak nie wygram, a poza tym fajnie będzie podzielić się z kimś, że jestem szczęśliwa – Od czego tu zacząć? – zastanawiam się kładąc na plecach rozmarzona na samą myśl o Dorianie.

- Najlepiej od samego początku – Rose kładzie się obok mnie i obie patrzymy w biały sufit.

- A więc tak...

Opowiedziałam jej wszystko...No prawie wszystko... Oczywiście nie mogłam jej zdradzić, że spotykając się ze mną brunet dużo ryzykuje. Zresztą ona również. To okropne, że ich narażam, ale są w tej chwili bardzo ważnymi osobami w moim życiu.

Rose chyba mogę uznać za przyjaciółkę. Zawsze dobrze się z nią dogaduję i gdy trzeba pomaga na zajęciach nigdy nie odmawiając, a ja staram się robić to samo dla niej, gdy ma z czymś problem. Można powiedzieć, że się uzupełniamy z niektórych przedmiotów.

A Dorian?... Nie wiem jakim mianem mam go określić. Czy to mój chłopak? Zachowujemy się jakby nim był. Nie zapytał mnie wprawdzie o to, ale czy w naszym wieku takie pytania są potrzebne? On jest dojrzałym, młodym mężczyzną, a ja wchodzę w dorosłość. Wydaje mi się, że nasze czyny i zachowanie mówi wystarczająco wiele. A zapewnienie Doriana, że nie pozwoli mi odejść stawia kropkę nad i. Tak więc, myślę, że zdecydowanie jesteśmy parą.

Gadałam z Rose chyba z godzinę i z każdym swoim słowem utwierdzałam się jak ważny stał się dla mnie Dorian. Za każdym razem gdy o nim mówiłam, a jego twarz pojawiała się przed moimi oczami uśmiech sam wpełzał na moją twarz, a serce biło podwójnym rytmem. Nie wiem co ze mną zrobił przez ten krótki czas, ale nie chcę by te uczucia zniknęły. Ani uczucia, ani Dorian. Chcę móc dalej przeżywać te cudowne wzniesienia i nie pozwolę by cokolwiek mi je odebrało... Albo ktoś...

- O kurwa! – zrywam się z łóżka na samą myśl o ojcu.

- Co? – pyta Rose również się podnosząc.

- Muszę wracać do domu! – panikuję i chyba zachowuję się w tej chwili jak opętana wariatka, ale jeśli tata się dowie, że nie ma mnie w domu na pewno pożegnam się ze studiami.

- Dlaczego? Stało się coś? – dopytuje rudowłosa.

- Po prostu muszę.

- Dziwnie się zachowujesz – stwierdza. Próbuję wymyślić na szybkości jakiś pretekst, bo naprawdę uzna mnie za świruskę.

- Miałyśmy z mamą dziś coś ważnego do zrobienia, a ja całkiem o tym zapomniałam. Zabije mnie. – Zabije, ale nie ona tylko ojciec. Pewnie już wie, że znowu zwiałam. Cholera jasna! – Pa! – krzyczę wychodząc szybko i tyle mnie widziała.

Oddalam się od miejsca zamieszkania Rose i wchodzę do napotkanego sklepu, by poprosić o możliwość wykonania telefonu. Po raz kolejny trafiam na miłą kobietę, która bez problemu użyczyła mi swojej komórki i dzwonię do mamy. Proszę by odebrała mnie z miejsca, w którym się znajduje na co się zgadza i teraz czekam na nią przed budynkiem.

Po dwudziestu minutach podjeżdża ciemny SUV i uchyla się tylna szyba, w której dostrzegam mamę. Domyślam się, że nie chcę wysiąść, by nikt nas razem nie widział dla mojego dobra. Oczywiście... Tu wszystko jest dla mojego dobra. Drażni mnie już ta konspira przed całym światem i chyba najwyższy czas przerwać ten cały cyrk. Ale gdy rozniesie się kim jestem i Dorian się o tym dowie nie będzie chciał się pewnie ze mną spotykać, a na to nie mogę pozwolić. Muszę jeszcze trochę wytrzymać... Ze względu na Doriana.

- Mamo...

- Porozmawiamy w domu – rzuciła oschle nawet na mnie nie patrząc.

Czuję się podle, że ją oszukuję, a najgorsze jest to, że ona zdaje sobie z tego sprawę i jest na mnie zła, że tak postępuję w stosunku do niej. To wszystko jest takie trudne i komplikuje się coraz bardziej. A najgorsze jeszcze przede mną...

Do domu wracamy w całkowitym milczeniu. Jestem jak zbity pies, bo jeśli mama stanie po stronie ojca to nie mam co liczyć na spotkania z Dorianem. Będę uziemiona do końca życia.

Gdy wysiadamy od razu kierujemy się do mojej sypialni. Szukam w głowie racjonalnego wytłumaczenia, którym ją trochę ugłaskam, ale mam czarną dziurę przez co nic mądrego nie jestem wstanie wymyślić.

Wchodzimy do mojego pokoju i siadam na łóżko czekając sama nie wiem dokładnie na co. Może na awanturę i pretensje. Chociaż to bardziej w stylu ojca niż mamy.

- Proszę. To dla ciebie – podaje mi niewielkie pudełko od telefonu.

- Kupiłaś mi nowy telefon? – pytam z wytrzeszczonymi oczami i piskliwym głosem.

- Tak. Kupiłam go po to byś mogła do mnie zadzwonić zawsze gdy będziesz mnie potrzebować. Ojciec o nim nie wie, więc możesz go nosić przy sobie, bo on nie będzie cię mógł namierzyć.

- Naprawdę? – dopytuję, bo nie mogę uwierzyć, że mama to dla mnie zrobiła.

- Tak. Mam jednak nadzieję, że wiesz co robisz i nie będę żałować tego, że cię kryję.

- Dzięki. Nie wiem co powiedzieć.

- Po prostu bądź ze mną szczera i nie oszukuj mnie. Dziś znów zwiałaś ochronie. Masz szczęście, że zadzwonili najpierw do mnie, a nie do ojca.

- Przepraszam – mówię że skruchą. – Byłam..

- Domyślam się z kim byłaś – przerywa mi. – Ja też byłam młoda i wiem jak to jest, dlatego nie chcę ci zabraniać kontaktów z tym chłopakiem, ale mam nadzieję, że wiesz co robisz i że on jest tego wart.

- Jest mamo – przyznaję bez wątpliwości z mocno bijącym sercem. Dorian jest najlepszym co mnie spotkało w moim dwudziestoletnim życiu. – Naprawdę jest tego wart – dodaję, by ją upewnić.

- To dobrze, kochanie – odpowiada posyłając mi blady uśmiech.

Po tych słowach opuszcza mój pokój, a ja wyjmuję nowy telefon. Szkoda, że nie znam na pamięć numeru Doriana, bo mogłabym już do niego napisać, ale niestety muszę się wstrzymać do jutra.

Czas do kolacji szybko mija. Przez cały dzień nic nie jadłam, a dopiero teraz żołądek daje o sobie znać. Głośne burczenie brzucha wygania mnie z sypialni i schodzę na dół.

Przy stole zasiada już większa część rodziny. Mama siedzi z ciotkami żwawo o czymś dyskutując nie zwracając uwagi na młodsze pokolenie. Nie ma jedynie taty, Diega oraz Adriano, dzięki czemu oddycham z ulgą, ponieważ mogę czuć się swobodniej. W towarzystwie ojca na pewno byłabym skrępowana i jeszcze by się czegoś domyślił.

Luca Moretti nie jest głupi. Kłamstwo i fałsz wyczuje na kilometr, a że ja nie umiem kłamać to w sekundę by się domyślił, że kręcę.

- Część, siostra – wita się z uśmiechem Paola. To śliczną szatynka z brązowymi oczami i przepięknym uśmiechem. Jest rok młodsza ode mnie. Ubrana jest w miętową bluzkę na ramiączkach i krótkie jeansowe spodenki.

- Część.

- Jak u ciebie? Wszystko już dobrze? Chciałam z tobą porozmawiać w weekend, ale...

- Wiem. Przepraszam, że cię nie wpuściłam, ale musiałam pobyć sama. Nie gniewaj się – posyłam jej błagalne spojrzenie.

- Nie gniewam. Ja też czasami mam dość tych wariactw – odpowiada pocieszająco.

- Taaa... Tylko, że twój ojciec jest bardziej wyrozumiały.

- Pewnie dlatego, że nie jest Donem.

- Co tam szepczecie dziewczyny? – odzywa się nagle Matteo.

Brat jest bardzo podobny do mamy. Odziedziczył po niej blond włosy i niebieskie oczy, których zawsze mu zazdrościłam. Ma osiemnaście lat i ojciec powoli przygotowuje go do roli swojego następcy z czego młody jest niezwykle dumny. Na szczęście jednak nie jest tak zaborczy jak tata, ale możliwe, że to przez jego młody wiek. I oczywiści zasługa mamy, która mimo wszystko wpaja nam dobre wartości.

- A tak plotkujemy. A ty nie podsłuchuj – upominam go żartobliwie z widelcem w dłoni.

- Póki co niczego ciekawego nie usłyszałem – uśmiecha się głupkowato nadstawiając ucho.

- Osz ty... – trącam go w ramię.

- Daj spokój, siostra. Przecież wiesz, że żartuję. Nawet gdybym poznał jakiś twój sekrecik to u mnie jest całkowicie bezpieczny.

To prawda. Na Matteo zawszę mogę liczyć. Rodzice wychowali nas w przekonaniu, że rodzina jest najważniejsza i zawsze mamy ją stawiać na pierwszym miejscu. Dlatego z moim bratem od najmłodszych lat mieliśmy szczególną więź. Oczywiście jak każdemu rodzeństwu zdarzały nam się kłótnie, ale żadne z nas nie potrafiło długo się gniewać.

- U mnie, też siostra – wtrącił Cristiano.

Cristiano jest bardzo podobny do wujka Adriano. Ma jasne włosy i te same rysy twarzy co on. Oczy ma brązowe jak my wszyscy. Jedynie mama i Matteo mają niebieskie, czego nie mogę przeboleć.

Brunetka z niebieskimi oczami to rzadkość, a ja tak bardzo chciałabym mieć w sobie coś wyjątkowego. Dorianowi też by się pewnie spodobały. Na myśl o nim robi mi się przyjemnie na sercu i odpływam myślami do dzisiejszego dnia. Było cudownie i już nie mogę się doczekać kiedy to powtórzymy. Uzależnił mnie od siebie. Uzależnił od doznań, które mi daje, a których ja pragnę więcej...


Wbrew zasadom ( Seria mafijna #3 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz