Kiedym ja się musiała zrodzić?
Na pewno zanim wszyscy oni zdążyli się narodzić
Bo czuję, że życie marnują
A ja nie wiem, czy nie widzą, czy plany na życie snująA oni, nie chcąc kochanoskij zasady wykorzystać
I w piłkarzyków wpierw kulturalnym wyrazem, następnie kamieniem rzucać
Tylko siedzą na dupach, wszyscy oni
A przecież życie, prawdziwe życie nas wyzwoliW Rokietnicy okres śmierci zaczął zapadać
I deszcz dzieci korporacji począł ulewanie padać
Nie wiem sama, gdziem ja wylądowała
Wśród zatwardziałych domowników na pewno nie boska chwałaPatrzą oni w ekran, cały czas w nim utkwieni
A przecież tyle ile świat widział, ile wycierpieli
Lecz to nie oni, bojąc się swój świat opuścić zbyt bezpieczny
Nie znają oni tego, że życie zna szlak dla nich, lecz jeszcze bezimiennyI tak się skończy, pustka na ulicach i w głowie
Będą siedzieć i marzyć o prawdziwym w ich życiu Wowie
Aż przed nimi, stanę na samym końcu, napis namozolę
Tak, we mnie philowska frustracja przejęła kontrolę05.11.2021
CZYTASZ
Poezja, w sensie moje wypociny
PoetryNo tytuł mówi sam za się, ale zachęcam do zajrzenia bo wydaje mi się że mam trochę inne myśli niż większość ludz