Rozechwiana czuciem niepojętym
Rozpalona żarem kosmicznych miliardów
Trzymana skrwawioną racją kajdanów
Wiję się w amoku i opętaniu
Krzyczę wyżej niebios w śmiertelne gwiazdy
Jaśminową wonią kuszona
Wonią gwiazd grzesznie wyzwolonych, poza władzą
Władza mną pęta
Władza nad kosmosem nieokiełznanym
Władza ziemska chciwa
Wisząca pod ziemię próżnością tak pożądaną
Wciągam jak słodki narkotyk kosmiczne przestrzenie otwarte, nieprzemierzone
Chcąc pojąć - zabijam, i tnę swoje żyły życiodajne
Kto da mi nie żyć w łajnie?
Cholerny słup, strażnik mój najdrożej przeklęty
Nie chce puścić mnie w dzikie odmęty
Przejęty moją śmiercią
Nie chce wypuścić mnie pod boskie błękity
Ni w przepaście mroku wiśnią słodką przeklętego
Po prostu nic, czym go podpalam i stawiam na nowo
Ze strachu przed straszną trwogą31.10.2023, Nekla, stacja kolejowa
CZYTASZ
Poezja, w sensie moje wypociny
PoezieNo tytuł mówi sam za się, ale zachęcam do zajrzenia bo wydaje mi się że mam trochę inne myśli niż większość ludz