Rozdział 11

1.3K 70 21
                                    

hej wszystkim!!
mam nadzieje, ze rozdział się spodoba!!
Miłego czytania!! Zostawicie gwiazdki i komenatrze❤️❤️!!

____________________________________

Po ciężkiej nocy z Roche wreszcie stoję w kuchni i jem śniadanie. Mam na sobie bluzę chłopaka, a moja przyjaciółka posyła w moją stronę głupie uśmieszki. Może i wczoraj wyciągnęła ze mnie trochę informacji, jednak wciąż mało wie. Dziś jesteśmy umówieni w pałacu królewskim co mnie stresuje. Moja mama wciąż tam jest, więc mam nadzieję, że mnie nie zobaczy. Mamy godzinę trzynastą a umówiliśmy się na szesnastą. Muszę się jeszcze pomalować oraz przebrać.

Z mojego transu myśli wybudziła mnie brunetka. Pstryknęła mnie w ucho każąc słuchać. Przewróciłam tylko oczami, gdy po raz setny zaczęła mówić coś o księciu. To jest straszne męczącę.


— Roche błagam, zamknij się już — jęknęłam zakrywając twarz rękoma.

— Przecież to jest dziwne, ale z drugiej strony tak gorącę. No pomyśl sobie — przerwała czekając aż na nią spojrzę. — Przystojny książę oraz urocza istota ludzka. Niby dla niego zakazane, jednak się tym nie przejmuję — zamrugała słodka na co znów westchnęłam.

Dajcie mi święty spokój.

— Jedz i idziemy się szykować. Nie mamy całego dnia — mruknęłam odchodząc od stołu.

Zapowiada się bardzo męczący dzień.


***

Siedzę w karocy przyjaciółki przypatrująć się krajobrazą za oknem. Wciąż miałam na sobie jego bluzę, ale do tego zmieniłam tylko spodenki na czarne legginsy. Za to Roch założyła spódniczkę z sweterkiem. Wyglądała ślicznie, w sumie jak zwykle. Ja nie miałam na nic siły, ledwo zrobiłam mój makijaż.

Zatrzymaliśmy się przed zamkiem, a mnie przeszedł dreszcz. Ostatnio byłam tu po tym dziwnym ataku. Poprawiłam mojego kucyka i wyszłam. Dziewczyna wzięła mnie za rękę chcąc znaleźć się już w środku. Całe szczęście, że tam było o wiele cieplej niż na dworze. Poszłyśmy w stronę nieznanego mi miejsca, jednak szybko ogarnęłam gdzie idziemy. Roche zaprowadziła nas na samą górę, czyli na dach. Był to taki pseudo taras, ale na dachu.


— Hej wszystkim — krzyknęła brunetka podchodząc się witać.

Uczyniłam to samo, jednak kiedy spojrzałam w boku moja mina zrzedła. Stała tam Embry a obok niej książe. Kiwnęłam im nie chcąc nawet ich dotykać. Po prostu nie mogę znieść widoku tej blondynki. Chase był lekko zdezorientowany, ale odmachał. Skarciłam się w myślach bo nie powinnam tak reagować. Głupie uczucie.

— Gotowi na ostre picie? — zapytał Ginger a ja zwróciłam na jego wzrok. — No, jedziemy przecież w sobotę nad lśniące jezioro — przypomniał na co pokręciłam głową.

— Nie zapominaj, że teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie — wtrąciła się Nilla. — Musimy przecież szukać tych wskazówek, czy aby na pewno ta wojna mogłaby nadejść.

— Och przestań takie małe imprezowanie nic nas nie zbawi — westchnął robiąc słodkie oczka.

Prychnęłam na to, a reszta parsknęła śmiechem.

Służący w pałacu przynieśli nam jedzenie oraz słodkie wino. Uśmiechnęłam się dziękując za kielich, ale oni nie opowiedzieli. To chyba tak tu działa. Oni przynoszą, a ty udajesz, że w ogóle ich nie ma. Upiłam łyk słuchając dalszej kłótni Gingera z Nillą o lśniącym. Parsknęłam jak cała reszta, gdy rudy ponownie powiedział coś głupiego. Cały on.




Crystal Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz