Siedemnastoletni Harry Potter szedł rankiem do sowiarni, bowiem chciał nadać list do swojego ojca chrzestnego - Syriusza Blacka. Nastolatek czuł obowiązek kontaktowania się z domniemanym mordercą, bo był jedyną osobą, która znała jego rodziców osobiście. Warto wspomnieć, że Syriusz nie był niebezpieczną osobą w najmniejszym stopniu, ale reszta świata była święcie przekonana, że to właśnie on zabił Lily i Jamesa Potterów.
Chłopiec-Który-Przeżył wspinał się po kamiennych schodkach do wieży wysyłkowej. Przeszedł już sporą drogę w upał, dlatego zmęczenie dawało mu się we znaki. Zadarł głowę do góry, aby zobaczyć, ile trasy zostało mu jeszcze do pokonania.
— Już blisko... — Uśmiechnął się pod nosem.
Prawda była taka, że nadawanie listu sprawiało mu tyle radości, ile ćwiczenie sztuczek na miotle. Od kiedy ma rodzinę i znajomych, czyli Rona i Hermionę, nastolatek czuje, że ma do kogo mówić. Owa dwójka zawsze rozumie problemy Harry'ego, wysłuchuje go oraz wspiera. Potter stara się odwdzięczać podobnymi gestami, bo jeszcze siedem lat temu nie miał ŻADNYCH znajomych. Wszyscy myśleli, że jest tym dziwnym i niebezpiecznym chuliganem z Privet Drive, bo tak mówili o nim Petunia i Vernon Dursleyowie.
W końcu, Harry pokonał wspinaczkowy etap i został mu tylko krótki, prosty kawałek drogi do celu. Chłopak starł pot z czoła, dyskretnie powąchał swoją koszulkę w okolicach pach, a następnie wolnym krokiem udał się do kamiennej budowli.
Od razu uderzył go zapach typowy dla mugolskich kurników (bo tak samo pachniały sowy!), ale Harry był już do niego przyzwyczajony, bo odwiedzał to miejsce dość często. Wewnątrz siedziało siedemnaście lub dziewiętnaście ptaków z różnym ubarwieniem piór. Od razu do Harry'ego przyleciała szaro-bura sowa i usiadła mu na ramieniu. Następnie wystawiła nóżkę czekając, aż nastolatek przekaże jej list.
Hedwiga niestety złapała ptasią chorobę i jest obecnie poddawana skutecznemu leczeniu u Hagrida. Bohater odwiedza ją, kiedy tylko ma czas, aby jego sowa nie poczuła się samotnie.
— Harry!
Nastolatek podskoczył zaskoczony. Był pewien, że będzie sam, bo mało osób wysyła listy w ciągu tygodnia roboczego. Odwrócił się i jego oczom ukazała się Ginny.
Uśmiechnął się do niej lekko, na co ona pomachała mu nieśmiale.
— Do kogo wysyłasz sowę? — Zapytała go.
— Do znajomego — odparł niechętnie Harry. Syriusz Black musiał pozostać sekretem, więc Harry'emu nie wolno było nic mówić na temat swojego ojca chrzestnego. — A ty — do kogo piszesz? — Spytał ją z uprzejmości.
— Do rodziców — odparła z promiennym uśmiechem. — Dawno się do nich nie odzywałam, więc uznałam, że zaskoczę ich i wyślę pocztówkę! — powiedziała półgłosem.
— Na pewno sprawisz im tym przyjemność, Ginny — odparł chłopak.
Były takie dni, gdy Harry pisał listy do swoich rodziców, adresował je, szedł z nimi do wieży i wyobrażał sobie, że wysyła je. Następnie chował korespondencje do pudełka pod łóżkiem, a co pół roku, gdy pudełko się zapełniało, wychodził z Hogwartu, szedł nad rzekę i topił w niej koperty.
Czasem patrzył, jak wściekły nurt pożera je i w mgnieniu oka zabiera przed siebie, czasem odbiegał od topiących się listów jak najszybciej i nie obracał się do tyłu ani na chwilę.
— Twój znajomy mieszka w kraju? — Zapytała wyrywając go z zamyślenia.
— Taak, na południu.
— W Mawley? — Spytała go z wyraźnym zainteresowaniem. — Tam mieszka rodzina Cho Chang.
— Tak, ale bardziej na północy... — odparł szybko Harry.
Ginny zmarszczyła brwi, po czym odparła cicho: "Aha...".
Harry chciał poruszyć temat dotyczący powrotu Bazyliszka, lecz nie wiedział, jak go ugryźć. W końcu to był wrażliwy temat dla młodszej Gryfonki, która bardzo długo obwiniała się za otworzenie Komnaty Tajemnic. Warto jednak zauważyć, że została zmanipulowana przez dziennik i otwierając Komnatę nie była przy zdrowych zmysłach.
Po kolejnej serii niezręcznej ciszy, nastolatkowie zdecydowali się na opuszczenie sowiarni. Oboje musieli wrócić do dormitoriów i odrobić stos prac domowych od swoich profesorów.
— No, no, no... Kogo my tutaj mamy? — Usłyszeli irytujący głos Draco — chłopaka, który teraz był w towarzystwie jednego z bliźniaków. — Wężoustego dziwaka i celebrytę oraz jego dziewczynę i zdrajczynię krwi... Czy twoja rodzina, Weasley, już tak zubożała, że chodzicie szukać jedzenia w śmietnikach? — Zapytał z kpiną, a następnie splunął przed siebie w kierunku Harry'ego.
Potter dosłownie rzucił się na blondyna i chłopaki zaczęli się szarpać. Bliźniak, chyba Crabbe dołączył do bójki i próbował zrzucić Harry'ego z pleców Draco. Po kilku minutach potyczek, otyły Ślizgon przewalił Złotego Chłopca na ziemię, co dało Malfoy'owi możliwość przyłożenia mu w nos.
Harry zajęczał z bólu i próbował się podnieść, ale pozycja mu na to nie pozwalała.
Ginny była na skraju załamania nerwowego i zaczęła krzyczeć: "Przestańcie!!! Przestańcie!!!", najmocniej jak tylko potrafiła, szturchając przy tym Ślizgonów. Oni, jednak ignorowali wrzaski dziewczyny i nieprzerwanie bili Gryfona. Po kilku sekundach, ruda czarownica wyciągnęła różdżkę zza pasa, wycelowała w Malfoya i krzyknęła:
— DRĘTWOTA!!!
Zaklęcie trafiło w czarodzieja i zmiotło go z nóg. Chłopak zatoczył się metr przed siebie i z niedowierzeniem wlepił wzrok w ziemię. Przez następne parę sekund próbował wziąć oddech lub poruszyć ręką, ale rzucona klątwa nie pozwalała mu na to.
Ginny podbiegła do Chłopca-Który-Przeżył, spytała go czy może wstać, a gdy ten przytaknął, pomogła mu się podnieść. Zostawiwszy Draco na ziemi, dziewczyna poszła z zakrwawionym kolegą do łazienki.
— Tu, masz! — Zmoczyła ręcznik papierowy w wodzie i dała mu go do ręki.
Harry popatrzył na mokry papier, a potem na siebie w lustrze. Z jego nosa leciały dwie stróżki krwi, na czole miał okrągłą ranę i już widział, że będzie miał siniaki. Czuł również, że jego paznokieć u nogi może być złamany, a ból w brzuchu utrzyma się przez kilka godzin.
Zniecierpliwiona Ginny sama zaczęła przecierać rany na jego twarzy. Harry co jakiś czas krzywił się i syczał przez zęby, ale poza tym nie odzywał się zbytnio. Kobieta unikała wzroku Harry'ego, gdy starannie wycierała lepkie, brązowe smugi krwi z jego skóry.
Harry poczuł się nieswojo, poniekąd trochę zawstydziła go śmiałość rudej koleżanki, a w dodatku na samo wspomnienie potyczki z Malfoyem, młodzieniec poczuł się jeszcze bardziej zażenowany całą sytuacją.
— M-m... — Potter przełknął ślinę. — M-muszę już iść — wydusił i bez pożegnania uciekł do dormitorium chłopców na czwartym piętrze.
- - - -
Hej, wróciłam! Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział! Wattpad podkreśla mi wyraz "sowiarnia", ale nie potrafię doszukać się tu błędu. No chyba, że to słowo nie istnieje... XD
Zgodnie z tym, co pisałam na mojej tablicy - zamierzam jeszcze w tym miesiącu opublikować rozdział trzeci PB oraz rozdział "Ja to TY!".
Do zobaczenia!
Nimfa_Potter
CZYTASZ
Powrót Bazyliszka | HP
ФанфикBazyliszek powrócił! Życie Harry'ego, Rona i Hermiony nie byłoby interesujące, gdyby nie napotykali przeszkody na każdym roku! Lecz tym razem bestia petryfikuje Puchonów, nawet tych z czystą krwią. Albus Dumbledore zostaje usunięty ze stanowiska dyr...