-7- Trauma Ginny

101 8 67
                                    

Harry kartkował księgę o Bazyliszku, gdy uchwycił cień emocji na twarzy Ginny.

Nie był do końca pewien czy to był smutek, czy szok, a może przerażenie, chciał ją nawet o to zapytać, ale sądził, że mogłoby to być z jego strony zbyt wścibskie. W końcu nie byli najlepszymi kumplami, aby przekraczać cudze strefy komfortu.

Postanowił zatem, że położy swoją dłoń na jej ramieniu, aby w ten sposób dodać jej otuchy. W odpowiedzi ona się kwaśno uśmiechnęła, choć zapewne miało to wyglądać na szczery uśmieszek. Nie udało jej się oszukać Pottera.

Mimo to Harry także uniósł kąciki swoich ust, aby odwzajemnić gest, co doprowadziło do niespodziewanej reakcji u nastolatki.

W następnej kolejności Ginerva Weasley prawie się rozpłakała, aby zaraz zacząć odpowiadać o traumie, jakiej doznała, gdy dziennik Toma Riddle'a zawładnął jej umysłem. Tłumaczyła, że czuła się opętana, widziała, że wchodził jej do głowy i oglądał najbardziej intymne myśli. Mówiła o tym, że widziała siebie, jak otwiera Komnatę Tajemnic, wskakuje do środka i zjeżdża po obślizgłej rurze, nie mogąc zrobić NIC, aby uciec z miejsca. Mówiła, że czuła się przerażona, że z nikim nie mogła porozmawiać i była kompletnie samotna i zdana tylko na siebie.

Harry nigdy wcześniej nie wnikał ani nie wyobrażał sobie, co działo się wewnątrz niej, gdy znajdowała się w stanie opętania. Nie przypuszczał, że dziewczyna cokolwiek pamiętała. Bowiem, gdy odnalazł ją w Komnacie i pokonał wspomnienie Toma Riddle'a, Ginerva wydała mu się zagubioną duszyczką z amnezją. Nie zdał sobie nigdy spraw z tego, jak bardzo obciążające psychicznie było to doświadczenie.

Tylko świnia mogła tak zmanipulować jedenastoletnią dziewczynką.

I znowu - tylko wieprz chciałby zabić kilkumiesięczne dziecko, a po nieudanej próbie spróbować ponownie jeszcze cztery razy z rzędu.

A cały czas był to ten sam szatan - Lord Voldemort.

W dodatku prawdopodobnie Bazyliszek powrócił i bez żadnych przeszkód zamienia swoje ofiary w kamień, a rada pedagogiczna szkoły ma to w głębokim poważaniu.

Gdyby Ministerstwo Magii nie było tak skorumpowane, ktoś już dawno przysłałby tu kuratora! Harry'emu nie mieściło się w głowie, jakim cudem pozwolono, pozostawić NIEPEŁNOLETNICH uczniów samych sobie, gdy gruba, obślizgła, trzydziestometrowa bestia robiła sobie fiestę każdej nocy!

Z zamyślenia wyrwała go ponownie koleżanka, która kontynuowała relację:

— On był w mojej głowie, jak pasożyt! — Rozpłakała się Ginny. — I nic nie mogłam z tym faktem zrobić! — Załkała głośno.

Harry uznał, że czuje się jak ostatni ciołek, patrząc jak siostra jego najlepszego kumpla przechodzi załamanie nerwowe, więc uznał, że postąpi odpowiednio i niepewnie objął dziewczynę.

Gdy ta nie opierała się jego uściskowi, tylko wtuliła się mocniej, on również ją silniej przytulił do swojej klatki piersiowej.

Dobrze, nie do klatki, tylko do szyi, bo Ginny była dość wysoką dziewczyną...

Harry miał szczerą nadzieję, że uścisk da jej poczucie bezpieczeństwa i uspokoi ją, lecz rudowłosa tylko rozszlochała się bardziej i Harry postanowił nie wypuszczać jej z ramion przez następną minutę.

Potter nawet nie zauważył, że sam zaczął płakać (zapewne jego empatia była na tyle rozwinięta, aby współodczuwać rozpacz Gryffonki). Wkrótce chciał otrzeć swoje łzy, ale to oznaczałoby puszczenie Ginny, a na prawdę nie czuł się gotowy, aby ją wyswobodzić z ramion.

Zanotował też sobie, aby porozmawiać z Ronem, bo on zapewne nie wiedział o cierpieniu siostrzyczki. Harry, gdyby był na jego miejscu i miałby młodsze rodzeństwo, chciałby, aby Ronald poinformował go o złym stanie siostry. 

- - - -

Co do brata Ginerwy, siedział on z Hermioną w Hogsmade i razem popijali szejka truskawkowego z jednej szklanki. Każde z nich miało własną, różową słomkę i malutkiego biszkopcika z czekoladą.

— Byłeś niesamowity — pochwaliła piegowatego Hermiona.

— Tylko dlatego, że powiedziałaś mi jakich zaklęć użyć — odparł z uśmieszkiem wdzięczności.

— Skopałeś mu tyłek! — Zaśmiała się Granger.

— I dobrze, będzie wiedział, że nie może sobie ze mną tak łatwo pogrywać.

— On się nigdy nie uczy — rzekła poważnym, lekko zasmuconym tonem. — Za dwa tygodnie wróci do starych nawyków — powiedziała z taką pewnością, jakby przepowiadała przyszłość.

— Wiem... — odpowiedział z posępną miną. — Lecz nie ma co się takimi ludźmi przejmować... — I pogłaskał jej dłoń swoją ręką. — Odpytasz mnie do sprawdzianu z Praktycznej Nauki Zaklęć? — Poprosił czarownicę z nadzieją.

Zawsze gdy się z nią uczył, dostawał lepsze stopnie.

— Oczywiście, kochany! — Rozpromieniła się Hermiona. — Powiedz mi tylko, z którego działu, bo już sama zaczęłam naukę do rozdziału drugiego i czwartego... — rozpoczęła szybko mówić tonem, który wskazywał na to, że się podekscytowała.  — Możemy przerobić... piąty? Co ty na to? Rozdział piąty? — powtórzyła przechodząc w swój tryb kujonicy.

— Jak chcesz... — rzekł Ron czując, że to mu obojętne.

Wtedy wiedźma szybko nachyliła się w jego stronę i cmoknęła go lekko w usta.

Ronald wiedział, że nie lubił się uczyć, lecz nauka z Granger była dla niego nie tylko owocna, ale też o dziwo przystępna.

Powrót Bazyliszka | HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz