-14- Walentynka

99 5 149
                                    

Ginny zakaszlała tak mocno, że przez chwilę myślała, że wypluje płuca. Harry od razu pospieszył i wyciągnął dla niej chusteczkę.

— Dzięki — wymamrotała. — Kurczę, ale boli mnie klatka piersiowa...

Czarodziej nie musiał znać się na medycynie, aby wiedzieć, że to nie wróżyło nic dobrego.

— Może potrzebujesz szklanki wody? — Dopytał się, bo czuł się teraz trochę bezużyteczny. — Zaraz ci naleję.

Zanim Ginny zdążyła mu odpowiedzieć, on już pobiegł do czajnika. Z oczywistych względów musieli gotować wodę (aby mieć co pić), ale i tak nie powstrzymywało to strachu, że buczący czajnik wyda ich kryjówkę.

Wkrótce Harry wrócił i rozlał wrzątek do pięciu kubków, aby mógł w tym czasie wystygnąć. Harry nie lubił pić gorącej wody, a niestety nie mieli żadnej herbaty, aby dodać jej smaku.

Wziął jedną ze szklanek, zaniósł ją do Ginny i położył na szafce nocnej obok.

— Uważaj, gorące! — Ostrzegł.

Dziewczyna zrobiła zniesmaczoną minę i ponownie zakaszlała.

— D-dzięki.

Po minucie Weasley sięgnęła po napój i powoli zaczęła sączyć wodę językiem, podczas gdy Harry stał obok łóżka na wypadek gdyby straciła czucie w rękach i nie daj Boże wylała gorącą ciecz na siebie. Jej rana niestety nie goiła się, wczoraj Harry wymknął się do ogrodów botanicznych i wziął parę ziółek leczniczych, aby przygotować papkę na zagojenie ran. Nie wiedział, czy widział to, bo chciał widzieć, ale zakażenie przestało się rozchodzić w stronę łokcia. Co prawda nie zniknęło, ale zdaje się, że się spowolniło.

— Dziękuję — powtórzyła oddając mu z powrotem kubek.

Harry położył go na szafce nocnej.

Ziewnęli w tym samym czasie - wyspać się raczej nikomu nie udało, bo co jakiś czas budzili się i upewniali, że drzwi pozostały zamknięte, a okna zasłonięte, a wszyscy cali i żywi.

Jakoś koło drugiej w nocy Harry podszedł do szyb i dyskretnie wyglądał poza mury Hogwartu. Z początku miał nadzieję, że cisza i wiatr z zewnątrz go uspokoją, ale odkrył, że w zaistniałych okolicznościach, przyprawiały go tylko o ciarki.

W nocy więc chodził po podłodze bardzo cicho - aby nie obudzić Ginny ani nie zwabić tych przeklętych dziewczyn. Bał się, że nadstawiły uszy i potrafiły wyłapać każdy jego ruch, bo kto wie, czy nie miały super słuchu i super siły? W końcu nie były takim pobłażliwym przeciwnikiem jak pierwotnie myślał!

Wziął głęboki wdech na uspokojenie nerwów.

— Gdyby wiedziały, już dawno by tu wtargnęły, Potter — powiedział do siebie. — Nie ma co się martwić na zapas. Jest dobrze... Mamy jedzenie i picie... I koce... Dwadzieścia łóżek... — Spojrzał na łóżka, na których leżało piętnaście ciał Puchonów. Na ich widok Harry dostał drgawek.

W końcu znowu poczuł lekki przypływ strachu i postanowił wejść między dwa parawany, między którymi znajdowały się tymczasowe łóżka Ginny i jego. Spojrzał na śpiącą dziewczynę i o mało zawału nie dostał, gdy jego spojrzenie spotkało się z jej otwartymi oczyma.

— Dlaczego nie śpisz? — Zapytała słabo.

— Stoję na czatach — odparł żartobliwie, po czym dodał — Nie potrafię zmrużyć oka — wyszeptał już poważniej.

Dziewczyna zaczęła kaszleć, co spowodowało, że pilnie musiała podnieść się do pozycji siedzącej.

Tym samym Harry chwycił szklankę z szafki i wcisnął ją do ręki Weasley.

Powrót Bazyliszka | HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz