Kiedy kolejny Puchon padł ofiarą krwiożerczej bestii, Umbridge zaczęła się denerwować. Choć nie dawała tego po sobie poznać - nosiła maskę przez cały czas, ale dało się przejrzeć, że pod fałszywym uśmiechem i przesłodzonym tonem kryje się przerażona dziewczynka.Obecnie koleżanki spetryfikowanej osoby, stały nad jej łóżkiem i opłakiwały ją. Chlipały cichutko, przecierając chusteczką załzawione oczy i mamrocząc pod nosem.
Tymczasem znajdujący się obok Ślizgoni naśmiewali się z reakcji dziewczyn i przedrzeźniali je chamsko. Nie mieli nic lepszego do roboty - dyrektorka i Snape ich lubili, Bazyliszek nie był im groźny ze względu na przydział w Slytherinie, a ich bogaci rodzice mogli wyciągnąć ich z każdych kłopotów (gdyby zaszła taka potrzeba).
Pielęgniarka Pomfrey przebrała skamieniałą dziewczynę w szatę szpitalną i obmyła jej czoło wilgotną ścierką. Wstrząsające było to, że czarownica miała przerażony wyraz twarzy, jakby wiedziała, że czeka ją coś strasznego sekundę przed petryfikacją. To nie zdarzało się ostatnim razem, gdy Bazyliszek grasował wolno po szkole - uczniowie byli brani z zaskoczenia i niemalże zastygali w tej samej pozycji, gdy dostrzegli legendarnego węża.
To i tak nie miało żadnego sensu - Feniks oślepił bestię, a Harry sam ją zabił mieczem Godryka, a potem zniszczył dziennik raz na zawsze, więc idąc racjonalnym tokiem rozumowania - to wszystko nie powinno się teraz dziać! Pielęgniarka jednak nie rozmyślała nad tym dłużej, tylko wzięła się do roboty!
- - - -
Siostry Zervas siedziały razem przy stole i szeptały między sobą w rodzimym języku.
— Σου λέω, αυτά τα παπούτσια με κάνουν να θέλω να σκοτώσω κάποιον — powiedziała wściekłym szeptem Ena, na co Millie jej odparła:
— Ω, σκάσε! Έχουμε καλύτερα πράγματα να κάνουμε!
— συγγνώμη που σας διακόπτω. Θέλω απλώς να σας υπενθυμίσω ότι πρέπει να φάμε όλες αυτές τις καραμέλες. — dodała po dłuższych przemyśleniach Sadie.
Gdy Millie miała skomentować słowa kuzynki, Puchon, który przechodził obok ich stolika potknął się o wystawioną nogę Ślizgona Harolda i cały jego lunch trafił na podłogę.
Siostry zaczęły się podśmiewać cichutko z zajścia, a wtedy Millie nachyliła się bliżej dziewczyn i powiedziała coś go grecku. W międzyczasie Harold i jego znajomy przybijali głośno piątkę, zbierając gratulacje od dziewcząt z domu Slitherin.
- - - -
Dziesięć godzin później - 23:15, poniedziałek, korytarz na drugim piętrze
Jest środek nocy, gdy Harry i Ginny wymknęli się do biblioteki.
Para zarzuciła na plecy pelerynę niewidkę Pottera i najciszej jak tylko potrafili szli w kierunku księgozbiorów. Była cisza, woźny nie patrolował korytarzy, aby nie narażać się na spotkanie z grasującą bestią. Biorąc pod uwagę śmiertelne okoliczności, brak jakiegokolwiek dźwięku budził w Harry'm dużo strachu. Chłopak od czasu do czasu posyłał koleżance półuśmiech na otuchę. Ginny czuła się podobnie, tylko w porównaniu do kolegi, ona nawet bała się wziąć oddech, a co dopiero uśmiechnąć się ciepło z powrotem. Wędrówka bardzo im się dłużyła, co pewien czas spoglądali za siebie do tyłu lub upewniali się, że są całkowicie przykryci peleryną.
Nieoczekiwanie wpadli na siostry Zervas. Harry wybałuszył oczy ze zdumienia, a Ginny przekręciła głowę na bok w zdezorientowaniu. Millie była oparta o ścianę i ze zgiętą w pół nogą opowiadała coś Sadie. Ta z kolei udawała, że słucha i niechętnym tonem odpowiadała jej. Ena oglądała w pół mroku swoje paznokcie, ale czy cokolwiek widziała, Ginny w to wątpiła.
CZYTASZ
Powrót Bazyliszka | HP
FanfictionBazyliszek powrócił! Życie Harry'ego, Rona i Hermiony nie byłoby interesujące, gdyby nie napotykali przeszkody na każdym roku! Lecz tym razem bestia petryfikuje Puchonów, nawet tych z czystą krwią. Albus Dumbledore zostaje usunięty ze stanowiska dyr...