-3- Koza

116 7 35
                                    

— Potter, Potter.... Potter... - ty zły chłopcze...

Pani dyrektor Dolores Jane Umbridge stała nad Harry'm i z dezaprobatą kręciła głową.

— Za karę będziesz musiał przepisać sto razy zdanie, które ci podyktuję — powiedziała z fałszywym smutkiem.

Czarodziej nie wiedział, dlaczego miał ochotę zwymiotować - czy to przez obrzydliwy wystrój gabinetu (w kolorze pudrowego różu i fuksji), czy przez samą kobietę, której złośliwy uśmieszek nie schodził z twarzy.

W pewnym momencie nauczycielka Obrony Przed Czarną Magią zachichotała, co zdenerwowało Pottera jeszcze bardziej.

— O! Zapomniałabym! — Czarownica sięgnęła do szuflady biurka. — Weź MOJE pióro. — I popatrzyła na Harry'ego z diabelskim wyrazem twarzy.

Potter zmusił się na uśmiech, ale w myślach zaczął przeklinać kobietę i modlić się, aby ktoś ją w końcu zwolnił!

— Już dyktuję: "Ja, Harry Potter..."

Złoty Chłopiec przepisał początek do zeszytu.

— "... nie będę nigdy więcej bił grzecznych chłopców..." — kontynuowała.

Prychnięcie Harry próbował zamaskować wymuszonym kaszlem, mimo to kobieta popatrzyła na niego spode łba.

— Śmieszy cię coś, panie Potter?

— Nie, skądże — odparł szybko nastolatek.

— "...nie będę nigdy więcej bił grzecznych chłopców, nawet jeśli jestem bardzo zazdrosny o ich status społeczny" — dokończyła z zadowoleniem w głosie kobieta.

Uczeń popatrzył na nauczycielkę z tępym wyrazem twarzy, ale w końcu zabrał się do dalszego pisania. Tak, jak się spodziewał, ręka zaczęła go swędzieć, potem szczypać i piec, więc był pewien, że będzie miał to zdanie wyryte na skórze przez najbliższy tydzień.

Po półtorej godzinie siedzenia, Harry szybko opuścił gabinet znienawidzonej przez niego pani profesor i zaczął kierować się w stronę dormitorium Gryfonów. Mimo że wiedział, że nie ma sensu się denerwować, to czuł się poszkodowany. Nikt nie wyciągnął żadnych konsekwencji z czynów Draco; Ginny i on sam nie dostali przeprosin za słowa Ślizgona, a on musiał iść do kozy za bronienie honoru swojego i panny Weasley.

Harry szedł szybko korytarzem, był przeważnie jedynym człowiekiem w tej części szkoły o takiej porze. Poza grupką uczniów Revenclawu, którzy czekali przed salą na fakultety z literatury do konkursu przedmiotowego, nikogo innego nie było.

Chłopiec skręcił w korytarz, który prowadził do części mieszkalnej Hogwartu, gdzie między innymi znajdowała się Wielka Sala, dormitoria i łazienki z prysznicami.

Potter momentalnie zastygł w miejscu, gdy zobaczył na ziemi skamieniałego chłopca. Rozejrzał się dookoła, nasłuchiwał jakichkolwiek dźwięków - szeptu Bazyliszka lub szelestu łusek po kamiennej podłodze, lecz nic nie usłyszał.

Harry przełknął ślinę, dreszcz przebiegł mu po plecach, ale podbiegł do ucznia, aby upewnić się, czy został spetryfikowany, czy może dostał po prostu zawału.

Nie, żeby dostanie zawału było mniej przerażające od petryfikacji, bo zawał prowadzi do zgonu, a to drugie można wyleczyć mandragorą...

Tak jak się spodziewał, przed nim leżał chłopak z Hufflepuffu. Niestety Harry nie był w stanie zidentyfikować ciała, więc bezradnie potarł o siebie dłonie.

Następnie pobiegł do Filcha, który całe szczęście był blisko, ponieważ za zakrętem mył podłogę.

— Proszę pana! — zawołał.

Woźny odwrócił się i zrobił skwarzoną minę. Nie od dziś wiadomo, że nie lubił nikogo, a w szczególności uczniów.

— Proszę pana! — Harry zawołał jeszcze raz, ale tym razem podbiegł do niego. — Kolejny Puchon padł ofiarą bestii!!! — Oznajmił spanikowany.

Argus Filch zastygł i z trzęsącymi dłońmi zaczął się nad czymś zastanawiać. Po chwili ruszył się z miejsca i poszedł w kierunku, który wskazał mu Harry.

Potem wyjął krótkofalówkę i poinformował pokój nauczycielski o zaistniałej sytuacji. Mimo że Filch nie okazywał przy dyrektorce żadnych negatywnych uczuć, to jednak zawsze zwracał się do Dolores Umbridge na końcu, gdy już powiadomił wszystkich innych o petryfikacjach.

Na miejsce przyszli nauczyciele i dyrekcja, ciało zostało zabrane na noszach do gabinetu pani Pomfrey, a Dolores z uśmiechem na ustach kazała Harry'emu pójść za nią.

Opiekunowie domów - Minerva Mcgonagall, Severus Snape, Pomona Sprout oraz Filius Flitwick popatrzyli na siebie na wzajem ze zmartwieniem wypisanym na twarzach. Niestety zanim zdążyli zaprotestować, Umbridge już teleportowała się z Harry'm na wyższe piętro.

- - - -

— Dlaczego postanowiłeś skręcić w tamten korytarz? — Wypytywała nauczycielka.

— Chciałem pójść do dormitorium Gryfonów — oznajmił cierpliwie chłopak.

— Dlaczego akurat wybrałeś tamto przejście? — Uniosła brwi.

Harry zastanowił się. Mógł dojść inną trasą, to prawda, ale tamta wydała mu się lepsza.

— Bo tak, pani profesor. — Wzruszył ramionami. — Miałem dwie trasy do wyboru, ale uznałem, że dzisiaj chcę pójść właśnie tą — powiedział zgodnie z prawdą. — Normalnie nie zastanawiam się którędy iść — wszystko zależy od mojego humoru.

Dolores uśmiechnęła się zwycięsko, jakby uznała, że wygrała i przyłapała Harry'ego na kłamstwie.

— Najpierw bijesz Draco — jednego z najbystrzejszych uczniów, a potem kłamiesz mi prosto w twarz?! — powiedziała lekko unosząc głos. — Jesteś doprawdy bezczelny!!! — obruszyła się. — Mógłbyś od razu przyznać, że jesteś w pewnym stopniu zamieszany w petryfikację Puchonów!

— Ee... Jak to zamieszany? — Spytał ją szczerze zdumiony. — Pani profesor, tylko Bazyliszek ma taką moc, aby zamienić człowieka w kamień.

— Nie musisz mi tego tłumaczyć, nie jestem głupia. — Zaśmiała się lekko. — Ale TY znasz mowę węży, więc nasyłasz bestię na Puchonów!!! Stoisz za tymi atakami!!!

— Bzdura! Nigdy bym tego nie zrobił!

— Doprawdy? — Kobieta wróciła do przesłodzonego tonu głosu. — A mi się wydaje, że tak bardzo lubisz sławę, że posunąłbyś się do podjęcia radykalnych kroków. W końcu teraz cała szkoła rozmawia na temat ofiar Bazyliszka! A ty lubisz być na okładkach gazet, nieprawdaż? — Zapytała z sarkazmem.

Harry był czerwony z wściekłości i już szykował się do wyjścia z gabinetu, gdy zapytał:

— Mogę wyjść? Nie ma pani ani racji, ani dowodów — powiedział z wysoko uniesioną głową.

Umbridge kontemplowała przez moment, wydawałoby się, że chce zaprzeczyć, ale wkrótce odparła:

— Możesz, ale to nie koniec naszej rozmowy!

- - - -

Dobry wieczór!

Mam nadzieję, że podoba się Wam nowa część mojej książki! Niedługo pojawi się rozdział "Ja to Ty!", a za kilka tygodni napiszę kolejne dwa rozdziały: "Powrotu Bazyliszka".

Napiszcie, co uważacie o książce do tej pory!

Do zobaczenia!

Nimfa_Potter

Powrót Bazyliszka | HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz