diecisiéte: pregnant?

25 5 22
                                    

allison:

Już kolejny tydzień siedzę w tym gównie. Nie wiem, czy ktoś w ogóle się przejmuje, że ja zniknęłam. Pewnie już wszyscy o mnie zapomnieli. 

Siedzę na tym krześle, przywiązana do niego.

- Odwiążesz mnie?

- Nie będę ryzykował.

- Muszę siusiu.

Wzdycha głośno, ale przecina szorstki sznur. Masuję obolałe nadgarstki, na których zostały czerwone ślady.

Zostaję poprowadzona do tej samej, małej łazienki, w której znajduje się umywalka, ubikacja i brudny prysznic. Shawn wpuszcza mnie do środka i czeka za drzwiami. 

Ostatnio nie czuję się dobrze. Od paru dni spóźnia się mi okres - nigdy mi się nie spóźniał, mam o wiele większą wrażliwości na zapachy, mdłości, wahań nastroju, większe piersi i ciągle mam podwyższoną temperaturę ciała. Jestem chora czy co? A może jestem w ciąży?

- Długo jeszcze? - wali pięścią w drzwi.

- Zaraz! - krzyczę.

A może poproszę Shawn'a o test ciążowy?

Chociaż czy ja zwariowałam?

Ale raz kozie śmierć!

Załatwiam szybko swoje potrzeby i myję ręce w zimnej wodzie. Przeglądam się w stłuczonym lustrze. Nie wyglądam zbyt korzystnie. Przemywam twarz wodą i układam rozczochrane włosy. Otwieram drzwi, a chłopak od razu łapie mnie za ramię. Trochę boli, a on nie poluźnia uścisku. Wracamy do wcześniejszego pokoju, gdzie znów siadam na niewygodnym krześle. Na szczęście nie wiąże mi ponownie rąk i nóg. Brunet siada w rogu pomieszczenia, nie spuszczając ze mnie wzroku.

W pewnym momencie zbiera mi się znowu na mdłości. 

- A tobie co? - pyta zaskoczony Mendes.

- Mogę cię o coś prosić? 

- A tobie nie za dobrze przypadkiem? Wystarczy, że pozwoliłem ci iść do kibla. Co jeszcze chcesz? - krzyżuje ręce na piersiach.

- Potrzebuję testu ciążowego.

- A po co ci?

- Po tym co mi zrobiłeś myślę, że jestem w ciąży.

- Jeżeli będziesz, to usuniesz.

- No chyba sobie żartujesz, nie pójdę na aborcję, aby ułatwić ci życie. Jeśli mnie tak potraktowałeś, to będziesz musiał wyciągnąć z tego konsekwencje.

- Coś ty powiedziała? - Shawn przystawia mi nóż do gardła.

- Nic, nic.

- No, ja mam nadzieję. Inaczej pożałujesz, słońce. - mówi chłopak, po czym wychodzi z tego pomieszczenia.

Ja próbuję się wydostać z tego pomieszczenia, ale nic z tego.

Ze zmęczenia zasypiam, ale niedługo to trwa, ponieważ budzi mnie Shawn ze szklanką wody.

- Masz, żebyś nie zdechła. - mówi ironicznie.

- Ale ty jesteś uprzejmy - odpowiadam mu w takim samym tonie.

Wypijam całą zawartość szklanki. Mam nadzieję, że ta woda nie była otruta. Chłopak zabiera szklankę i odstawia ją na stolik.

- I co ja mam z tobą zrobić... - mówi bardziej do siebie, niż
do mnie.

- Możesz mnie grzecznie wypuścić, a ja cię nie zgłoszę na policję.

- Nie wierzę ci!

- To zaraz się przekonasz! - kopię go w jego "jabłko Adama". Shawn odskakuje jak oparzony i szuka za plecami
klamki.

- Wypuść mnie ty szmaciarzu!

- A chcesz być żywa czy martwa?

- Ja pierdolę, co to za pytanie. Jasne, że żywa.

- W takim razie wypuszczę cię, jak dostanę okup.

- Że co? Ty jesteś jakiś psychiczny?

- No co ty nie powiesz.

Sam się przyznał, debil jeden. Typ ma jakieś rozdwojenie jaźni.

- Nikt Ci nie da okupu!

- Jesteś pewna? A może twój Jeremy coś da.

- Nie da. Nie ma takiej opcji.

- Na pewno? A może go też porwie?

i never meant to fall for you | jeremy hutchinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz