~🎭•38•🥛~

362 21 1
                                    

   Lokal, który wybrał dla nich szef znajdował się na obrzeżach miasta. Prowadził go młodszy brat pana Do, który przywitał ich już od progu, wybiegając w zabrudzonym fartuchu przed budynek, aby uściskać swojego hyunga i przywitać wszystkich zgromadzonych, zgarniając po autografie od Kima i Jeona na dole swojego fartucha. Oby ten permanentny marker wytrzymał ewentualne pranie. Reżyser załatwił im wstęp wolny na całe górne piętro pod gołym niebem. Dookoła odgradzały je wyłącznie stare, drewniane barierki, natomiast stoły, choć również były drewniane, wyglądały nieco lepiej, nie będąc zwykłymi dechami, jak te barierki, a szlifowanym i nabłyszczanym drewnem z ładnymi zdobieniami dookoła blatu. Największym plusem były jednak miękkie, wygodne krzesła. Chłopcy zajęli miejsca obok siebie, a po obu ich stronach usiedli ich najlepiej znany kamerzysta i noona od makijażu, która właśnie wypisywała do Minyeon z prośbą o przybycie, ale ta nie odpisywała. Jeongguk wiedział, że to nie ignorancja, tylko odsypianie wczorajszego wieczoru. Śliczne, złote karty menu, zostały im podane osobiście przez młodego Do, a pomiędzy licznymi, dość wykwintnymi, jak na przyziemny lokal daniami, brunet starał się odszukać cokolwiek, co brzmiałoby jak ,,makaron z sosem". Carbonara. Idealnie. Taehyung wywrócił na niego oczyma, wybierając dla siebie panierowanego pstrąga z krewetkami, coś czując, że młodszy i tak podkradnie mu trochę obiadu. Zgodnie wzięli dla siebie po jednym mojito, nie potrafiąc znaleźć lepszego napoju, który pasowałby do wszystkiego. W milczeniu przysłuchiwali się rozmowom reżysera z jego ludźmi, którzy zdawali się znać od lat, choć widywali się dość rzadko, ale lepiej dla nich, że mają tak dobry kontakt. Kim bębnił palcami o blat, próbując skupić się na czymkolwiek, żeby zaraz nie zwariować od tej ciszy i nawet uspokajający dotyk Jeongguka mu nie pomagał. Nienawidził takiego dyskomfortu. Brunet wychwycił spojrzeniem długopis znajdujący się w kieszeni kamerzysty. Szepnął mu na ucho prośbę o pożyczkę, na którą ten chętnie przystał, nawet podając mu serwetki. Jeon rozprostował jedną sztukę, zasłaniając ją koszyczkiem z pieczywem, po czym pod czujnym okiem blondyna nakreślił trzy kreski pionowe i dwie poziome, stawiając spory znak X w prawym, górnym rogu. Taehyung spojrzał na niego spod zmarszczonych brwi, naprawdę nie wierząc w jego dziecinność i głupotę, ale im dłużej nad tym myślał, tym bardziej zbliżał się do tego, co nieuniknione. Odebrał od niego długopis, stawiając kółko w ramach środkowej kratki.

Kim był już lekko podenerwowany, bo choć Jeongguk dał mu wygrać trzy razy pod rząd, to teraz już ósmy raz wygrywał z nim jakimś dziwnym sposobem. Kiedy kolejny raz zobaczył, że gdziekolwiek go nie zablokuje, on i tak ma drogę do wygrania, poddał się, rzucając długopis na blat:

- Nie gram z tobą - fuknął, zakładając ręce na piersi. Przynajmniej dziesięć par oczu spoczęło na jego osobie,

- Ile wy macie lat? - prychnął reżyser,

- Razem więcej niż pan, a to nie lada wyczyn - oświadczył Jeongguk,

- Jak dobrze, że od jutra mam od was święty spokój - westchnął,

- Jeszcze dziś w nocy pan za nami zatęskni. Specjalnie nie wyciszę telefonu, żeby być gotowym na pański płacz w komórce - uznał Taehyung, biorąc czystą serwetkę, na której narysował koślawe serduszko, stawiając swój autograf, a po chwili Jeongguk dopisał swój, podając serwetkę starszemu panu. Już miał łzy w oczach, a co dopiero potem. Kłamca,

- Chętnie weźmiemy udział w jeszcze jakiejś pana pracy - zapewnił brunet,

- Nadal jesteście wrzodami na dupie, ale przemyślę tę ofertę - uśmiechnął się blado,

- Podano do stołu! - radosny okrzyk wypełnił pomieszczenie, a pięcioro kelnerów rytmicznym krokiem obeszło stół dookoła, rozdając każdemu zamówioną potrawę.

Tak jak Taehyung przypuszczał, połowa jego krewetek została wykradziona z jego talerza, a jakby tego było mało, to on sam dokarmiał młodszego swoją rybą, czując że są nagrywani przez dźwiękowca siedzącego centralnie naprzeciwko nich. Trudno. Jeongguk nie pozostawał mu dłużny, dokarmiając go swoim makaronem, który o dziwo był całkiem dobry. Ich talerze całkowicie się uspójniły, a chłopcy nie zwracając uwagi na otoczenie, pozwolili sobie na swobodną rozmowę. Kim czuł się aż zbyt dobrze z młodszym, czerpiąc satysfakcję z każdej sekundy tego popołudnia, ale jak to zwykle w jego życiu bywa: wszystko musiało runąć. Jeon podskoczył, słysząc dźwięk przychodzącego połączenia. Wyczuł na sobie intensywne spojrzenie Taehyunga, chcące znać imię dzwoniącego:

- Z urzędu - wyjaśnił, przykładając telefon do ucha. Blondyn przyglądał mu się uważnie, starając się albo wyczytać z jego twarzy cokolwiek, albo chociaż podsłuchać rozmowę, ale przez ogólny gwar restauracji i wszystkiego wokół budynku, nie był w stanie niczego wyłapać. Szlag. Jeongguk co chwilę kiwał głową, ale w pewnej chwili wyrwał się z tego dziwnego transu, obracając w stronę partnera - Hyung, kończ szybko, bo musimy się zbierać - te słowa zasiały nieprzyjemny niepokój w sercu Kima.

***

Blondyn chodził z kąta w kąt, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Jeongguk zamknął się w jego pokoju, bo podobno ,,Hyung ma lepszą drukarkę" i od dobrych dziesięciu minut nie było od niego żadnej oznaki życia. Naprawdę Taehyung nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek pożałuje, że nie ma obok niego Bama. Ten pies zdawał się mu ostatnio bliższy niż sam Jeon. W pewnej chwili drzwi w końcu się otworzyły, a w ich progu pojawił się brunet, przeglądając jakieś wydrukowane kartki. Wyselekcjonował jedną z nich, podając ją Kimowi:

- Proszę. - uśmiechnął się pogodnie - Wypełnij to i podpisz czytelnie, bo muszę jechać. Chyba, że jedziesz ze mną, w co wątpię,

- Nie, nie jadę. - przyznał, niepewnie lustrując treści otrzymanej kartki, z trudem powstrzymując się od potargania jej w cholerę - Czyli...co? Bierzesz te papiery i...?,

- I jeszcze dziś zostaniemy znowu kawalerami. - dokończył - Mamy duże chody i udało się dość szybko, dlatego naprawdę nie chcę nadużywać dobroci tej kobiety,

- Jeongguk ja- - przerwał. Spoglądał w jego pewne siebie, ani trochę nierozumiejące go oczy. On naprawdę chciał to zerwać. Taehyung musiał uciec spojrzeniem, żeby nie rozpłakać się na miejscu,

- Tak kochanie? - spytał troskliwie,

- Nic, masz długopis? - westchnął, poddając się całkowicie,

- Trzymaj. - podał mu przedmiot, próbując wyczytać z jego unikających go oczu jakieś myśli - Wszystko gra?,

- A dlaczego miałoby nie grać? - odparł pytaniem na pytanie, czując nieprzyjemną gulę w gardle. Oparł kartkę o ścianę, wypełniając wszystkie luki drżącą ręką, czując jak łzy usilnie cisną mu się do oczu. Złożył podpis, spuszczając głowę w dół. Świadomość ostatecznego końca osłabiła go nie tylko psychicznie,

- Hyung? - zmartwiony głos doleciał do jego uszu,

- Proszę. - uśmiechnął się sztucznie, oddając dokument - Jedź bezpiecznie,

- Zajmij się sobą, nie wiem kiedy wrócę - poprosił, ucałowując jego usta na pożegnanie.

Taehyung długo jeszcze stał w bezruchu. Ostatni raz pocałował swojego męża. Żałował, że nie powiedział mu wszystkiego, ale jak mógł, skoro tylko on chciał, żeby te głupie papiery zostały tak, jak są? Musiał się pogodzić z porażką. Usiadł powoli na kanapie, podciągając kolana pod brodę, pozwalając tym wszystkim trzymanym w sobie łzom wylatywać bezwiednie z jego oczu. Nie starał się hamować szlochu, którego łamiący serce dźwięk wypełniał całe piętro. Położył się na boku, kuląc najmocniej jak tylko potrafił. Miał wrażenie, że ktoś wyrwał mu kawałek serca i roztrzaskał go o ziemię. Wiedział, że gdy tylko zobaczy Jeona będzie tylko gorzej...znów wszystko w ich reakcji zacznie się sypać. I znowu z jego winy.

***
01.09.2022r. - Happy JK's Day

Za chwilę wrzucę jeszcze epilog

I hate you. Now kiss me. | TaeKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz