Dziurawy Kocioł

85 8 0
                                    

Tak jak tata obiecał, mogłam wyjść na spotkanie z "Simmonsem". Dzięki naszemu kominkowi, za pomocą proszku fiuu, mogłam dostać się bez problemu, i przede wszystkim bez nadzoru, na ulice Pokątną. Stamtąd droga już była prosta. Dwie minuty po godzinie dwunastej, zabrzmiał dzwoneczek w drzwiach, oznajmiający moje przyjście. Rozejrzałam się po wnętrzu lokalu, szukając wzrokiem dobrze mi znanej, czarnej czupryny. Dostrzegłam go siedzącego samotnie przy stoliku na samym końcu pubu. Kiedy nasze spojrzenia się przecięły, pomachał do mnie ręką.

Z uśmiechem na ustach, odgarnęłam opadający kosmyk włosów na ucho i ruszyłam w kierunku chłopaka.

- Cieszę się, że przyszłaś - wstał, gdy podeszłam do stolika.

Ubrany był w nieco przydużą, flanelową koszulę i czarne spodnie. Zdziwił mnie nieco dobór jego ubrań, ale powstrzymałam się od komentarza. W końcu nie każdy musi zawsze mieć perfekcyjnie dopasowany strój. To spotkanie na luzie, prawda?

Rozglądając się po otoczeniu, to ja raczej powinnam czuć się niekomfortowo. To miejsce to jakaś dziura, szczerze mówiąc.

Ciemny wystrój, obdrapane ściany i niezbyt szykowne umeblowanie.

Już wiem, dlaczego nigdy wcześniej nie znalazłam się w takim miejscu.

Harry, jakby czytając w moich myślach, dodał:

- Przepraszam za miejsce, ale tylko tutaj możemy swobodnie porozmawiać.

Pokręciłam od razu głową.

- Przestań, to miejsce ma swój klimat - starałam się jakoś wybrnąć z sytuacji, ale on tylko spojrzał się na mnie z uśmiechem.

- Szczególnie, kiedy obok ciebie leżą pijani czarodzieje w południe.

Teraz to i ja się zaśmiałam. Faktycznie tak było.

- Szczerze mówiąc, to ja się cieszę, że napisałeś. Nie spodziewałam się tego - usiedliśmy naprzeciwko siebie.

- Ja nie spodziewałem się, że przyjdziesz. Wątpię, żeby twój ojciec mnie lubił, szczególnie po ostatnich wydarzeniach.

Zagryzłam lekko wnętrze policzka, uciekając od niego wzrokiem i wymamrotałam.

- Przez przypadek mogłam mu powiedzieć, że widzę się z Simmonsem..

- I wszystko jasne - mruknął, powstrzymując śmiech. - Pójdę po coś do picia, na co masz ochotę?

- Oh, wystarczy jakiś sok - opowiedziałam z uśmiechem.

- Zaraz wracam - podszedł do lady, a ja w tym czasie miałam sekundę, żeby poukładać myśli. Od czego mam to wszystko zacząć? Mam tyle pytań...

Nawet nie zauważyłam, kiedy przed moim nosem pojawiła się wysoka szklanka z gęstym, pomarańczowawym napojem.

- Sok dyniowy, mam nadzieję, że lubisz - usiadł naprzeciwko.

- Idealnie, dziękuję - znowu się uśmiechnęłam. - Słyszałam, że Gryffindor wygrał puchar domów, gratulacje - zaczęłam luźno temat.

- Dzieliło nas dosłownie 10 punktów różnicy - dopowiedział - Draco był chyba nieźle wkurzony.

- Mało powiedziane - zaśmiałam się, przypominając rozgoryczenie brata, gdy wrócił do domu.

Ale po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy, przypominając sobie, że sama nie mogłam uczestniczyć w tak ważnej dla mnie uroczystości. Harry chyba wyczuł moją zmianę nastroju, bo zaraz zabrał głos.

- Nie przejmuj się, nic straconego. Będziesz miała jeszcze kilka okazji przed sobą, żeby zobaczyć to na własne oczy.

- Jak Gryffindor wygrywa ze Slytherinem? Oby nie - prychnęłam, starając się poprawić nastrój, co podziałało, bo Harry zawtórował mi śmiechem.

Rosalyn || Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz