komnata tajemnic /3

106 10 0
                                    

Moja chrześnica.

- Co? O kim ty mówisz? - zapytał Harry, będąc w równie wielkim szoku, jak ja.

Przecież to niemożliwe... Nagle wszystko zaczęło mi się mieszać w głowie, a wspomnienia migały przed oczami. Zawsze czułam, że rodzice ukrywali przede mną coś strasznego, coś, co może wywrócić do góry nogami całe moje życie.

- Kim.. kim jesteś... - wyjąkałam w końcu, obawiając się najgorszego.

Tom zaśmiał się, wyjmując z kieszeni różdżkę Harry'ego. W powietrzu zakreślił krzywe, srebrzyste literki, tworzące napis "Tom Marvolo Riddle". Po machnięciu dłonią, poszczególne spółgłoski i samogłoski zaczęły zmieniać swoją kolejność, aż finalnie nie utworzyły jednego, krótkiego zdania.

"I am Lord Voldemort".

Czułam, jakbym miała zaraz zwymiotować. Przed oczami zawirował mi cały świat. 

Oczywiście wiedziałam, kim był Voldemort. Każdy, kto choć trochę miał związek z magią, wiedział. Jednak ogromnym zaskoczeniem dla mnie było to, że to właśnie Tom był ów czarnoksiężnikiem. Dlaczego rodzice nic mi nie powiedzieli? Kim był dla nich Voldemort? Dlaczego powiedział, że jest moim ojcem chrzestnym? 

O co w tym wszystkim chodzi?

- Widzisz Harry? - wyszeptał. - Tego nazwiska używałem już w Hogwarcie, oczywiście wobec moich najbardziej zaufanych przyjaciół. Myślisz, że będę wiecznie używać nazwiska mojego ojca, nędznego mugola? Ja, w którego żyłach płynie krew samego Salazara Slytherina poprzez linię mojej matki? Ja mam nosić nazwisko zwykłego plugawego mugola, który porzucił mnie, zanim się narodziłem, bo się dowiedział, że jego żona jest czarownicą? Nie, Harry. Zaprojektowałem sobie nowe nazwisko i wiedziałem, że będą się je bali wymawiać wszyscy czarodzieje, kiedy stanę się największym czarownikiem na świecie!

Czarnowłosy wpatrywał się tępo w Toma. Czułam, jak szesnastolatek.. czy jeden Bóg wie ile on miał rzeczywiście lat.. mówił wyłącznie do chłopaka, ignorując moją obecność. Czy to była dobra okazja, aby się go pozbyć? Już raz próbowałam i nie wyszło, co jak zdenerwuję go jeszcze bardziej?

- Nie jesteś wcale największym czarownikiem na świecie! - warknął Harry, odzyskując swój rezon. - Albus Dumbledore nim jest! Każdy ci to powie. Nawet kiedy byłeś silny, nie próbowałeś opanować Hogwartu. Dumbledore przejrzał cię, kiedy byłeś w szkole i nadal się go boisz, gdziekolwiek się dzisiaj ukrywasz.

Uśmiech spełzł z twarzy Riddle'a, ustępując plugawej wściekłości.

- Wystarczyło moje wspomnienie, żeby Dumbledore został usunięty z zamku - syknął.

- Nie odszedł na zawsze, jak ci się wydaje! - krzyknął Harry.

Riddle otworzył usta, lecz nagle zamarł.

Skądś napłynęła muzyka. Wszyscy odwróciliśmy głowy ku pustej komnacie, zauważając nadlatujące do nas stworzenie.

Był nim szkarłatny ptak wielkości łabędzia. To on wyśpiewywał tę dziwną melodię. Miał połyskujący złoty ogon, długi jak u pawia, i złote szpony, w których trzymał jakiś łachman.
Chwilę później ptak poszybował prosto ku Harry'emu. Upuścił szmatę u jego stóp, a potem usiadł ciężko na jego ramieniu. Złożył swoje wielkie skrzydła.

- Fawkes? - szepnął Harry. Był to feniks Dumbledora.

- A to... - rzekł Tom, patrząc na szmatę, którą Fawkes upuścił - to jest stara szkolna Tiara Przydziału.

Riddle wybuchnął śmiechem. 

- A więc to Dumbledore przysyła swojemu obrońcy! Śpiewającego ptaka i stary kapelusz! Czujesz się dzielniejszy, Harry Potterze? Czujesz się teraz bezpieczniejszy? - zakpił z niego.

Rosalyn || Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz