o5. eddie munson

660 81 297
                                    

Eddie Munson był zły. Miał swoje powody. Siedział obecnie na krześle, które uwierało go w tyłek i gapił się na kobietę naprzeciwko siebie. Jego wujek - Wayne Munson, zmusił go na sesję u psychologa szkolnego.

Ed nie widział w tym sensu, bo nie widział nawet powodu co do tego, ale jego wujek uznał, że jego bratanek jest zbyt zamknięty w sobie i ma swego rodzaju problemy emocjonalne, które w opóźnieniu objawiły się z braku rodziców. Głupie to. Eddie nie odczuwał smutku z tego powodu, nawet złości, pozostawał obojętny na to wszystko.

- Więc... - zaczęła pani Martha, patrząc na swojego nowego pacjenta. Edward siedział na krześle w rozkroku, ręce mając skrzyżowane na piersi, opierając się leniwie o oparcie niewygodnego fotela. - Zacząłeś pisać dziennik, jak ci radziłam?

- Nie.

- Eddie, ustaliliśmy, że zaczniesz.

- Zapytała pani czy pisze, a ja odpowiedziałem, że nie - burknął, niechętnie tu będąc. Jeśli rzeczywiście dusił w sobie jakieś emocje, to już bardziej pomagało mu pisanie z obcymi. Na JustFindMe poznał naprawdę fajnego kolesia o imieniu Stuart. Pisanie z tym chłopakiem pomagało mu lepiej niż trylion terapii razem wziętych.

- Twój wuj polecił mi, bym zachęciła cię do opisywania swoich przeżyć i emocji - zauważyła Martha. Ed zmarszczył nos i zjechał ją wzrokiem. Cała ta terapia to błazenada. Gdyby mógł, uciekłby przez okno. - Dałam ci nawet ten uroczy notatnik z pieskiem na okładce - uśmiechnęła się. - Masz go?

Eddie bez słowa wyjął z torby, ozdobionej przypinkami, dziennik ze spanielem na okładce i położył go na biurko. Zeszycik był głównie w kolorach brązu i mniszkowej żółci. Na okładce widniał uroczy pies rasy Spaniel, na którego uszach siedziały dwa motylki. Na okładce również widniał napis "Find inner happiness!". Pierdolenie o Chopinie. Co za psychopata wymyśla takie zeszyty?

- Napisałeś cokolwiek? - zapytała, biorąc w dłoń dziennik. Eddie pokręcił głową na "nie". Martha westchnęła i przekartkowała zeszyt. Na ostatniej stronie była głowa diabła, lub też inaczej, logo klubu ognia piekielnego, gdzie Eddie grał w D&D z kolegami. - Eddie, co to jest?

- Logo mojego klubu.

- To ma być dziennik do spisywania emocji, odczuć, myśli, a nie szkicownik do obrazków z piekła rodem - rzuciła notatnik na blat, a Munson szybko go zgarnął do swojej torby. - Posłuchaj, staram się tobie pomóc - odparła tak spokojnie, jak tylko była w stanie. - Twój wujek naprawdę chciałby, żeby ta terapia dała jakieś skutki.

- Ja go o to nie prosiłem - uciął.

- I nie musiałeś.

- To nie fair.

- A czy życie kiedykolwiek jest fair? - westchnęła i upiła łyka kawy, która stała na biurku w kubku z rysunkiem żaby. - Bycie nastolatkiem jest trudne, świetnie sobie zdaje z tego sprawę. Masz dopiero osiemnaście lat, nie rozumiesz pewnych rzeczy, ale...

- Wujek twierdzi, że mam problemy emocjonalne. To nie prawda - wtrącił z ponurym tonem głosu. Martha oblizała usta, chcąc się opanować.

- Kopnąłeś dziś bez powodu śmietnik na korytarzu - mruknęła.

- Bo krzywo stał.

- Eddie.

- No co? Nie moja wina, że wszystko mnie denerwuje, plus jeszcze grożą mi, że nie zdam do następnej klasy. Znowu.

- Dyrektor dał ci opcje.

- Nie chce jechać na te durną wycieczkę tylko, żeby sobie punkty uzbierać - syknął, zerkając za okno. Widać z niego było dziedziniec szkolny. Pani psycholog westchnęła głęboko. - To już wolę pisać egzamin poprawkowy.

❝Eternal Autumn Haze❞ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz