2¹. za miesiąc

492 69 99
                                    

Eddie Munson się stresował. Nie wiedział jak potoczy się jego terapia. Trzy dni po dowiedzeniu się, iż jego wujek już załatwił mu miejsce, Edward miał już wyjechać. A obecnie patrzył się tępo w swoją walizkę, która nadal była pusta.

- Zamierzasz coś do niej włożyć? Czy przez miesiąc będziesz chodził w tym samym? - odezwał się Steve, który opierał się o biurko bruneta. Ed spojrzał się na niego, a sam trzymał w dłoniach parę szarych dresów. Westchnął ponuro i włożył odzież do walizki, po czym zagryzł dolną wargę. - Masz - Steve podał mu kolejne dresy.

- Będę tam wyglądał jak bezdomny - burknął, wkładając kolejne dresy. Harrington podał mu trzy koszulki.

- Ed, jedziesz na odwyk, nie na pokaz mody - zauważył. Brunet smętnie pokiwał głową, przejmując od niego kolejne ubrania. Steve podał mu jeszcze kosmetyczkę, szczotkę do włosów, klapki, ręcznik i jakieś trampki na zmianę. - Wziąłem ci coś jeszcze z biblioteki mojego ojca - podał mu książkę. Munson spojrzał na niego skołowany i wziął prezent.

- Małe Kobietki - przeczytał na głos tytuł.

- To książka w dużej mierze o ambicjach, silnej wierzę w swoje idee i w samego siebie i tak dalej, mówię tu głównie o Jo, bo chciała być pisarką i się nie poddawała - podrapał się po karku, rumieniąc się. - Jest naprawdę fajna. Pozytywna. Uznałem, że w takim miejscu przyda ci się coś...innego.

- Dzięki - uśmiechnął się, wyraźnie przejęty owym gestem. Schował książkę do walizki i podszedł do niego, żeby dać mu całusa w policzek.

- Mama mi ją czytała jak byłem mały, uznałem, że spodoba ci się.

- Wolę fantasy.

- Nie oceniaj, póki nie przeczytasz.

- Przeczytam. Za miesiąc możesz mi przywieźć nową.

- To ma kilka części, więc wyczekuj - uśmiechnął się i dotknął dłonią jego loków. Wtedy zasmucił się nagle. - Będzie mi tu ciebie brakować, Munson - przyznał smętnie i oparł się czołem o te jego. Ed owinął ręce wokół jego szyi i przytulił go do siebie.

- Zobaczymy się za miesiąc - obiecał, gładząc jego wymodelowane włosy. - I za kolejny. I może za kolejny, jeśli będzie trzeba...

- Będę czekał i tak - wymamrotał w jego ramię, ściskając pukle jego czarnych loków. Ed uśmiechnął się na te słowa i odsunął się lekko, żeby złączyć ich wargi w pocałunku. Steve odwzajemnił to i przysunął go bliżej, żeby go objąć.

- Chłopcy, gotowi? - usłyszeli głos Wayne'a i pukanie w drzwi od pokoju Edwarda. Para odsunęła się od siebie i spojrzała na drzwi.

- Tak, już idziemy - oznajmił Eddie i podszedł do swojej walizki. Zapiął ją, zabezpieczył i wyszli z przyczepy chwilę później. Steve miał ich zawieźć do ośrodka, gdyż jego auto było a najlepszym stanie i było najmniejsze prawdopodobieństwo, że się coś stanie. Wayne zapakował walizkę bratanka do bagażnika i usiadł na tylne siedzenia, a Steve i Eddie na przodzie. - Wayne, serio możesz siedzieć z przodu - obrócił się do wujka, gdy Harrington wykręcał na podjeździe.

- Mi tu jest dobrze, poczytam sobie artykuł - wziął gazetę i zaczął ją czytać. Ed westchnął i spojrzał za okno, gdy wyjeżdżali z osiedla.

Mijali drzewa, pola, lasy, wioski i inne miasta, a im bliżej byli ośrodka, tym bardziej Eddie nie chciał się tam znaleźć. Czuł, że zbiera mu się na wymioty na samą myśl, że nie będzie miał tam telefonu, czyli kontaktu z przyjaciółmi, wujem i Stevem, swojej gitary i D&D. Czyli praktycznie wszystkiego, co dla niego istotne. Brzmiało to jak kara.

❝Eternal Autumn Haze❞ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz