- Ulubiony kolor - odezwał się znowu Harrington, gdy leżeli na dywanie w swoim domku, w sypialni, odwróceni do siebie po przeciwległych stronach, tak, że ich głowy leżały obok siebie.
- Czarny, ale lubię też czerwony. A twój? - przyznał Munson, uśmiechając się bez przerwy. Poczuł się naprawdę blisko Steve'a, gdy tak leżeli.
- Ja chyba stawiam na niebieski i żółty - stwierdził, trzymając jedną dłoń na brzuchu, a drugą miał zaplątaną w gęste loki Edwarda. - Oh, miałem pytać o ulubiony zespół, lub wykonawcę, ale...chyba wiem - roześmiał się, przekręcając głowę w bok, tak, że jego policzek dotykał dywanu. Eddie zrobił to samo.
- Ozzy...
- Tak, wiem - poczochrał jego włosy. - Ja chciałem powiedzieć, że lubię ABBE i Taylor Swift, ale teraz czuję się trochę idiotyczne przy twoim guście muzycznym.
- Oh, nie ma co się wstydzić - machnął ręką rozbawiony i potarł jego nosem swoim. - Fakt faktem, mój gust muzyczny jest lepszy.
- A ty kiedykolwiek chociaż słuchałeś Taylor?
- No...nie - przyznał z głupim uśmiechem. Harrington niemal od razu zerwał się z miejsca i chwycił za swój telefon, oraz słuchawki, które leżały luzem na jego łóżku. Podłączył je do telefonu i wszedł na swój Spotify, coś klikając chwilę. Znowu się położył obok Munsona i podał mu jedną słuchawkę. - Co?
- Posłuchasz Taylor - oznajmił i sam włożył jedną słuchawkę do ucha. Ed cmoknął niechętnie ustami i wykonał polecenie. Steve włączył Wildest Dreams i czekał na reakcje. Sam nucił cicho pod nosem ów kawałek, a Eddie po prostu leżał i słuchał, analizując co właśnie wpływa do jego uszu. To nie był Heavy metal, ani rock, czyli coś czego słuchał na co dzień. To były, że tak określił sam sobie, słodkie pierdy. Ale przyznać musiał, to wcale nie było takie złe. Kawałek się skończył, a Steve spojrzał się wyczekująco na twarz bruneta. - No i ? Co myślisz? Podobało się?
- To było... - wyjął słuchawkę z ucha. - Nie w moim stylu, to pewne. Ale przyznaję, mogło być gorzej.
- Oj weź, ja słucham Osbourne'a.
- Dobra, postaram się ją polubić - westchnął, sięgając po szklankę wody, która stała na jego szafce nocnej. Upił łyka i wstał z podłogi.
- Ha, wiedziałem. Nie ma człowieka, co by pogardził dobrą piosenką od Taylor.
- Nie popłacz się - klepnął go w policzek i podszedł do komody, żeby wybrać piżamę. Szatyn coś burknął pod nosem i sam zdjął dżinsy, nasuwając szorty i zmienił koszulkę.
- Hej, Ed? - zagaił jeszcze, siadając na skraju swojego łóżka. Obserwował jak Munson zmienia koszulkę. Jego plecy były pokryte małymi pręgami, które były za pewne bliznami. Wtedy doszła do niego okrutna prawda, że to pewnie były pozostałości po tym, o czym mówił mu Eddie. "Bił mnie. Często".
- No? - rzucił obojętnie, szukając w szufladzie swoich spodenek do spania.
- Co właściwie...stało się z twoją mamą? - zapytał speszony. Nie chciał być wścibski, ale równie dobrze mógłby nie pytać o nic i zgrywać znudzonego dupka. Chciał go szczerze poznać, chciał go rozumieć, chciał go po prostu polubić jeszcze bardziej za bycie sobą.
- Zmarła, gdy byłem mały - powiedział, bez choćby zająknięcia się, czy złamania głosu. Steve poczuł kolejną falę współczucia do tego chłopaka. Stracił i ojca i matkę, chociaż co do ojca to raczej dobrze, zważywszy na to jak traktował swoje dziecko. - Nie pamiętam jej zbyt dobrze - dodał i zamknął szufladem biodrem, nasuwając spodenki. - A co?
CZYTASZ
❝Eternal Autumn Haze❞
Fanfic❝ - Podobają ci się moje włosy? - uśmiechnął się pod nosem. - Ta, no...nie są tak ładne jak moje, ale są w porządku - rzucił, a Munson zaśmiał się niemrawo. Steve musiał przyznać, że ów chłopak ma naprawdę ładny śmiech. - No, twoje też są w porządk...