o9. obóz

585 76 257
                                    

Szczerze mówiąc, po tej dziwnej akcji z wiadomością od Edrica, Steve mało z nim pisał. On sam jeszcze wykazywał inicjatywę, ale jego przyjaciel zdawał się nieco bardziej zdystansowany. Nie był już taki rozmowny jak wcześniej, przez te ostatnie tygodnie. Teraz pisał, bo musiał, bo Steve do niego pisał.

Harrington czuł ten dystans bijący od Edrica na kilometr. Nie pytał go o jego powód, bo nie chciał, by ten już totalnie się do niego nie odzywał. Steve napisał oczywiście mu, że wyjeżdża na obóz, dlatego go nie będzie. Owy chłopak mu wtedy odpisał, że i tak będzie dość zajęty w tym czasie, dlatego również nie będzie się odzywał.

Stuart : będę pisał wieczorami pewnie

Edric : luz

- Luz - powtórzył zirytowany Harrington i cisnął telefon na poduszkę na łóżku Robin, gdyż Buckley musiała się spakować na wyjazd.

- Co jest? - spojrzała na swojego przyjaciela, w czasie gdy pakowała do kosmetyczki płyn do demakijażu, a szatyn składał jej bluzki.

- Edric - burknął, a ta już od razu wiedziała o czym mowa. Westchnęła litościwe i wrzuciła do walizki opakowanie wacików, robiąc wsad niczym do kosza. - Jakiś inny jest.

- A pytałeś go o to?

- Nie, bo boje się, że się obrazi na mnie - usiadł zrezygnowany na łóżku i oparł brodę o dłonie, które podparł o uda. Robin zjechała go przenikliwym spojrzeniem i zacisnęła wargi, że te pobielały. Wzięła z biurka kosmetyczkę i spakowała ją do walizki. - Naprawdę go lubię, Rob. Ale zwyczajnie nie mam pojęcia jak do niego dotrzeć...próbuje nawiązać z nim bliższy kontakt, ale od tej akcji, gdy napisał mi, że "chyba się zajebie", stał się jakiś bardziej... odsunięty?

- Może się wstydzi? - zapytała, nurkując głową w szafie, szukając w niej czegoś.

- Ale czego on się ma wstydzić? To tylko ja! Nikt inny! Ja, Steve, czy tam Stuart, jeden pies, a on zachowuje się jakbym był dla niego obcy, jakby ten miesiąc pisania był dla niego równy z jednym dniem - zerknął na swój telefon.

- Pogadaj z nim - zaproponowała.

- On nie chce ze mną gadać. W tym właśnie tkwi problem - wywrócił oczami i wyjął z walizki przyjaciółki jeden z jej biustonoszy. - Nosisz wkładki?

- Tak, dzięki temu moje cycki wydają się większe - wyjęła z szafy strój kąpielowy i włożyła go do środka walizki. - Oddawaj - wyrwała mu stanik i odłożyła na miejsce. Włożyła jeszcze kilka par szortów, bluzę, kurtkę deszczową i parę koszulek. - Hm...ah, czapka z daszkiem! - wróciła do szafy i ponownie w niej zanurkowała, kucając.

- Nie sądzisz, że może problem tkwi we mnie? - Steve mówił dalej.

- Ej, myślisz, żeby brać sandały?

- Nie, sandały są chujowe - odparł i spojrzał w ścianę. - Ty, a może on mnie nie lubi? Może ja mu powiedziałem coś niemiłego?

- Żółta czy różowa? - Robin wyjęła dwie czapki z daszkiem. Żółta była we wzory bananów, różowa była z napisem Hella pretty.

- Różowa - ruchem brody wskazał na jedną z czapek. Buckley uśmiechnęła się i wrzuciła żółtą z powrotem w odmęty szafy, po czym spakowała czapkę do walizki. - Zaczynam się zastanawiać, czy ja dobrze robię pomijając ten temat, tej nocy? A może go zapytam?

- Bierzesz filtr pięćdziesiątkę czy setkę?

- Pięćdziesiątkę.

- Dobra, wezmę setkę - podeszła do swojej toaletki, grzebiąc w jakimś kuferku.

❝Eternal Autumn Haze❞ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz