Kładąc na stole przed sobą, idealnie odliczoną sumę zaliczki za mieszkanie, posłałam siedzącej naprzeciw mnie kobiecie uśmiech.
– Dziękuję, że zgodziła się pani wynająć mi lokum – stwierdziłam i przeniosłam spojrzenie na skina, który zajmował miejsce obok matki.
– Mój syn za ciebie poręczył, to coś znaczy – stwierdziła i zabrała pieniądze, nawet ich nie przeliczając. Jej ciemnobrązowe sięgające ramion włosy na chwilę przesłoniły twarz, gdy pochyliła głowę, więc mogłam zerknąć na skina, który rozsiadł się wygodniej na krześle.
– Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć? Cisza nocna, czy inne rzeczy – zapytałam, rozglądając się po miejscu, które stało się moim nowym domem.
– Jedyną zasadą jest to, że mieszkasz tu sama. Jeżeli zechcesz mieć współlokatora, musisz najpierw zapytać o taką możliwość. Będziesz dla mnie pracować, a ponieważ mieszkasz nad barem, będę wymagać od ciebie więcej.
– Rozumiem.
– Nie strasz jej mamo – skin zaśmiał się chrapliwie – Frankie nie boi się pracy.
– Zapewne... – nie umknęła mi dezaprobatą, jaka pobrzmiewała w jej głosie – Nie chcę tutaj żadnych narkotyków czy cpónów kręcących się pod barem. To miejsce już i tak znajduje się w nerwowej lokalizacji, rozumiemy się?
– Przecież nigdy ich tu nie sprowadziłem mamo. – Kobieta wreszcie skinęła głową i podniosła się z krzesła.
– Muszę wracać do baru, rozgość się i widzimy się jutro. – Z delikatnym uśmiechem wyciągnęła w moją stronę dłoń z leżącymi na niej kluczami. Wyciągnęłam je z jej dłoni i zacisnęłam na nich rękę, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, że moje plany mogły się zrealizować.
– Jakie masz plany na dzisiejszy dzień? – Skin oparł ramiona na małym stoliku i mierzył mnie spojrzeniem ciemnych oczu, w których błyszczała dobrze znana mi emocja.
Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego, jednak zobaczenie go w tak zwyczajnym świetle dziennym, zupełnie zrelaksowanego wydawało się dziwne. Zazwyczaj spotykałam go po zmroku, ubranego w krzykliwe koszule z motywem kwiatów bądź dolarów. Teraz tymczasem siedział w miejscu, jakie miało stać się moją prywatną przestrzenią ubrany w czarną koszulkę opinająca jego klatkę piersiową i ciemne dresowe spodnie, z którymi kontrastowały białe skarpetki.
– O co chodzi z tym koszmarnymi koszulami? – mruknęłam, widząc jak kącik jego ust uniósł się nieznacznie. W świetle dnia wydawał się kilka lat młodszy, jednak nie mógł mieć więcej niż trzydziestkę.
– Lubię przyciągać uwagę, zresztą nowym klientom łatwiej zapamiętać gościa w niecodziennej koszuli.
– Yhmm... – mruknęłam zdawkowo i ściągnęłam z lodówki kartkę, a z leżącego obok kubka długopis i wróciłam do stołu.– Jakie masz plany na resztę dnia?
– Nie mam... – stwierdziłam powoli i powstrzymałam uśmiech. Uczucie beztroski, jaka panowała moje ciało, było niesamowite. Nie musiałam martwić się tym, czy rachunki w tym miesiącu będą zapocone, czy może znów zmuszona będę spędzać wieczór przy dogasającej świecy. Najbardziej jednak cieszyło mnie to, że wreszcie będę mogła spokojnie spędzić noc. Nie będę zmuszona do czuwania w nocy, ponieważ tak naprawdę nikt mnie nie szukał, a mężczyzna, który był moim koszmarem, bezpowrotnie zniknął.
– Świetnie się składa! Obejrzyj mieszkanie, idź na zakupy, wpadnę później i obejrzymy mecz Rugby.
– Nie lubię sportu – przyznałam znudzona, bazgrząc na kartce, listę najpotrzebniejszych rzeczy, jakimi planowałam wypełnić lodówkę.
CZYTASZ
Krwawe imperium|| Zakończone
Romance"Zderzenie dwóch różnych światów, które połączyło jedno morderstwo. " Ich spotkanie mogło być przypadkiem, albo zrządzeniem losu. On nie wierzył w miłość, liczyła się tylko brutalność i lojalność jego ludzi w drodze, którą utorował sobie zakrwawion...