Lele #1

3.5K 245 27
                                    

Frankie

Nie pamiętam, ile minęło godzin, odkąd razem z Leo i Bennym, pogrążyliśmy się w przygotowywaniu najbliższej dostawy. Choć nie miałam zamiaru, zostać w melinie dłużej, niż to konieczne, wciąż potrzebowałam miejsca do spania, a oni dodatkowej ręki do pracy.

Przez ostatnie tygodnie, dźwięk rozrywanej taśmy, ostry zapach chili i czarna folia pakowna, były mi bliższe niż własna matka.
Pracowałam i to dużo, miałam cel, który okazał się świetną motywacją. Potrzebowałam uzbierać konkretną sumę pieniędzy, by móc wpłacić kaucję, za malutkie mieszanie nad knajpą w obrzeżach miasta.
Po raz kolejny złapałam w dłonie pięciokilową przesyłkę i uważnie nasmarowałam ją chemikaliami z ekstraktem z chili. Skóra na rękach, piekła za każdym razem, gdy tylko pomyślałam o gafie, kiedy to pierwszy raz nie użyłam rękawiczek. Maź przywarła do ręki, niczym druga skóra i natychmiast wsiąkła w pory, wywołując natychmiastowe uczucie gorąca. Najważniejsze jednak w całym tym procederze było to, że tak zabezpieczoną paczkę, można było wysłać naszpikowanym po sam dach samochodem przez granice kraju. Wyciąg z papryczek nie tylko ranił moją skórę, ale i sprawiał, że patrolujące na granicy psy policyjne w ułamku sekundy podrażniają nosy, nie będąc w stanie wykryć narkotyku.

– Jak sprawy pomiędzy tobą, a Michaelem? – Leo wstał z krzesła naprzeciw i wytarł dnie w starą koszulkę, by pozbyć brudu.

– W porządku.

– Nie umiesz kłamać Frankie. Oboje wiemy, że między wami trwa coś w rodzaju... Niezręcznej atmosfery? – parsknęłam cicho i odłożyłam na stosik ostatnią porcje.

– Nie wiem,  o czym mówisz – wyjęłam z kieszeni jeansów papierosy i wsadziłam jednego u usta. Obrzuciłam Leo spokojnym spojrzeniem i podsunęłam pod nos zapalniczkę. Doskonale wiedziałam o co chodziło. Do dzisiejszego dnia, nie wybaczyłam Michaelowi jego zachowania. Koleżeńska relacja, jaką posiadaliśmy poszła w diabły i to w większości dzięki Marco i jego niewyparzonej gębie, ponieważ  stwierdził, że zabawa po wyjściu Michaela była przednia. Żaden z chłopaków nie był na tyle głupi, by nie potrafił odczytać przekazu. W pierwszym momencie, kiedy na mojej twarzy osiadło osądzające spojrzenie Michaela, chciałam się tłumaczyć, ale już po chwili dotarło do mnie, że przecież wcale nie muszę. Więc zrobiłam to co potrafiłam najlepiej. Przywołalam na twarz  perfidny uśmiech zarezerwowany tylko dla ludzi, którymi szczerze gardziłam i wzruszyłam ramionami. Dla Michaela ten gest okazał się bardziej wymowny, niż każdy, mogły przypuszczać.

– Więc jesteś z tym gościem z klubu?

– To była jednorazowa przygoda – mruknęłam niemal z żalem,  co mnie zdziwiło. Nie wiedziałam nic o mężczyźnie z klubu, nie znałam jego imienia, mógł być w dowolnym miejscu na świecie. Mieć żonę i dzieci.

– Jednonocna przygoda co? – Leo się roześmiał – Wyglądasz, jakbyś tęskniła.

– Wal się! Dlaczego, żaden facet nie chce uwierzyć, że kobiety nie przywiązują się po jednej nocy.

– Bo większość jednak to robi. – wzruszył ramionami

– Seks nawet, jeżeli był nieziemski, nie powinien sprawiać, że zaczynasz myśleć cipką.

– Ale tak jest, może dlatego Michael świruje. Znam go i wiem, że myśl o tobie z innym facetem go wykańcza. Próbował dowiedzieć się czegoś od Marco, ale milczy jak zaklęty.

– A co by to dało? Znalazłby go? – zaśmiałam się z politowaniem, po czym wstałam i zgasiłam niedopałek stopą – Michael musi odpuścić i albo to zrobi, albo odejdę wcześniej niż zakładałam.

– Akurat ten pomysł nie podoba mi się wcale... – Leo zmierzwił jasne pasma włosów. Wyglądał niemal na rozdrażnionego myślą o tym, że mogę odejść. Nie winiłam go, ale i też nie do końca rozumiałam. Byłam dziewczyną, takie jak ja, powinni siedzieć grzecznie w domu, bądź pracować w bezpiecznym rejonie podając kawę i wydając śniadania.

Tak naprawdę, dokładnie to miałam w planach. Sprzedawanie narkotyków, było niebezpieczne. Karabinierzy w ciągu ostatnich tygodni dostali obsesji na punkcie złapania piromana, który wysadził auto jakiejś sądowej szychy. Od czasu wybuchu, coraz to częściej pojawiali się na mieście i zaglądali do odległych części, by znaleźć jakikolwiek towar.

Jedyną osobą, jaka miała pojęcie o moim planie, był skin. To on, po części załatwił dla mnie mieszkanie nad barem swojej matki i ciepłą posadkę za barem.

– Daj spokój.

– Frankie, zastanów się jeszcze. Stajemy się najlepsi w okolicy, góra to zauważyła i dostajemy więcej kasy.

– Sprzedawanie dragów, to nie jest coś, co chcę robić, do końca życia Leo. Chcę, od życia czegoś więcej – mruknęłam – Chce spokojnego życia, jakiego nigdy nie miałam, mężczyzny, który będzie mnie kochał, bo tego również nikt, nigdy nie robił. Chce być bezpieczna, ty wybrałeś takie życie, ja zostałam do niego zmuszona. – oddychałam chrapliwie spoglądając mu prosto w twarz. Zdałam sobie sprawę, że moje dłonie są zaciśnięte w pięści. Leo nie poruszył się, tylko wbił we mnie wzrok, zupełnie jakby zobaczył  kogoś innego.

Prawdziwą mnie.

– Pójde się uszykować do klubu – siłą powstrzymywałam się, by nie ruszyć tam biegiem. Cicho zatrzasnełam za sobą drzwi niewielkiego pokoiku i wyjełam z leżącej na łóżku reklamówki ubrania. Nie wszystkie były nowe. Bielizna i topy wymagały świeżości, jednak skórzaną sukienkę i jeansowe spodenki wygrzebałam z drugiej ręki. Nie mogłam wrócić po resztę moich starych rzeczy, więc musiałam radzić siebie z tym co miałam.

Leo miał rację.

Góra zauważyła naszą pracę i w ramach zachęty zarabialiśmy więcej. W ten sposób mogłam pozwolić siebie na ciepłe jedzenie, coś do ubrania i odłożenie gotówki, by wpłacić kaucję. Ściągnęłam przez głowę koszulkę i stanik, po czym pozbyłam się spodenek. Ostatnimi czasy, jedyne czego pragnęłam wieczorami, to położenie się by spać. W ciągu dnia pracowałam przy pakowaniu paczek, noce zarywałam w klubie. Na sen pozwalałam sobie tylko wtedy, kiedy było to naprawdę konieczne.

Klękając na podłodze uniosłam niepewnie materac i wyjęłam spod niego woreczek z oszczędnościami i je przeliczyłam. Brakowało niewiele ponad osiemset euro do trzech tysięcy, które zapewnią mi spokój na jakiś czas. Wetkałam pieniądze z powrotem i ubrałam na nogi czarne trampki. Może nie pasowały idealnie do skórzanej sukienki opinającej moje ciało, ale były praktycznie. Karabinierzy nie odpuszczali nawet po pracy. Zdarzały się już sytuację, kiedy to zjawiali się w klubach i namierzali dilerów. W tym fachu najważniejszym było, mieć oczy dookoła głowy.

Dwadzieścia minut później razem z Leo weszliśmy do ślepej uliczki na tyłach klubu, gdzie czekali już na nas, Skin i reszta. Alessio zagwizdał cicho, uważnie skanując moją sylwetkę, przez co dostał po głowie od Michaela.

– Mała zmiana planów – Skin zgasił niedopałek, rzucając go u stóp – Potrzebuję ochotnika na dostarczenie trzech kilo towaru

– Zwariowałeś? Myślałam, że nie bawimy się w takie ilości – stwierdziłam z niedowierzaniem.

– Bo tego nie robimy. To wyjątkowa sytuacja, ktoś zeszłej nocy sprzątnął Lelego, trzeba go zastąpić.

Cholera.




           🔥🔥🔥

Dziś sprawdzam obecność! 🔥 Meldować sie w komentarzach bądź głosach ♥️
Miałam ciężki dzień, serio mi się to przyda 😔

Krwawe imperium|| Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz