gemelli #2

3.4K 253 23
                                    

Nie łączyło nas nic, poza dwójką małych istot, które znajdowały się w moim wnętrzu, czekając, aż staną się na tyle duże, by zamienić nasze życie w chaos. Może takie było nasze przeznaczenie.

Frankie c.d.

- Dziękuję. Jeżeli możesz, dokończ badanie, skontaktuje się z tobą, gdy będziesz potrzebny.- pozbawiony wyrazu głos Thiago zupełnie nie pasował do wyrazu twarzy, jaki gościł nie niej jeszcze chwilę wcześniej. Obracając na pięcie postawną sylwetkę, w kilku krokach przemierzył sypialnię i zniknął za drzwiami wyjściowymi, cicho nimi trzaskając.

Po dodatkowym wywiadzie, założeniu karty i wypisaniu informacji o tym, jakie witaminy powinnam zażywać, Amadeo spakował sprzęt i wyszedł pozostawiając mnie na chwilę samą. Czułam się dziwnie przebywając w sypialni diabła, bez jego obecności. Opuściłam nogi na jasnoszary dywan i zrzuciłam materiał sukienki, który opadł aż do kostek, po czym wygładziłam materiał, odruchowo kładąc dłoń na płaskim brzuchu. Myśl o dzieciach, które się tam znajdowały, wydawała się wciąż wyjątkowo obca. Uśmiechnęłam się pod nosem, zagryzając wargę i wyobrażając sobie dziewczynkę i chłopca z cudownymi jasnobieskimi oczyma, oraz ciemnymi włosami, po chwili jednak przypomniałam sobie słowa Amadeo.

Thiago miał trzydzieści pięć lat, co znaczyło, że był o całe piętnaście lat starszy ode mnie. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy taka różnica wieku, mogłaby mi odpowiadać, teraz zresztą nie miało to teraz znaczenia. Ale gdyby miało...

Diabeł był naprawdę wyjątkowy przystojnym draniem. Potrafił niczym prawowity władca piekieł, kusić słowem i obietnicami oraz ciałem. Drzwi sypialni otworzyły się ponownie, tym razem spotkałam się wzrokiem z diabłem. Thiago wszedł do środka, trzymając w dłoniach plik kartek.

- Chciałbym, żebyś się z tym zapoznała – wyciągnął w moją stronę rękę z papierami, więc odruchowo je przyjęłam.

- Co to takiego?

- Propozycja, którą można negocjować – odparł tajemniczo i wyminął mnie, chwytając ze stolika zdjęcie USG które zostawił Amadeo i wsunął je do kieszeni spodni – Muszę wyjechać, zająć się kilkoma sprawami, bardzo możliwe, że nie wrócę do jutrzejszego wieczora.

- Mam zostać tu sama? – zapytałam i nieznacznie zwiększyłam między nami odległość.

- Nigdy nie będziesz sama. Zostawiam tu Gabrielę i czterech chłopaków do pilnowania terenu. Gabriela opowie ci trochę o tym, jakie zasady wyznaje nasza organizacja, musisz się sporo nauczyć.

- Czy mogę wychodzić? – zapytałam z ledwo powstrzymywaną nadzieją. Thiago zmrużył lekko oczy, po czym jakby z namysłem wzruszył ramionami.

- Przydzielę ci ochronę.

- Nie potrzebuje jej.

- Akurat to nie podlega dyskusji – stwierdził twardo.

- Przecież nie ucieknę – opuściłam ramiona.

- Nie miałabyś na to szans. To moje miasto Francesco i mam oczy w bardzo wielu miejscach. Bynajmniej twoja ucieczka to najmniejsze zmartwienie – stwierdził, przechodząc do innej części sypialni, skąd dobiegał jego głos – kiedy ludzie dowiedzą się, kim dla mnie jesteś, staniesz się celem.

Przełknęłam niepewnie poczucie leku, jakie wywołały we mnie jego słowa, wraz z gorzkim posmakiem porażki.

- Myślisz, że ktoś zechce zrobić mi krzywdę?

- Jeżeli poprzez krzywdę masz na myśli tortury i podrzucenie zmaltretowanego ciała pod drzwi, to owszem – oznajmił spokojnym tonem, który sprawił, że po ciele przeszły mi ciarki. Byłam pewna, że nie żartował, wystarczyło pomyśleć o tym, co w ostatnim czasie działo się na mieście.

Oraz o otworze po kuli w głowie jego żony.

Odchrząknęłam cicho, gdy ponownie pojawił się w zasięgu wzroku.

- Nie musiałeś tego mówić.

- Jestem najważniejszym członkiem w Comorze, próbowano mnie zabić cztery razy w ciągu ostatnich dziesięciu lat, w tym raz, niemal skutecznie strzelając w głowę. Jeżeli nie chcesz moich ostrzeżeń, nasłuchasz się ich od Ciro.

- Nie będę rozmawiała z ochroną – wzruszyłam ramionami. Po tym co usłyszałam, nie miałam ochoty na wyjście.

- Ciro to mój brat, niebawem go poznasz. – rzucił szorstko i wyjął z kieszeni telefon.

Co przypomniało mi o moim własnym.

- Chciałabym odzyskać swój telefon, wiem, że go masz ty, albo Hansel, ponieważ był w plecaku.

- Dzisiaj przy obiedzie, o ile postanowisz coś zjeść, dostaniesz nowy – Thiago narzucił na szerokie ramiona ciemną marynarkę, która idealnie przylgnęła do jego umięśnionej sylwetki – bądź grzeczna i nie zamykaj się w pokoju, inaczej Hansel usunie drzwi. – mruknął i skierował się do drzwi, a ja niepewnie ruszyłam za nim.

- Wciąż nie chcę tu być. – wyznałam na wydechu, gdy wyszliśmy na korytarz. – Nie znam cię, ani tych ludzi, nie czuje się bezpieczna... Może...

- Nie.

Nie?

- Nawet nie zdarzyłam zapytać – jęknęłam

- Tamten świat nie jest już twój, im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej. Jeżeli masz kogoś, chłopaka, który mógł na ciebie czekać, skończ to. – uniosłam spojrzenie, widząc chłód w jego oczach – ostrzegam.

- Bo co? – warknęłam zła tonem, jakiego użył.

- Bo go zabiję. – pochylił się lekko w moim kierunku, górując muskularną sylwetką i wyszeptał do ucha – I każdego innego, który się do ciebie zbliży, bez mojego pozwolenia

💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜

Dziś wyjątkowo krótko i niezapowiedzianie! Wena umarła, więc walczę, by znaleźć nową!
Z pozytywnych informacji - będzie trzeci tom Castello w papierze 💥🔥 Co tam się dzieje 😱 ❤️

Buziaki!

Krwawe imperium|| Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz