Soldati

6.1K 264 14
                                    

Pozwalam, by płynąca zewsząd muzyka wypełniająca klub objęła kontrolę nad moim ciałem i nieśmiało uśmiecham się w stronę chłopaków zajmujących cały boks obok parkietu.

Każdy z nich uważnie mnie obserwuje, lecz nic sobie z tego nie robię. Pierwszy raz w życiu czuję się naprawdę wyluzowana i wolna. Kołyszę biodrami i łapie pełne żaru spojrzenie Michaela, wędrujące po moim ciele. Dzisiejszego wieczora chłopcy z którymi pracuję na co dzień mogą zobaczyć nieco więcej, niż zakapturzoną chłopczycę lubiącą dreszczyk niebezpieczeństwa. Jednak Michael niewątpliwie zauważył to już wcześniej. Ja również go zauważyłam, ale gdy wchodziłam do tego interesu Skin na wstępie zaznaczył, by takie zachowania zdusić w zarodku. I o tyle, o ile ze mną nigdy nie miał pod tym względem problemów, Michael robił się coraz śmielszy w próbach zdobycia mojej uwagi. Nie byłam głupia. Tacy mężczyźni jak on są zdobywcami, nie szukają miłości, tylko szybkiej atrakcji, która chwilowo załagodzi wewnętrzy głód. Pozwoli przetrwać. Niestety ja nigdy nie czułam się zdobyczą, byłam na to zbyt nieśmiała. Przynajmniej dopóki nie wzięłam życia w swoje ręce i nie związałam swoich losów z organizacją stworzoną, dla męskiego świata. Łamałam stereotyp ich wyobrażeń i nie każdemu początkowo się to podobało. Często byłam bardziej obserwowana niż oni, ale dawałam radę. Rzucałam przelotne spojrzenie na nasz stolik niemal natychmiast wyczuwając zmienne w powietrzu. Spojrzenie chłopców się wyostrzyło, na co niemal się zaśmiałam. Gdy czyjeś ciepłe dłonie dotknęły skrawka gołej skóry na moim brzuchu, wiedziałam już, kto jest tego powodem. Obróciłam się w stronę intruza i rozpoznałam w nim jednego ze stałych klientów, który niemal od początku wydawał się zachwycony tym co robię.

- Frankie - mruknął cicho i starając się nie wzbudzić podejrzeń ludzi wokół porwał mnie w ramiona.

- To co zwykle? - ocieram się o jego klatkę piersiową i spoglądam zalotnie w twarz, by zobaczyć jak przytakuje. Doskonale wiem, że jestem obserwowana przez naszą załogę, teraz jednak skupiam się na Marco i tym za co mi chce zapłacić. Kluby w Neapolu są moim królestwem, w którym dzierże władzę. Tylko ja potrafie rozkręcić interes w nich na tyle, by podnieść szybko sprzedaż. Uśmiecham się i dotykając swojego uda, kieruje dłoń w górę dotykając kieszeni ciemnej dżinsowej spodniczki, by wyciągnąć towar. Robię to na tyle dyskretnie, by żaden z ekipy nie był w stanie tego dostrzec, po czym wtulając się w ciało Marco otaczam ramionami jego talię i zsuwam dłonie do tylnej kieszeni jego spodni, by w jednej zostawić torebkę, a z drugiej wyciągnąć kasę, po czym ściskam jego pośladki i odsuwam się. Na jego twarzy widzę szczery uśmiech, przez co ja również się uśmiecham. Cholera, był pięknym draniem. Ciemne oczy, opalona cera i wysportowane ciało działały na laski w klubie. Już nie raz byłam tego światkiem. Gdyby tylko wiedziały, do czego je doprowadzi ta cudowna twarz, uciekłyby do samego piekła. Przed takim jak on, matki co noc ostrzegają córki, bo randka z nim to podróż tylko w jedną stronę. Mrugnęłam do niego, po czym zeszłam z parkietu i rzuciłam się na wolną kanapę w łoży, szczerząc zęby do Skina, który uśmiechał się z uznaniem i skinął w moją stronę wstając. Chwytając swoją wodę ze stolika i bez słowa sprzeciwu ruszyłam za jego masowanym ciałem na tyły klubu. Ciężkie ciepłe powietrze wciąż jeszcze przypominało o upale jaki towarzyszył nam przez większość dnia.

- Nie spodziewałem się, że tak bardzo wpasujesz się w to, czym się zajmujemy - Oznajmił gdy przystanęliśmy w pustej uliczce, którą oświetlało światło tylko jednej starej lampy. Jego wielką sylwetkę częściowo skrył cień, jednak ciemne oczy nie spuszczały ze mnie wzroku. Wzruszyłam ramionami, po czym poczęstowałam się papierosem, gdy skierował w moją stronę paczkę.

- Robię co muszę - stwierdzam, ponieważ on, jak nikt inny wie, że siedzę w ulicznym interesie i drągach tylko dla kasy. Usłyszał o tym, już na samym początku, gdy rok temu dosiadł się do mnie razem z Michaelem. Wtedy też poznałam Marco. Gdy przypominam sobie z jaką gracją zastawił wtedy na mnie swoje sidła niemal się wzdrygam. Tamtego dnia żadne z naszej czwórki nie spodziewało się, że z domniemanej ofiary, która miała iść na handel stanę się pracownikiem. Sprzedawanie dragów nie było szczytem moich nastoletnich marzeń, ale gdy w grę wchodziło przetrwanie, nie miałam sił narzekać. Nie miałam też nikogo, kto nie pozwolił by mi tego robić ze względu na płeć czy moralność. Mieszkanie w jednej z biedniejszych dzielnic Neapolu, gdzie zimą do domu wpychają się szczury wielkości małych psów skutecznie zamykało ludziom usta. Tak samo jak mojej matce, chociaż akurat ten fakt udało mi się przed nią ukryć i nawet nie musiałam się szczególnie starać. O tym, że ma córkę przypominało jej się tylko raz w miesiącu, gdy niezbędne było zrobienie miesięcznych opłat, lub gdy jeden z jej aktualnych fagasów zatrzymał na mnie wzrok, o chwilę dłużej niż powinien.

Pozwoliłam, by Skin podsunął mi pod twarz zapalniczkę i zaciągnęłam się wypełniając płuca dymem, po czym jak gdyby nigdy nic wyjęłam z miseczki stanika gruby plik banknotów i wręczyłam mu. Obserwowałam jak przelicza pieniądze i wyciąga w moją stronę dniówkę, a chwilę później dokłada kolejne banknoty.

- Twoja dniówka.

- Ale... - Niepewnie zabieram od niego forsę nie będąc pewna co myśleć.

- Zasłużyłaś Frankie. Przez to w jaki sposób wciskasz ludziom dragi na całej dzielnicy wzrosła sprzedaż. Szef też wydaje się zadowolony.

- Dzięki - wzdycham cicho i chowam pieniądze ciesząc się chwilowo, z paru dodatkowych euro bagatelizując jego ostatnie zdanie. Hierarchia Camorry wciąż była dla mnie niczym fizyka kwantowa dla trzylatka. Na początku Skin próbował mi wszystko tłumaczyć, jednak szybko odpuściłam. Rozumiałam gdzie było moje miejsce w łańcuchu pokarmowym. Byłam jednym z setek pionków na szachownicy. Podwładną szefa, którego nigdy nie spotkam. Wiedziałam o nim tylko tyle, że wszyscy nazywali go Donem, nieliczni tylko pod nosem diabłem ze Spagnoli. Dla mnie był kimś kogo nigdy nie poznam, choć zarabiałam dla niego pieniądze.

Przyjemną ciszę jaka zapadła pomiędzy mną i Johnem przerwało nagle gwałtowne otwarcie drzwi. Reszta chłopaków, Leo, Mikkie i Alessio wylecieli na zewnątrz z wyrazem szoku na twarzy.

- Dostałeś wiadomość? - spytał Alessio, a Skin sięgnął do kieszeni spodni w poszukiwaniu komórki.

- O co chodzi? Znowu nalot? - jęknęłam. Ostatnimi czasy policja zrobiła się nazbyt śmiała i coraz częściej dochodziło do nalotów w których zatrzymywany był sporej ilości towar. Klitki w których go trzymaliśmy, były mieszkaniami, albo wynajmowanymi strychami w kamienicach. To właśnie zazwyczaj w ich okolicach stał odpowiedzialny za dany rewir diler. Neapol choć na pierwszy rzut oka wydawał się mieć poważny problem z odpadami, które wręcz zelowały ulice, to niewątpliwie na pierwszym miejscu stali narkomani. Kobiety, mężczyźni i młodzież w wieku szkolnym. Zażywanie narkotyków było tu na tyle częste, ze w wielu mniejszych sklepikach za grosze można było zakupić zestaw by na szybko uszykować sobie zastrzyk z heroiną.

- Kurwa... - Mruknął Skin i chwycił się za grzbiet nosa, wciąż wpatrując się w telefon.

- Mówiłem ci, że prędzej czy później coś odjebie. Nie jest w stanie się powstrzymać. - Michael przystanął za mną i ustawił ekran telefonu tak, bym mogła zobaczyć to, czym wydawali się tak bardzo zaskoczeni, lecz gdy tylko dotarło do mnie co to takiego, odwróciłam wzrok.

- Kto jej to zrobił ? - Wyszeptałam i objęłam się ramionami, ponieważ nagle przeszył mnie lodowaty dreszcz. Widok zmasakrowanej kobiecej twarzy zalanej krwią, na dobre wrył się w moje myśli. Mimo opuchlizny i zaschniętej krwi, wciąż można było dostrzec, że nie jest kobieta z slumsów.

- Nasz don. - spojrzałam przerażona na Leo - To jego żona.

- Co?! - niedowierzanie w moim głosie wydawało się ich bawić.

- Frankie... On nie dostał się na tę pozycję za dobre wyniki w szkole. To morderca, który nade wszystko ceni sobie przelewaną krew. Jeżeli zrobił coś takiego, ona zapewne na to zasłużyła. - Skin wzruszył ramionami kończąc jednoczenie temat, a ja cieszyłam się, że nigdy nie spotkam tego człowieka. - Dobra dzieciaki, koniec pierdolenia. Frankie i Michael macie na dzisiaj koniec, możecie zostać jeszcze w klubie i się zabawić. Leo idzie ze mną, trzeba ściągnąć resztę kasy, reszta na ulice. Skoro don podniósł rękę na swoją żonę to nie chce wiedzieć co zrobi nam, gdy na czas nie dostanie kasy. Jutro o tej samej porze. - zakomunikował i ruszyli uliczką.

- Chodź, napiję się jeszcze piwa i też będę zawijał. - Wzruszyłam ramionami i poszłam za nim do klubu.

🔥🔥🔥🔥

Kolejny rozdział za tydzień. O ile znów nie zapomnę 🤣 Zdrowych spokojnych kochani 🐥🔥🤣

Krwawe imperium|| Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz