Jeden strzał

3.4K 246 66
                                    


W mojej głowie pojawiały się różne scenariusze tego, co mogłabym powiedzieć Thiago, kiedy ten wróci do wilii, jednak żadnego z nich nie wykorzystałam. Mój gniew z każdą godziną malał, aż wreszcie zmienił się w żal i obojętność. Diabeł nie kontaktował się ze mną przez kolejny dzień, za co w sumie byłam wdzięczna. Pokazało mi to na czym tak naprawdę stałam i kim dla niego byłam.

- Skarbie musisz coś zjeść. - Gabriela usiadła naprzeciw mnie przy stole i wskazała na talerz.

- Tak, przepraszam. - posłusznie uniosłam widelec i nabijam na niego kawałek potrawy, po czym zapakowałam do ust. Smakowało jak popiół, ale zmusiłam się do uśmiechu i skłamałam - Bardzo dobre.

Nie miałam nastroju by jeść. Nie byłam w nastroju do niczego i chyba to denerwowało mnie najbardziej.

Dzisiejszy dzień spędziłam na snuciu się po domu, przysypianiu w różnych miejscach i rozmyślaniu. Skin zaczynał swoją zmianę dopiero za kilka godzin, więc musiałam wstrzymać się z pytaniami o informację. W ciszy dokończyłam jedzenie i wstałam od stołu, odbierając po drodze do wyjścia od Gabrieli szklankę z kieliszkiem wypełnionym wodą z lodem. Ona tymczasem wzięła się za nakładanie kolejnej porcji, po czym ruszyła do piwnicy, by zapewne przekazać ją żołnierzom, a oni matce. Odgoniłam myśli o rodzicielce, nie zajrzałam do niej od ostatniego spotkania i tak miało zostać, przynajmniej dopóki nie potwierdzę zdobytych informacji.

Siadając na tarasie, ułożyłam się wygodnie na leżaku i gryząc kostkę lodu, wbiłam mętny wzrok w zachód słońca.

Musiałam mieć plan.

Jeżeli Thiago naprawdę myślał, że będę pokornie znosić pieprzenie przez niego innych panienek i przyjmę go z otwartymi ramionami, srogo się zawiedzie.

Tęskniłam za nim, jak cholera, ale musiałam przestać robić z siebie idiotkę, bo w dupie miałam ich zasady.

Nie byłam członkiem mafii, nigdy niczego nie przysięgałam, handlowałem tylko zasranymi prochami, a to było konkretne zero. Mogłabym w tym momencie spróbować wyjść z posesji, jednak natychmiast miałabym ogon.

Wrzuciłam do ust kolejną kostkę lodu, gdy dobiegł mnie głośny, ale i radosny wrzask Gabrieli. Spięłam się instynktownie, jednak wreszcie zmusiłam się do rozluźnienia mięśni i podniesienia się z leżaka, by zobaczyć, o co tyle hałasu. Krzyki dobiegały z głównego salonu, a gdy tam weszłam nie potrafiłam ukryć emocji malujących się na twarzy.

Gabriela wciąż głośno zawodząc, tkwiła w masywnych objęciach cholernego wielkoluda, jakim był Ciro i co rusz ocierała policzki z potoku świeżych łez. Moje spojrzenie instynktownie powędrowało do stojącego w rogu pomieszczenia diabła, który mierzył moją sylwetkę niczym drapieżnik. Zacisnęłam zęby i odwróciłam spojrzenie, chcąc wycofać się, ponieważ wszystkie emocje jakie stłamsiłam wróciły z podwójną siłą.

Wyglądał naprawdę dobrze, w błękitnej przylegającej do ciała koszuli i ciemnych spodniach. Przez ten wybór jego spojrzenie wydawało się jeszcze bardziej trudniejsze do zignorowania.

- Jest i nasza Pani! - niespodziewanie dla mnie, Ciro zbliżył się i porwał mnie w ramiona, unosząc wysoko nad ziemię, obracając się wokół własnej osi. Objęłam ramionami jego szyję i mimowolnie zaśmiałam się w głos. Zatrzymał się, jednak nie wypuścił mnie z objęć - Jak się czujesz?

- W porządku - mruknęłam lekko onieśmielona jego badawczym spojrzeniem - Mogę na ziemię?

- Mówisz i masz.

- Poczekaj bracie, daj mi ją.

- Nie trzeba... - zaprotestowałam, gdy Thiago bezceremonialnie wyciągnął mnie z ramion brata i przyciągnął mocno do swojego ciała, jakby spodziewał się dalszych protestów.

Krwawe imperium|| Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz