Rozdział IV
Sophie
Rozłączyłam się, ale mój wzrok wciąż był utkwiony w telefonie, którego ekran znów był całkowicie czarny. Mogłam się tego spodziewać prawda? Wczoraj doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Mia zwróciła uwagę na kwiaty. Nie pomogły też komentarze Natalie, która od razu wspomniała o Thomasie całkowicie nieświadoma tego, że nie powinna tego robić. Po raz setny chyba wciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin przeklęłam swojego byłego. A teraz dodatkowo wiedziałam, że Max nie odpuści. Miał wiele wad, ale niestety brak lojalności i dotrzymywania słowa nie były jednymi z nich. To było bardziej niż pewne, że najbliższe tygodnie spędzę z jego nieustanną obecnością w moim życiu. Będę się z nim kontaktowała częściej niż przez całą naszą znajomość. Jęknęłam i spojrzałam na bukiet róż stojący na kuchennym blacie od wczorajszego wieczora. Thomas chciał się spotkać i porozmawiać, ale ja wiedziałam, że teraz tym bardziej nie mogę sobie na to pozwolić. Ten facet był niezmordowany i gdybym była choć trochę bardziej romantyczna i głupia pewnie nawet by mi to zaimponowało. Byłam jednak pewna, że ode mnie ważniejsze są moje pieniądze i kontakty ojca. Po raz pierwszy wżyciu chyba nie wiedziałam co powinnam zrobić dalej. Zawsze miałam gotowe odpowiedzi i plan działania. Od zawsze, gdy tylko pojawiało się pytanie ja wiedziałam co i jak. Kiedy poszłam do liceum wiedziałam już, że nie będę pracowała u ojca tylko zajmę się modą. Gdy poszłam na studia z projektowania i włókiennictwa dosłownie po kilku miesiącach już wiedziałam, że chce uderzyć w coś innego niż zwykłe ubrania. Ledwie semestr zajęło mi podjęcie decyzji, że to będzie bielizna. Mieszkanie? Od razu wiedziałam, że to będzie to i jak powinno wyglądać by było moje. Nigdy niemiałam z tym problemu, do teraz. Teraz siedziałam w swoim mieszkaniu i po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam co zrobić, żeby wyprostować sytuację i jak dostać to czego chcę. A niemiałam przecież wygórowanych żądań, jedynie święty spokój. Może faktycznie powinnam zacząć się z kimś umawiać i chodzić na randki? Może wtedy Thomas da sobie spokój. Pokręciłam głową na własną głupotę. Przecież powiedziałam mu, że Max to mój chłopak a on i tak wysłał mi kwiaty i zaprosił na kolację. W mgnieniu oka podjęła decyzję i otworzyłam skrzynkę odbiorczą, gdzie wciąż znajdował się wczorajszy sms pozostawiony bez odpowiedzi. Wysłany z zupełnie innego numeru niż ten który widniał pod jego identyfikatorem, ale nie sposób było nie zgadnąć, że to on pisał. Tamten numer już od dawna jest zablokowany po tym jak wydzwaniał do mnie po trzydzieści razy dziennie.
JA: Nie mogę się z tobą spotkać, Thomas. Jestem teraz z Maxem i jestem szczęśliwa.
Na odpowiedź nie musiałam czekać dłużej niż pięć minut, co mnie zaskoczyło i lekko przestraszyło.
Thomas: Nie wierzę, że chcesz być z tą męską dziwką. Ale ja Ci wybaczę to. Musimy tylko porozmawiać, skarbeńku.
Poczułam dreszcz przebiegający po plecach i wściekłość. To już przestało być zabawne. Miał mi wybaczyć? Że spotykam się z Maxem kiedy nie jestem już z nim? Przecież to zakrawało na paranoje. Postanowiłam zablokować również i ten numer i postarać się skupić na szkicach rozłożonych na blacie w mojej pracowni. Potrzebowałam czystej głowy, żeby dzisiaj przygotować kilka prototypów do nowej kolekcji by pokazać je na kolejnym spotkaniu z Nico. Nie musiałam tego robić, bo ode mnie jako projektantki wymagano jedynie bardzo szczegółowych projektów, które następnie dostawały akcept i wędrowały do wykonawcy. Dla mnie jednak projektowanie nie kończyło się na stworzeniu obrazka. Musiałam swoją wyobraźnię zobaczyć na manekinie, poczuć pod palcami koronkę i atłas, zaciągnąć się zapachem skóry. Umyślnie zostawiłam telefon na dole i ruszyłam w górę. Puściłam głośno muzykę ze swojej playlisty i gdy w powietrzu rozniosły się przyjemne dźwięki No One Like You podeszłam do stołu z wykrojami.
CZYTASZ
Boston in love | [18+] ZAKOŃCZONE
RomanceKażdy z nas ma taką osobę, która go irytuje jak tylko pojawi się w zasięgu wzroku bądź słuchu. Jest jak irytujący owad, swędzące ugryzienie czy przeklęty puzzel, który nigdzie nie pasuje. Łapiecie o co mi chodzi? Właśnie tym od zawsze była dla mnie...